Jedną krawędź widnokręgu zabarwił zbliżający się dzień, przeciwległy pogrążony wciąż w nocy z tłoczącym się mrokiem skłębionym w pulchne chmury. Komin elektrociepłowni ćwiczył praktyczne kształtowanie obłoków, a słońce zerkało z daleka, nieco tylko zdegustowane, że przedpole wypełnia mu coś cuchnącego.
Kloszard przytroczył zaadaptowany na ciężarówkę wózek dziecięcy i znikł, czyli dzisiaj będzie działał w detalu. Podziwiam dwie nastolatki. Jedna (absolutnie niewytłumaczalnie) kojarzy mi się z małym, ale dojrzałym arbuzem, druga, ta bez warkoczy, wyglądała na słomkę, przez którą ów arbuz można byłoby wypić.
Autobus pełen był wrażeń z zakresu węchowego. Najpierw pan ciężko trafiony gorzałką szamotał się z wyposażeniem autobusu (rury utrudniające skorzystanie z krzesełka), potem zrezygnował i siadł naprzeciw, z pogardą rzucając w powietrze, że tańczyć na rurze nie zamierza. Część biologicznego inwentarza szwendającego się pod kopułą pojazdu padła pod wpływem roztaczanej przez gościa aury. Kiedy wysiadł, jego miejsce zajął pan pokaźny z wielką torbą skórzaną ciężką, na wzór lekarskich. Pokaźny trącał kozłem – a konkretnie capem zabieganym niemal na śmierć. Ocet błyskawicznie wyparł wódczane obłoki i rozpanoszył się, gęstniejąc bez umiaru. W takich chwilach zaczynam rozumieć filozofię kloszarda, głoszącego, że kiedy będzie śmierdzieć bardziej od świata, wszystko, co doń dotrze zda mu się zapachem.
Zapachy w komunikacji miejskiej czy w sklepach wystawiają nasze nosy na niezły surwiwal...
OdpowiedzUsuńmożna nauczyć się węchowej obojętności?
UsuńTen ostatni pogląd wydaje mi się zdumiewająco sensowny.
OdpowiedzUsuńale też jest dramatycznie ostateczny i wymaga niezwykłych wyrzeczeń.
Usuńwłasna bździna jak malina...
OdpowiedzUsuńa kto śmierdzi kloszardowi? świat... i śmieciarze tego świata! Kloszardzi łączmy się we własnym smrodzie! Precz z dezodoro i francuskim prysznicom-zakłamane brudasy! Woda do picia! Piasek do mycia! Hipokryci nie myci!
Drin
łączcie się. beze mnie.
Usuńnie każdy może być Indianerem z rurowni...
Usuńw Wersalu też śmierdziało...
Drin
...i,
Usuńjak odróżnić kloszarda, od pijusa, bezdomnego, czy złomiarza? Po wózku z chudobą..., kogo wspomóc datkiem?
Były olimpijczyk pan Artur B.-szacun dla wojownika!, to kloszard, czy -no, właśnie..., łączę się ....
Drin
nie namawiałem Cię do zwiedzania Wersalu, więc nie do mnie pretensje. może trzeba było kupić bilet VIP i zwiedzać strefą wolną od niepożądanych aromatów.
Usuńco tam Wersal. Zawodowo wywoziłem szambo. To były bardzo przyzwoite piniendze, a te jak ćwierkają"królowie życia"-nie śmierdzą... . Było za co zatańczyć, popalić i poczuć... . Wszak w"życiu piękne są...", czasami prowadzą do in the Jar... . Teraz ten kawałek wózka jest mój i nikt mi nie mówi, co mam robić...z podłogą.
UsuńDrin
in the jar w rynku pod tym hasłem można nie tylko wypić, ale i zjeść solidny kawał steku.
UsuńWszystko to w Twoim stylu — pełne kontrastów i obrazów, które nie tyle wywołują, co wciągają. Łopotanie w łopianach jest tu jak metafora codzienności, która mimo swych odrażających zakamarków, daje się wciąż smakować, rozumieć, przeżywać. To wszystko jest w tym chaosie tak rzeczywiste.
OdpowiedzUsuńbo jest. nie wymyślam obrazków, tylko je dokumentuję. czasem przerysuję, czasem uwypuklę, albo podkoloruję swoim poczuciem humoru, ale jednak TO SIĘ ZDARZYŁO!
UsuńNo tak tak, wyłuskana rzeczywistość, tylko bardziej.
Usuńhiperrealizm. ładna nazwa na nadinterpretacje.
Usuń:)
Usuń