piątek, 17 września 2021

Wrota cz. 3

 

        - Więc jednak! – aż podskoczyłem z emocji i porwałem obie deski biegnąc do łazienki, żeby strumieniem ciepłej wody z prysznica przyspieszyć proces nasiąkania desek. Ułożyłem je na kąpielowym ręczniku i patrzyłem, jak białe drewno upija się żółknąc, brązowiejąc i odsłaniając wszystko, co przetrwało w ukryciu.

 

Czarne znaki budziły się do życia i gnały niczym rzymska kohorta zmierzająca do sobie znanego celu, w drodze pożerając dostępną przestrzeń. Drobne pismo korzystało ze słojów, niczym z linijek, a jego kształt znamionował szlachetne pochodzenie. Dzisiaj nikt już tak pisać nie potrafi. Można było popaść w zachwyt od bezrozumnego patrzenia. Niepomny świata czekałem, aż centurie okrzepną w swoim szyku, aż nabiorą wyrazu i staną się ostrzem rozcinającym mrok niepewności. Welinowe karty pociętej księgi, schły powoli, zwijając się w bólach zapomnienia, a ja czekałem na przekaz wynurzający się z drewna.

 

Nie wiedzieć kiedy katedralny dzwon obwieścił północ, a ja wciąż siedziałem gapiąc się w dwa kawałki drewna. Literki były bardzo małe, gęsto utkane, jakby ich autor wiedział, że musi zmieścić na małej powierzchni bardzo dużo słów i drugiej okazji mieć nie będzie. Wygrzebałem z szuflady starą, nieco zapyziałą lupę, a kiedy sprawdzałem, czy działa – dokonałem odkrycia jeszcze bardziej niezwykłego. Tekst napisany był po polsku!

 

Amok, to słowo niezbyt starannie dobrane do tego, co we mnie gorzało, jednak rozsądku starczyło mi jeszcze, żeby sfotografować zawartość, nim zacząłem czytać. Drewno w każdej chwili mogło ukryć już na wieczność to, co dotąd trzymało w pamięci dla wybrańca – dla mnie. Musiałem dorosnąć do tej roli, a mądrość autora, który przewidział, że z łaciną mogę sobie nie poradzić, gdy przyjdzie odszyfrowywać zapiski sprzed wieków była godna podziwu.

 

Ukryć prawdę muszę z obawy przed Najświętszą Inkwizycją. Przed „Malleus Maleficarum”, którego stronice pobłogosławione bullą przez Innocentego VIII trafiły z Moguncji na tron naszego pana poprzez dominikańską komandorię osadzoną w Poznaniu, zyskując poklask i chętne ucho zarówno króla, jak i biskupów.

 

Tedy nie sposób jawnie opisać wszystkiego, czegom doświadczył, chcąc życie córki ratować, w opresji wielkiej pozostając z braku cyrulika wystarczająco otwartego na rozwój medycyny i chętnego podjąć starania, by bieg rzeczy odwrócić i ku zdrowiu dziecię moje przywieść.

 

Szukałem po Europie, umyślnego pchnąłem nawet ku pałacom uprawiającym sztukę wzniesioną na wyżyny przez ibn Sinę przed wiekami, ku chińskim medykom mającym ponoć dar uzdrawiania igłą i miksturami, jakich ziemie naszych przodków znać nie mogły. Tymczasem dziecię gasło mi w rękach, a przywiedzion do rozpaczy szalałem, wyjąc do księżyca skargi i bluźniąc niemożebnie.

 

Znikąd nadziei nie stało, włoscy i francuscy mistrzowie leku nie znali, o zamorskich posłańcach słuch zaginął. Dziewczyna bledsza już od prześcieradeł i lżejsza niż szczenię ogara kwiliła w malignie, za nic mając matczyne pieszczoty i całonocną dbałość służebnych.

 

        - Boże! – pomyślałem, kiedy oczy załzawione z wysiłku uniosłem znad deski – ten tekst… jest jednym z pierwszych tekstów w naszym języku, a ich autor posługuje się nim tak zgrabnie, jakby był poetą, albo mówcą sejmowym, kronikarzem, czy bardem!

 

Noc przekwitała zapewne, bo gdzieś z ciemności dobiegły mnie zalotne dźwięki pieśni miłosnej drozda. Gardło miałem spopielone z emocji - przecież wody napił się jedynie artefakt. O sobie zapomniałem, lecz teraz żadna siła nie dałaby rady oderwać mnie od opowieści sprzed pięciu wieków.

*** cdn

6 komentarzy:

  1. No Ty to umiesz czytelnika torturować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e tam... tortury, to w opowiadaniach mi wychodzą czasami. takich ohydków kilka popełniłem na blogu.

      Usuń
  2. Trochę presji wywrę... To co przeczytałem warte jest, jak na razie, zniszczenia drogocennej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedy jest sukces, to wcześniejszy wandalizm staje się działaniem godnym podziwu. sukces decyduje o różnicy między głupotą, a wielkością.

      Usuń
  3. Tyle wieków minęło, a nadal nie wymyślono lekarstw na wszyskie choroby. Inna rzecz, że więcej płacimy piłkarzom niż wynalazcom :-)
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. piłkarski żywot jest krótki. a mózgi myślą do późnej starości. może dlatego?

      Usuń