piątek, 21 kwietnia 2023

Kółko po Mieście.

 

Najpierw, to przysiadła się kobieta w czapce naciągniętej nie tyle na oczy, co na okulary. I jechała tak oślepiona własną czapką – najwyraźniej okulary zmarzły w chłodzie poranka. Później pojawiło się dziewczę w krwiście czerwonej kiecce i kręcąc wdzięcznie kuperkiem z wprawą torreadora wabiło młode byczki. Nie zdążyłem zauważyć, czy wabienie zakończyło się sukcesem, jednak trzymałem za nią kciuki, gdy autobus mknął już ku ciągom dalszym. W kolejnym zdumieniu obserwuję ludzi wędrujących Miastem z papierowymi kubkami. Ci, z pełnymi, gaszą w marszu pragnienie. Ci z pustymi, liczą, że uzbierają na takie gaszenie. W centrum kończy się remont… odbudowa raczej zabytkowego hotelu. Wygryziony niemal do fundamentów powstaje jak jakiś feniks. Czy po takim zabiegu wciąż będzie zabytkiem, czy jedynie atrapą – tego już nie wiem.

 

Po południu znów odwiedzam rzeźbę, którą z lubością nazywałem podzwonne mostu. Stoi obok skamieniałej pirogi i granitowego żółwia wyżłobionego ręką rzeźbiarza na niewygodny fotel. Znów podziwiam Rzekę, za którą tłoczy się historyczna substancja i młode ambrowce amerykańskie. Jeszcze później pod upatrzonymi parę lat wcześniej sosnami zbieram wielkie, kłujące szyszki. W powrotnym autobusie aromatyczny gość skutecznie truje atmosferę, prywatyzując pół pojazdu, choć godziny szczytu i głód ciągną ludzkość do domów.

4 komentarze:

  1. Ledwie dzien wstał... a już takie sugestywne obserwacje...
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Niektórych inne powody, niż głód ciągną do domów...
    jotka

    OdpowiedzUsuń