Na placu zabaw, blada twarz płci najpiękniejszej, hojnie wspomaganej cielesnością, tłumaczyła córeczce, jak obsłużyć rower. Ledwie poszła, a pojawiła się kolejna młoda mama, o której wiele można byłoby powiedzieć, lecz „filigranowa” byłoby co najmniej nadużyciem i przesunięciem granicy słowa głęboko w absurd. Mamusia córeczce służyła za nawigację dla hulajnogi. Trzecia, z ogromem rudych włosów także wybrała samotność z córeczką, która wagę miała dopiero złapać z wiekiem, więc teraz podskakiwała i biegała póki czas. Jak się ustatkuje, zapewne nabierze kształtów mamy i będzie zachwycać bogactwem urody. Wreszcie tatuś, wizualnie nie obciążony niedzielnymi obiadkami i z chłopakiem-alpinistą, wspinającym się na zjeżdżalnię przełamał schemat. Zupełnie, jakby stanowił napis KONIEC w projekcji premiery filmowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz