wtorek, 15 czerwca 2021

Kalejdoskop poranny.

 

Słońce przegryzło się przez betonowe ściany i wypełniło nawet zakamarki ciepłem, w jakim schną pamiętające zimę wilgocie i wczorajsze prania. Czarnopióre ptaki szukają wytchnienia w gąszczach liści i żywopłotach, ludzie wpasowują się w klimatyzowane klatki na kołach. Skoszone trawniki łysieją wytrwale, kolarze szukają wiatru we włosach, jaśminy kwitną, ciężarne kobiety pięknieją w oczach. Tramwaje kuszą wyprawą na drugi kraniec Miasta, mirabelki i czereśnie puchną na gałęziach, modrzew mimo niezliczonych igieł uwodzi miękkością, chow chow rudy jak wiewiórka dyszy ciężko, lecz jeszcze nie spłowiał, więc pewnie młodzieńczym zapałem się zmachał, a nie cierpieniem od nadmiaru słońca. Szpak kąpie się w kałuży, lecz czujnie zerka, czy nie grozi mu spotkanie z kołami samochodów dostawczych. Starszy pan prowadzi staruszkę pod rękę w drodze do im znanej przyszłości – zapewne nieodległej, bo nogi już nie niosą zbyt dobrze. Może zmierzają do kwiaciarni, przed którą kwitną kwiaty we wszystkich kolorach świata. Intryguje mnie myśl, że w mijanych wzrokiem oknach królują orchidee, zamiast dalii, nasturcji, czy pelargonii.

2 komentarze:

  1. Ależ się zapatrzyłam na tych rowerzystów z wiatrem we włosach, na ludzi w klimatyzowanych klatkach na kołach, na te mirabelki i tramwaje, na szpaka przeglądającego się w kałuży i staruszków za rękę...
    Też dziwi mnie, skąd tyle orchidei, skoro mogłyby być bardziej lokalne kwiaty, a pelargonie to już w ogóle są najlepsze! :)
    Aż zapachniało latem...

    OdpowiedzUsuń