poniedziałek, 27 września 2021

"Jeszcze w zielone gramy..."

 

Pani w kolorach reklamowej zieloności okupującej mielizny wilgotnych oceanów nie patyczkowała się z odzieżową rozmiarówką i bezkompromisowo wyznaczyła prywatną granicę sięgającą poza możliwościami dowolnego, fizycznego ciała, jednocześnie szokowo mijając  fantasmagoryczne wizje projektantów mody, uwielbiających ponoć ciało. W jedną nogawkę wyzywających spodni swobodnie zmieściłbym się na noc pośród górskiej zimy, a gdybym znalazł partnerkę nienachalną w posturze, to (gdyby tylko zechciała),  udałoby się nam odnaleźć wieczność w dostępnym wnętrzu. Zielony chyba stał się jakimś dzisiejszym atrybutem, bo kolejna pani, która zwróciła moją uwagę, odziana była w szaty w równie niedojrzałym kolorze. Mimo „męskiego” problemu, z wykryciem twarzy pośród trzech równie uprawnionych objawień, znalazłem tę, która wyrażała pewien dystyngowany pośpiech, nieustannie pozostając piękną, choć autobus zmusił ją do większej ekspresji, niż znieść mogła godność prawdziwej damy.

- Cham! Po prostu! - współczułem niestety (dla mnie) wulgarnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz