piątek, 1 kwietnia 2022

Prasówka cd.

 

1. Przełom w fotowoltaice. Od jutra gorzej! – zachęcający tytuł zniechęciłby do czytania nawet nieboszczyka. Czyżby wiosenne roztopy? Przełom Dunajca dotykają każdego roku. Chyba że nawet śniegu zabrakło. Tylko co zostało przełamane? Darmowe korzystanie z dobrodziejstw słońca? Wprowadzono opłatę klimatyczną za dziurę ozonową gotową do wdychania dla każdego bez względu na jego seksualne preferencje?

2. Młoda aktorka rozwija się tak szybko, że trzeba dwa razy popatrzeć jak powłóczy wzrokiem sprzed ścianki reklamowej, żeby dostrzec na niej ubranie. Tylko patrzeć, jak zagra na żywo scenę wyreżyserowanego orgazmu z szympansem, bądź szympansicą i zademonstruje starannie zaplanowanym przypadkiem świeżo wykonany tatuaż skradający się ku wnętrzu pochwy.

3. Dwucyfrowa inflacja cichuteńko zagościła na sklepowych półkach i nie opuści nas aż do śmierci, jak w szanującym się, choć nieco staromodnym małżeństwie. Nie jestem ekonomistą, ale może być tak, że rozdawanie „za darmo” zbyt wielu przywilejów sprawia, że pozostali pokrywają koszt tej „dobroczynności”, gdyż już starożytni wiedzieli, że "darmowy obiad nie istnieje - ktoś musi zapłacić"!

4. Wspominałem już o eskalacji rządów. Ten, któremu obecnie najbliżej do światowego ucha, cztery tygodnie temu żebrał o wsparcie. Tydzień później zaledwie prosił. W zeszłym tygodniu był już „po imieniu” z głowami państw ościennych i karcił ich, jak niesforne szczeniaki. Obecnie jest wściekły podobno, bo Niemcy zdecydowali się podtrzymać jego wojenne wysiłki, lecz dzisiaj kaprysem tego, co zamawia na świecie gratisy, są inne pozycje w inwentarzu, niż to, co ma zostać wysłane. Naprawdę boję się, kiedy przemawiając do naszych wyciera sobie gębę nazywając mnie „bratem”. Sposób, w jaki to mówi sugeruje, że jutro będzie „starszym bratem”, a pojutrze…

5. Świat, nękany wschodnioeuropejskim podjudzaniem, skłania się ku rezygnacji z tak zwanych węglowodorów od najtańszego dostawcy. I nikt nikomu nie mówi, ile ta solidarność będzie nas wkrótce kosztować. Półgębkiem wspomina się o dywersyfikacji, rosnących kosztach, inflacjach wynikających z przyczyn zewnętrznych, chwilowych trudnościach (rzecz powszechna ogłaszana w PRL), a fakty są takie, że za chwilę dziesięć złotych nie wystarczy na bochenek chleba, czy litr paliwa. Bo to są zbieżne w cenie artykuły. Gierek umarłby powtórnie, gdyby umiał zmartwychwstać – w Polsce mamy kłopot z węglem!

6. To chyba miało być ostrzeżenie, uwikłane w słowa, dzięki którym informacja nie zabrzmi, jak dyskryminacja odmienności wyznaniowej, albo chronicznego lęku przed obcymi. A przecież jest. Bo każdy z ludzi czując głód jest rozdrażniony niezależnie od wiary, chęci, czy siły woli, szczególnie względem obcych. Ramadan nie sprzyja wycieczkom innowierców i kompletnie bez znaczenia staną się oficjalne raporty, gdy turysta spotka się w ciemnym zaułku z jataganem. Może lepiej przeczekać nerwowe chwile w bezpiecznym porcie, niż bezmyślnie jechać do wyznających Boga o innym imieniu w czas nieprzychylny?

7. Wojna informacyjna, to coś, w co łatwo dać się wplątać i przestać rozpoznawać, co tak naprawdę się dzieje. Jeszcze niedawno połowa Polaków zaangażowana była w walkę o „niezależne media”, żeby móc słuchać różnych narracji, a nie tylko tej oficjalnej, narzuconej nam odgórnie. Minęła chwila nieistotna w historii świata i możemy oglądać konflikty wyłącznie z jednej strony – pandemia, wojna… wieści kolportuje wyłącznie jedna ze stron, a druga zakrzykiwana jest tak głośno, że może naprawdę coś kryje się pod tym jazgotem? W cieniu wielkich dramatów kryją się niewiele mniejsze szubrawstwa, zepchnięte na dalsze strony tabloidów, albo skromnie przemilczane, bo dzieją się niesamowitości, którymi lepiej się nie chwalić nawet na marginesie. Przy okazji - równie mocno walczyliśmy ze stutysięczną emigracją usiłującą przekroczyć nasze granice zaledwie kilkadziesiąt kilometrów na północ od miejsca, przez które (ku naszej nieustającej radości) przeszło dotąd chyba trzy miliony. I idą dalej!

8. Deficyt w budżecie mocno wzrośnie – powiedział pan szafujący publicznymi środkami bez umiaru w majestacie właśnie stanowionego prawa zapewniającego mu dożywotnią bezkarność. Bo przecież obcym dać trzeba wszystko, czego nie dało się swoim. Oczywiście – nie z prywatnej skarbonki, lecz z puli pozyskanej od nadzorowanego stada. Dlaczego pozostałe rządy nie są tak hojne i rozrzutne? Pochlebstwa miodopłynnie kalają uszy naszej elity, bo mądrzejsi wolą powiedzieć kilka słów, niż radzić sobie z problemem o trudnym do zgadywania horyzoncie czasowym i finansowym. Niech martwi się głupszy!

9. Och! Jak rozczuliła mnie troska WHO o światowe zdrowie, a raczej jego brak w obliczu nadchodzących (być może skrupulatnie zaplanowanych w zaciszu salonów) Armagedonów. Niemal się popłakałem ze wzruszenia. Instytucja budżetowo zależna od „datków sponsorów” wydaje seryjnie kolejne dramatyczne prognozy na najbliższe lata. Jeśli nie nastąpi kolejna wersja wariantu, bądź odmiana mutacji niemiłosiernie nam panującej, dziarsko kroczącej zagłady, to może nadejdzie inna, dotąd nieznana, litościwie przewidywana dopiero na rok następny? Wszak firmy farmaceutyczne nie poskąpią ułamka zysku, by globalną grozę pogłębić. Ba! Jeśli zajdzie potrzeba – rozpylą „przypadkiem” trochę świństw z tajnych laboratoriów zbrojeniowych państw zbyt mało znaczących, by je ktokolwiek podejrzewał o szatańskie zapędy. Kiedyś nazywało się to inwestycja – włożyć, żeby wyjąć więcej. Jak nazywa się teraz, to już nie wiem. Chyba pobłądziłem.

10. A jeśli? Szukając wątku reklamowego – znalazłem antyreklamę bezpośrednią. To rzadkość i grzech byłoby nie wspomnieć. Zagraniczni turyści zaczęli masowo odwoływać rezerwacje i rezygnować z przyjazdu do Polski. Dlaczego? W przekazie biur podróży i przemycanych w TV nowinach (żeby nie powiedzieć w folderach reklamowych) widzą martwe ciała na ulicach, w rowach itd. Bliskość wojny i wszystkie okropne konsekwencje z tym związane. Dlatego nie. Absolutnie. I rozumiem przesłanie – też nie chciałbym pojechać na egzotyczny wypoczynek i musieć uciekać przed czołgiem, albo rzezimieszkiem uzbrojonym w bejsbol, czy koktajl Mołotowa. Świadomie nie zrobiłbym tego własnym dzieciom nigdy. Trudno. Niech jadą w spokojniejsze rejony. Na krańcach systemu nerwowego zamieszkał jednak niepokój – a jeśli to prawda skrupulatnie przede mną ukrywana? Jeśli naprawdę bejsbole pospołu z koktajlami penetrują już nasze ulice? Bo to pierwszy raz ktoś ukrywa tragiczną prawdę przed pospólstwem? Każdy tak robi. To oczywiste.

6 komentarzy:

  1. jak się co niektórzy w strzelaniu podszkolą, to będzie ciekawie, tym bardziej, gdy pan wiceminister od sportu zapowiedział, że na pewno wzrośnie liczba uzbrojonych obywateli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawie będzie, jak będziemy chyłkiem przemykać się ulicami pod naporem obcych. a broń śle im cały świat. kto wie, co przywieźli ze sobą. nie sądzę, żeby przepisy dotyczące pozwoleń na posiadanie broni pozwoliło tubylcom na masowe zakupy i dozbrojenie się.

      Usuń
  2. Odcięłam się od wszelkich wiadomości, faktów i dzienników, raz w tygodniu kupuję Angorę, tam są przedruki po czasie i to mi wystarcza by się nie martwić i nie wkurzać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest to jakieś rozwiązanie, choć przyszłość ignorowana, czy nie i tak nadejdzie.

      Usuń
  3. Jeśli nadejdzie i tak i nie da się przed nią uciec to chyba najzdrowiej schować głowę w piasek a na cały świat wystawić doopę. Ale dobrze, że jest taki ktoś jak Ty co bije w tarabany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jestem tchórzem. mówię mniej niż się boję. i nauczyłem się w końcu być egoistą. boję się, ale to jest mój strach przed nieznanym. nie każdy lubi ściągać gacie, czy biustonosz przed publiką. wolę małe życie w bardzo wąskim i wysmakowanym towarzystwie. i nie cierpię obcych - bez względu na wiek, płeć, wyznanie, preferencje seksualne, czy powody, dla których mnie napastują.

      Usuń