- Myślałem, że to dziwny facet, a to była kobieta z małym biustem. Kiedy tak się zaczyna dzień, to musi być ekstremalnie. W autobusie pani wypełniła przestrzeń między piersiami paskami od torebki i torby na laptopa, a trzeba przyznać, że gdyby posunęła się dalej, to bez zbędnej złośliwości powiem, że przełęcz wytrzymałaby napór jeszcze nie jednego paska. Kolejna piękność w dżinsach tak obcisłych, że o „wskakiwaniu” w nie mowy być nie mogło, co najwyżej o asyście, przy wbijaniu urody do środka. Nieważne, grunt, że stała obok takiej, co łydki miała wysmarowane czymś na wpół ciekłym i błyszczącym, żeby w szybkim marszu nóżki nie zacierały się o siebie.
Wreszcie elegancki siniaczek! Z daleka wypatrzyłem go i zdawał się wtedy być gwiazdką (nie tą Michelina). Ale już z bliska – orzełek! I to godzien monety o dużym nominale, albo zgoła medalu, ale taki dzikus wolał wylądować na niewieścim ciele. Mimochodem zauważam, że kobiety niezwykle starannie wybierają miejsca siedzące i najpierw przysiadają się do innych kobiet, a do facetów tylko w ostateczności i też patrząc podejrzliwie, kiedy takiego podsiadają. Młoda i wykształcona. Obrendowana opaską z miejskiej imprezy kulturalnej i obwieszona smyczą z plastikowymi kartami dostępu. Dźwigała kształty i wykształcenie do biurowca, gdzie wstęp mają jedynie wielcy tego świata. Kolejna dziewczyna, jeszcze młodsza i wyposażona przez naturę (albo naturę plus) tak dostatnio, że zza węgła wyłonił się najpierw biust, później nosicielka, a na koniec okazało się okazałe zaplecze. Nastolatka miała na sobie gorsecisko, mini-mini, różowe kabaretki na które naciągnęła czarne nadkolanówki i but pozwalający suchą stopą pokonać mniej namolne bagno. W sumie wyglądała jak produkt z japońskiej bajki, który wymyślony zostanie dopiero za kilka lat, jak graficy japońscy okrzepną w emocjach. Zjawisko wywołało wielkie poruszenie wśród załogi lepiącej zawodowo pierogi w przeszklonym zakładzie. Bez względu na wiek i płeć załoga dopadła witryn i z otwartymi ustami podziwiała dziewczę, które okazało zimną jak kosmiczne bezkresy pogardę i obojętność.
Duża pani cała w bieli, suknię miała akuratną na niewielkie weselisko, ale adidasy bagienne (przeznaczenie zdefiniowane powyżej) wyglądały na element mający ukryć gabaryt poruszający się na tych platformach. W sam raz mogłyby posłużyć za niewielki cokół, gdyby pani była łaskawa zachować posągowe milczenie i bezruch na czas wystarczający, aby patyna (i gołębie) nadały pomnikowi wyrafinowanego smaku i historycznego sznytu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz