poniedziałek, 6 września 2021

Domniemania.

 

Słoneczniki kwitną na topinamburowych szczudłach, wyrosłych pośród szczelin w pęknięciach asfaltu u stóp murowanego ogrodzenia zapewniającego pozorną intymność ludziom uwięzionym wewnątrz. Słońce ściera mgły mdlejące mokrą plamą w podcieniach blokowiska, orzechy nabierają rzymskiej tężyzny w otulinie zielonej skorupy. Wymyślam scenariusze dla jutra, albo nawet dalej, dokąd tylko sięgnę fantazją, ale tam był już ktoś mądrzejszy i zaplanował wszystko idealnie, więc to moje rozpasanie jest zaledwie szczenięcym chceniem, żałosną imitacją doskonałości. Z podkulonym ogonem wracam do teraz i cieszę się znów, jak dziecko, gdy słońce liczy mu piegi na nosie, a pies ogonem rozwiewa kurz słodkiej niewiedzy, by w chmurze niedopowiedzeń uczynić zabawą nawet to, co zdarzyć się musi. Wszak nikt nie zabronił życiu być pięknym, zabawnym i przyjaznym. A mógłby zapewne. Gdyby chciał…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz