piątek, 8 kwietnia 2022

Wyznanie.

 

       

A gdybym dziś właśnie powiedzieć miał KOCHAM, wystarczyłby mi zapach prześcieradła, ciągle pachnącego Tobą. Znalazłbym włos wciąż drżący i pełen tajemnic, o których nie zdążyliśmy porozmawiać, nim emocje wystygły, pozwalając nam zasnąć bez pojęcia, w kołysce wzajemnych ramion. Szukam rozmytych śladów na własnej skórze i w książkach stojących odwiecznie pod skrzydłami regałów.

 

A gdybym dziś właśnie powiedzieć miał KOCHAM, wystarczyłby mi obraz Ciebie w lustrze, jak poprawiasz makijaż przed wyjściem, albo sprawdzasz, czy nie staniesz się niechcący sensacją biurowych plotek, bo właśnie wyjęłaś z szafy nową sukienkę, która chwilowo niechętnie otula Twoje wątpliwości kreską obcej wyobraźni. Wystarczy że znikniesz na chwilę, a już muszę zamknąć oczy, udając że wciąż jesteś na wyciągnięcie ręki.

 

A gdybym dziś właśnie powiedzieć miał KOCHAM, wystarczyłby mi smak minionej nocy, okraszony spełnieniem wykrzyczanym w sufit samotnego sąsiada, który być może oszalał z zazdrości, bo teraz trwa cisza kamienna, niezmącona, styczniowa. Wargami zebrałem najdrobniejsze kryształy rodzące się w zamęcie współistnienia, bym mógł je teraz, po jednym wybierać czubkiem języka, licząc, że wystarczą na dowolnie długie zawsze.

 

A gdybym dziś właśnie powiedzieć miał KOCHAM, wystarczyłby mi dotyk, jakim oddzielam ciepło Twojego ciała od nieskończonego zimna zewnętrza. Dłonią potrafię już wymodelować każdą wypukłość i najdrobniejsze wklęśnięcie. Bliznę, o której dawno zapomniałaś, lub wczorajszego strupka. Wystarczy tylko, że świat pozwoli nam zapomnieć o sobie, milcząc wyniośle nowym, luksusowym dzwonkiem telefonu.

 

A gdybym dziś właśnie powiedzieć miał KOCHAM, wystarczyłby mi krzyk spełnienia, kiedy bezwolnie mordujesz dłońmi prześcieradło, zaciskając w spazmie palce i kalecząc je do krwi. Żadna pralka nie upierze go wystarczająco, by zapomniało tę krzywdę, lecz ono poprosi o jeszcze. O więcej, o wszystko, byle trwać z Tobą w ekstazie, która nie zna czasu i przestrzeni. W takim krzyku rozpuszcza się szkło, a fala uderzeniowa rodzi gniewne burze na powierzchni słońca.

 

A gdybym dziś właśnie powiedzieć miał KOCHAM… zabrakłoby mi zmysłów, bo przecież... czym jest zaledwie pięć dostępnych mi wymiarów, wobec nieskończoności wrażeń? Nie potrafię, choć uczę kaleki język wciąż nowych słów, patrzę przenikliwiej i bardziej subtelnie. Zazdrościć mam babiemu latu? Dmuchawcom na wietrze? Nie! Niech to one mi zazdroszczą, bo potrafię powiedzieć ubogie KOCHAM CIĘ, nie dbając o rozpiętość słowa, aby nieudolnie scalić w sobie niepospolitość magii współistnienia.

 

A jeśli teraz powiem KOCHAM – czy dosięgnie choć cienia Twojego istnienia? Uwierzysz? Poczujesz jego ciepło rozlewające się tam, gdzie dotrzeć zdołamy dopiero pojutrze? Muszę chociaż spróbować, nawet, jeśli to będzie jedynie jąkanie nieśmiałego nastolatka o buzi pełnej pryszczy do tej... najpiękniejszej:

 

KOCHAM CIĘ!

6 komentarzy:

  1. Przecież wiesz.... że pięknie to napisałeś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ech... pięć razy chciałem już to poprawiać ale nie mogę - bo nigdy nie skończę poprawiania.

      Usuń
  2. cokolwiek napiszę zabrzmi banalnie, więc tylko powiem - tekst przepiękny, niczego nie poprawiaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zamierzam. żeby poprawić - trzeba umieć lepiej. gdybym był w stanie - zrobiłbym to od ręki.

      Usuń
  3. z kruchą wiedzą
    o sobie
    stałam z boku
    pędzlem kolorowym
    malując
    czarne kreski
    spóźniona zawsze
    na tym przystanku
    na którym czekałeś
    od kiedy
    jesteś
    nie patrzę w tył
    ani przed siebie
    tylko tu i teraz
    z tobą
    jestem szczęśliwa


    A tak mnie natchnęło po przeczytaniu Twojego pięknego wyznania, bo myślę sobie, że szczęśliwa ta, do której pisałeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. brakowało Twoich wierszy. blog pusty, porzucony, jak zapomniany cmentarz.
      wróć - proszę.

      Usuń