poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Ptasia uwertura.

 

Wrona pod gąszczem sumaków znalazła czerwoną miskę pełną wody i usiadła u wodopoju bez lęku patrząc, jak przewija się świt przed oczami. Sroka wybrała system antenowy, siadając okrakiem na jednej z anten masztu. Dreptała w miejscu i ćwiczyła odezwę do narodu. Włączać TV? Parka kawek negocjowała coś z parka gołębi pod dębem – nie tym, którego zeżarł kozioróg, lecz zdrowego, jeśli drzewo w Mieście może być zdrowe. Kobieta wyglądająca, jakby materiał ubrań trzymał jej szkielet w jednym gabarycie spieszyła ku swoim ideom, inna, zdobna w bukiet siniaczków, którym nie zdążyłem nadać imienia przemknęła w przeciwnym kierunku. Słońce flirtuje z chmurami, liżąc ich tłuste brzuszki, aż się rumienią, albo zgoła fiolecieją. Rudy kot daremnie wspina się na wybujałe, w niebosiężne tuje, w gąszczu których skrywają się każdego popołudnia całe chmary wróbli, które zatrudniły bodajże kopciuszka w roli koguta. Ptaszę mizerniutkie trzeszcząc nieśmiało z wysokości rynny dachowej, albo piorunochronu, odmierza sekundy, by przedwczesnym alarmem nie spłoszyć puchatych snów, dyskretnie nie wnikając w sypialniane konfiguracje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz