środa, 11 czerwca 2025

Łaski laski.

 

    Jerzyki czyszczą niebo z mięsa fruwającego nad osiedlem w bardzo małych opakowaniach. Ślimaki wypełzły na chodniki, a co rozsądniejsze wspinają się na żywopłoty. Nastolatka, staraniem własnym lada jak śmierć, stoi w oprawie czerni włosów i stroju, usiłując wzrokiem ściągnąć autobus pakietyzujący podróżnych. Znienacka wynurzyło się słońce, zwiększając poziom kontrastów. Z łagodną siłą perswazji obierało młodą kobietę z jednej, a może i dwóch warstw. Patrzyłem na dziewczę o pokaleczonych nadgarstkach, jak poprawia fryzurę i makijaż, a martwe oczy sugerowały że wciąż śpi. W ramach transgranicznej kolaboracji Polka zerka Ukraince na monitor, a ta odwdzięcza się jej proporcjonalnie i obie uśmiechają się do siebie.


    Bardzo lokalny Szwarceneger w szczytowej formie usiłuje mi opchnąć papieroski bez banderoli i jest mu obojętnym, czy mam kaprys konsumować analogowo, czy cyfrowo. Nie wiem zupełnie czemu przypominam sobie, że pan Orban, chcąc narodowi (własnemu) przybliżyć ideę płci stwierdził, że matka jest kobietą, a ojciec facetem i innych opcji nie ma. Dwadzieścia lat temu definicja nie była nikomu potrzebna, a już teraz, za szerzenie takiej herezji można trafić w objęcia bardzo rozjuszonego prawa karnego. Na razie nie u nas.


    Kloszardzica z dredami otoczona świtą kloszardów zadaje szyku i w oczywisty sposób przewodzi stadu wpatrzonemu w nią z niemym zachwytem, dla którego słów zabrakło w kloszardzim słowniku. Królowa zgromadzenia pewnie chwyciłaby ster władzy w swoje ręce, ale te były zajęte pokonywaniem oporu zawleczki na puszce z piwem. Pulchna Wisienka na tle kryształowo czarnych niewiast stanowiłaby iskierkę, gdyby iskierki potrafiły wyczyniać z ciałem sztuczki, jakie potrafiła Wisienka.


    W tramwaju gość swobodnie spożywający browarek zaszczycił współpasażerów erudycją, tyleż wulgarnie, ile trafnie komentując pogodę w Mieści i w Zakopanem. Bez wątpliwych ozdobników brzmiało to z grubsza: Zimno jak w marcu, a do Zakopca warto pojechać, by oswoić się z ideą czerwcowego śniegu. A skoro już pominąłem ozdobniki słowne, pominę także talenta wokalne gościa, któremu odbijało się ciężko i z wysiłkiem, jakby miał zatwardzenie górnego fragmentu układu pokarmowego.


    Mijam siedzącą na ławeczce dziewczynę tak piękną i tak dużą, że bez trudu dałoby się skompletować dwa wciąż zachwycające byty. W pojedynkę? Czyste szaleństwo!

14 komentarzy:

  1. Albowiem mówi Pismo, i słusznie mówi, że tylko małe jest piękne. Albo jakoś podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba jakoś podobnie. jednak pewności brak. a to piękne, to akurat było duże.

      Usuń
  2. Boję się, że twierdzenie: "matka jest kobietą, a ojciec facetem i innych opcji nie ma" u nas w niedalekiej przyszłości też może być karalne. Ręce opadają. Pozostanie chyba tylko wiać do Papuasów albo Inuitów. Ci drudzy, zdaje się, nie uprawiają kanibalizmu, to nawet bezpiecznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innuici uwielbiają foczy tłuszcz, a Ty chyba za mięskiem nie przepadasz.

      Usuń
    2. Nie muszę jeść tego, co Innuici. Może jakieś porosty tam są...

      Usuń
    3. taaa... co tylko wystaje na świeże porosło igłami lodu.

      Usuń
    4. Mrożonek przecież się używa.

      Usuń
    5. ale nie zamiast jedzenia.

      Usuń
    6. lodem nażreć się nie potrafię.

      Usuń
    7. Ale mrożonka to nie lód, tylko zamrożone wiktuały. Na patelnię z nimi lub do gorącej wody i za chwilę mamy jedzonko.

      Usuń
  3. Ach, „łaski laski”, jakby cię pokąsała reportażowa wersja Schulza po trzech browarach z Białoszewskim. Brud, czułość, fryzura i fragment zatwardzenia, wszystko się zgadza. W głowie zostaje Wisienka i martwe oczy dziewczyny z oprawy czerni. I ten ślimak z żywopłotu, co się wspina jakby znał sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ślimaki, to chytre stworzenia. inaczej dawno by wyginęły.

      Usuń