Wścibski
sąsiad opuścił posterunek na parapecie w bardzo ważnym celu. Odprowadzał na
autobus narybek, po świeżo ukończonym kursie zaawansowanego podglądanie
mieszkańców osiedla. Rudzielec z dyplomem rusza zarażać ideą inne (oby) miasta
z pełną walizą cennych wskazówek od mentora.
Pierwsze
pępki nieśmiało penetrują Miasto. Kilka bladych kostek i szeroka blizna po
wyciętej nerce sugerują, że zbliża się czas siniaczków. Ale, może to tylko
myślenie życzeniowe. Pewnie się czepiam z wrodzonej złośliwości, jednak widok
gościa w klapkach i grubych skarpetach gryzie mnie w oczy niczym dym z
płonących opon.
Pierworodna
córka Ramzesa z pobłażliwym uśmiechem i różą różową jak rumieniec na policzkach
wyjęła smartfon i z lubością oddała się survivalowi wirtualnemu, ku wyraźnej
zazdrości współpasażerki pozbawionej nowoczesnych narzędzi komunikacyjnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz