Miała być tylko afrodyzjakiem. Egzotycznym czekadełkiem, w drodze ku prawdziwej miłości. Małą, wstydliwą masturbacją, jesienną i płochą… Miała. Pokornie godziła się na wszelkie bezeceństwa, jakie dla niej umyśliłem, a potrafiłem być naprawdę podły. Kradłem jej dumę, deptałem tabu, a ona w ciszy znosiła upokorzenia, patrząc na mnie wzrokiem źródełka, z którego pijały nieliczne, dzikie zwierzęta.
Sam nie wiem, na co liczyłem, ale stało się niemal obowiązkiem, żeby ją złamać, sprawić, by ten cielęcy wzrok zhardział, a usta drżące od moich perwersji krzyknęły „dość” i plunęły mi w twarz wykrzywioną wymyślaniem kolejnej niegodziwości. Dzień za dniem pokonywała mnie, nie dając satysfakcji, a ja eskalowałem. Jej ciało upstrzone było niezliczonymi sińcami, a krwią barwiła pościel za każdym zbliżeniem. Tłukłem tę uległość słowami, jakich nie da się powtórzyć bez obrazy, a ona… trwała przy mnie bez słowa skargi.
Musiała przyjść noc rozgoryczenia, porażki, ostatecznej próby. I przyszła. Rozpuściłem język i ręce, kopałem i gryzłem. Nawet szmaciana lalka musiałaby poczuć ból, a co dopiero żywa istota. Ale, choć miała oczy pełne łez i uda ociekające moczem i krwią – wciąż patrzyła na mnie jakbym był święty. Chwyciłem za szyję i zacząłem dusić. Poddała się. Równie dobrze mógłbym mordować poduszkę.
Puściłem i zacząłem płakać. Na każdą łzę przypadały ze trzy przekleństwa. Wygrała. Nie mogłem dłużej udawać – wygrała ze mną, choć nie podniosła ręki, czy głosu. Pokonała mnie. Zajęło jej to mniej niż pół roku. Uległością, zgodą na mnie, bezgranicznym oddaniem. Łapała oddech z trudem, rozmazany makijaż nadawał jej twarzy makabrycznych rysów. Nie miała siły wstać. Czołgała się do mnie, powoli wspinając się na moje ramiona. Wreszcie objęła mnie i położyła moją głowę sobie na piersi. Głaszcząc mnie szeptała coś, czego nie mogłem zrozumieć. Najwyraźniej pokaleczone wargi nie radziły sobie z czytelnością słów.
Zasnęliśmy w jej objęciach, a kiedy nastał świt wstała i na palcach poszła do łazienki zmyć wojenne rany. Otwierałem oczy, kiedy stanęła przede mną naga, posiniaczona z kubkiem gorącej kawy. Jej wzrok był tak pełen miłości, że znowu zacząłem płakać, zawstydzony własnym postępowaniem. Pierwszy raz poczułem, że jestem słaby, a ona silna, że jeśli ktoś ma podejmować decyzje, powinna to robić ona. Nie ja. Piłem kawę, rozlewając wstrząsany spazmami, a ona siedziała obok i wodziła palcami po moich plecach.
- Wiedziałam – szepnęła, a łaska długiej nocy pozwoliła słowom na czytelność – od początku wiedziałam.
- Co wiedziałaś?
- Że to tylko próba, która musi kiedyś się skończyć. Że potem będziesz mój i tylko mój, bo żadna nie da ci tyle, co ja.
- Mogłem cię zabić – mruknąłem zdumiony wyznaniem.
- Mogłeś, ale tego nie zrobiłeś. I już nie zrobisz. Teraz będziesz mnie chronił przed innymi. Potrafisz bić, wiem to lepiej od wszystkich, więc będę bezpieczna. Potrzebuję silnego obrońcy. Jestem tu obca, a miejscowi nie tolerują takich...
To opowieść o błędnym rozumieniu władzy i kontroli, która, w brutalny sposób, obnaża jak łatwo można zniszczyć drugiego człowieka, a potem oszukiwać siebie, że to miłość. To historia, która w końcu prowadzi do wyjścia z pułapki iluzji – ale za jaką cenę? Uległość w tym kontekście nie jest ani siłą, ani wyborem, a raczej smutnym potwierdzeniem wypalenia. Kiedy w końcu bohater dostrzega swoją słabość, jest już za późno, by naprawić zniszczenie. I ta zmiana perspektywy w ostatnich akapitach, hm... idę już do tego filmu.
OdpowiedzUsuńnigdy nie zastanawiam się, skąd pochodzą pomysły. ta opowieść pisała się sama, w niecałą godzinę. nie kreśliłem, nie wpadałem w zadumy nad pustą kartką. płynęło od początku do końca. przy czytaniu zmieniłem może dwa słowa. może to podświadomość pozwala sobie na harce, kiedy świadomość jej na to pozwoli. może tak trzeba?
Usuństrumień świadomości to się nazywa, ale chyba prześmiewczo, bo ze świadomością niewiele tu jest wspólnego.
Może to i strumień świadomości, ale w takim razie ciekawe, dlaczego właśnie ten strumień popłynął w tę stronę. Może podświadomość zawsze wie więcej, niż nam się wydaje – i tylko udaje, że bawi się przypadkiem?
UsuńPS
I zawiesiłam się na serialu 'przesmyk', lubię jednak szpiegowskie filmy, chociaż jeszcze nic o tym serialu nie sądzę.
a może poza oczami dostrzega się bagno, którego na wprost nie widać?
Usuńnie mam pojęcia.
nie oglądałem chyba.
Chłopaki nie płaczą, slogan...
OdpowiedzUsuńBite kobity są bardziej harde wedle jeich mundrości- "..uj, ale mój, panie dzielnicowy, tam są drzwi". Poza tym chodzi o zdrowotności wątróbkowe u wybranek, nadmiar żółci szkodzi. Przysłowia dobijają-"wierna, jak pies...", a o sukach to tyle mitów "obok nas"... . Miłość "sprzedajnej" nie ma sobie równej-to święta wśród k........ów, ale trzeba mieć charakter zdolny do poświęceń, ciężko na to zapracować byle lebiedze..., Stachu nie był apaczem....
mroczny jeździec
sporo sloganów. a może warto wyjść poza sztampę?
Usuńnie lubię wiedzieć, kim kto nie był - wolę wiedzieć kim był.
to wnosi coś konkretnego.
Lubię, nie lubię...
OdpowiedzUsuń"Było, a nie jest, nie pisze się w rejestr", takie usprawiedliwionko dla recydywy...po ripleju.
uzależniać kobitkę względem praktyk seksualnych, no jest to pewna metoda na dominację, ale u mnie zachodziła jakaś odwrotność. No i, czy markiz de Sade, czy doktor Masoch...dla odzyskania równowagi trzeba wziąć brzytwę( Okhama?), albo śmignąć na jakąś terapię-ostateczność...
Sztampę, czy rampę?
mroczny jeździec
trudne małżeństwo?
Usuń