czwartek, 10 czerwca 2021

Ptasia notka.

 

Wiatr strąca wróble z parapetów, albo ściga po alejkach schnące liście. Ciepłe jeszcze przed chwilą niebo pomarszczyło się, jak czoło młodej pani opuszczającej autobus z naręczami bagażu. Chwasty pożółkłe z pragnienia wyciągają szyje i kołyszą kolorowymi głowami wespół z makami, robotnicy bez pośpiechu opychają się bananami, staruszki przycupnięte w wiacie czekają na najgorsze. A może tylko na autobus, który zabierze je tam, gdzie nie zmokną? Na pięciolinii energetycznej garść szpaków usiłuje skomponować arię na siedem starannie wyselekcjonowanych głosów, a dzieci usiłują rozwłóczyć piasek możliwie daleko od ich porannej lokalizacji – pewnie będą później podglądać tego pana, który niezmordowanie zgarnia go na powrót w więzienie ram piaskownicy. Kosy spalinowe, niczym szarańcza brzęczą poza wzrokiem, budząc lekki niepokój. Rozglądam się, skąd nadlecą, jednak nie sięgam wzrokiem tam, dokąd dotarł słuch. Za dużo ścian. Może uda się to pustułce patrolującej teren z wysokości dostępnej jerzykom i jaskółkom, lecz nie mi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz