Autobus pusty, jakby jakieś święto
nastało niepostrzeżenie dla mnie. Szczęściem – ktoś jednak jechał! Pani
wyskrobywała z oczu sny, ale nie chciała się nimi dzielić z nikim. Wykruszała
je spomiędzy palców i zgniatała butem, jak jakieś wszy. Najwyraźniej były to niezbyt
przyjemne omamy. Inna podzieliła dłońmi włosy na dwie części i okryła nimi
piersi. Trochę później, kobieta o wąskich nozdrzach przyglądała mi się i
najwyraźniej poraziłem jej ośrodki pamięci jakimś imperatywem wymagającym
natychmiastowej interwencji, bo wyjęła telefon i świat zaczął słuchać poleceń.
Cyganka brzęczała bezwstydnie butelkami, sugerując upojny weekend. Staruszek,
zabiedzony niemożebnie wydawał się być własną karykaturą. Postacią wprost z
animowanego filmu, w którym bohater został namalowany skromną kreską przez
nieszczególnie uzdolnione malarsko dziecię. I jeszcze na koniec pustułka
ćwicząca równowagę podczas lądowania na wierzchołku drzewka o gałęziach tak
wiotkich, że utrzymanie się na szczycie wymagało ekwilibrystyki i szybko
reagującego błędnika.
Podobało mi się to wyskrobywanie snu z oczu, super.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
a ich mordowanie na podłodze już nie?
Usuń