poniedziałek, 2 maja 2022

Teraz i przedtem.

 

        Na drzewie obsypanym kwieciem bardziej niż chodniki podczas procesji na święto Bożego Ciała utknęła pomarańcza – uwikłany w gęstwinę balon, ku rozpaczy jakiegoś dziecka, któremu przyszło zanieść do domu puste rączki. Dyżurny kos, z wysokości bocianiego gniazda anteny ogłosił moje pojawienie się na horyzoncie – i jeśli w kosim języku tak właśnie brzmi moje imię, to jestem zachwycony urodą tego słowa.

 

        Dla rzeczy porządku, by nie zapodziało się w coraz głębszej pamięci – kilka dni temu widziałem azjatycką afro-amerykankę. A przynajmniej tak podpowiadały mi moje rozbrykane zmysły. Dziwne, szczególnie w Europie, co dodatkowo zwiększa galimatias geograficzno-społeczny. Najwyraźniej – kochać można wszędzie.

2 komentarze:

  1. Obejrzałam kiedyś wyniki eksperymentu socjologicznego/genetycznego.
    Każdy z uczestników określał swoje korzenie, po badaniu z krwi chyba okazało się, że każdy z nich miał w sobie tyle różnych genów z wszystkich kontynentów, że o czystości rasy możemy zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w końcu świat zrobił się tak malutki, że możemy podglądać życie w każdym jego zakątku. nic dziwnego, że niektórzy korzystają nie tylko z widoków.

      Usuń