wtorek, 25 lutego 2025

Antybajka o śpioszku.

 

    Spałem sobie spokojnie, śniąc sny o nagich księżniczkach na białym koniu, które dla mnie pokonywały niebotyczne, szklane szczyty i smoki magiczne jak cholera, żeby w końcu obudzić mnie pocałunkiem po stuletnim śnie. Wiadoma ekscytacja sięgnęła oczywiście przyrodzenia, które sterczało spod piernatów jak halabarda, gdy poczułem narastający ból jąder i wilgoć na policzku sugerującą, że sny się ziszczają.


    Otworzyłem ślepia. Nade mną pochylała się istota królewska, doskonale naga (nie licząc korony z kruszcu tak szlachetnego, że wszelkie gnidy wstrzymywały oddech), oraz biały rumak płci żeńskiej, przysiągłby, że kpiący ze mnie i puszczający ku mnie oczko UMALOWANYMI RZĘSAMI.


    - Świntuszek – zadrwiła ze mnie księżniczka, wciąż trzymając mnie za jądra – to tak wita się wybawicielkę?


    - Cóż – napocząłem konwersację niezbyt elokwentnie – sto lat snu potrafi wyzwolić różne takie, a pani trafiła na chwilę, kiedy właśnie


    - Dobra, dobra, oszczędź nam szczegółów, gdyż żadna kobieta biegłością w tej kwestii chwalić się nie chce. A czemuś goły?


    - Pani kładłaby się spać odziana, żeby przez stulecie gniotła ją gumka w strefie bikini? - poczułem się nieco urażony, co obie wyczuły. Klaczka mnie polizała na pocieszenie, a księżniczce rączka drwala osłabła i jądra poczuły ulgę, choć prącie sterczało sztywniej od masztu.


    - Po stu latach, toś praktycznie prawiczek. Któryż z mężczyzn wytrzymałby bez kobiety tak długo?


    - No właśnie – zacząłem nieświadomie użalać się nad własnym losem.


    - Więc chyba nam nie odmówisz? - zarówno księżniczka, jak i kobyła bajdewindem obracały się stając pod wiatr.


    Na pierwszy ogień poszła klacz. Cóż robić – słowo się rzekło, a kobyłka… niczego sobie...


    PS. Księżniczka (z wypiętą pięknie pupką wystrojoną na tę chwilę w koronę) w tym czasie bezwstydnie studiowała stertę listów od moich fanek. Przez sto lat nazbierało się tego trochę, a w każdym liście autorka obiecywała mnie-niewinnie-śpiącemu taką gimnastykę i cuda, jakie nie śniły się panom Boccaccio, de Sade i Rasputinowi razem wziętym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz