poniedziałek, 31 maja 2021

Wyznanie.

 

Od dziecka wiem. Nim stałem się samodzielny, słuchałem wciąż, więc we mnie się zalęgło przeświadczenia – jestem nieudacznikiem. Prawda wygryzła mnie od wewnątrz, żebym nie miał złudzeń.

 

W moim wieku powinienem być najmarniej Mozartem, Einsteinem, albo księżną Monaco – przecież inżynieria genetyczna nie stawia żadnych barier przed zasobnymi umysłami.

 

Zawsze byłem i będę kimś, o kim lepiej zapomnieć, żeby w towarzystwie udawać autentyczne zdumienie, że taki oryginał zakłóca porozumienie ponad podziałami. Że stanowi nieciągłość tęczowej opcji rozwoju, że może być starszy duszą, niż ciałem.

 

Jestem dziwadłem. Kimś, kogo warto poznać jedynie po to, by rozświetlić wieczory bliskim. Kosztem parcha, któremu się zdawało…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz