W koronach drzew łopocą foliowe strzępy nie gorzej od kurków na starych dachach. Na placu zabaw pisklęta opatulone po czubek nosa zjeżdżają z blaszanej zjeżdżalni. Kot, oblizując się wyruszył na łowy i nasłuchuje, czy w żywopłotach zdążył już posiać trwogę. Psom z zimna kurczą się pęcherze, więc zadzierają nogę przy każdej okazji, nie zważając na nieukrywany pospiech trzymającego drugi koniec smyczy. Zimne słońce skrupulatnie omija zakamarki i kreśli popołudniowe godziny tylko na gładkich ścianach szczytowych. Kominy nawołują się sygnałami dymnymi, zeszłoroczne trawy ostrzyżone na jeża czekają wiosny patrząc na klonowe afro. Pojemniki na odpady wypełniają się, choć ruchu na osiedlu nie widać.
Koniecznie koniom przeczytam tytuł, w końcu koniczyna to samo zdrowie...patataj patataj
OdpowiedzUsuńmroczny jeździec
miłego patataj!
UsuńPoetycko to brzmi !
OdpowiedzUsuńchyba już się od tej łatki nie uwolnię.
UsuńJest tu coś z melancholii obserwatora, który dostrzega nie tylko ruch, ale i jego ślady, nieobecność wpisaną w obecność. Szczególnie mocno wybrzmiewa cisza osiedla – niemal echo po ludziach, których nie widać, ale którzy zostawiają tropy w odpadach, w niespokojnym rytmie psich kroków.
OdpowiedzUsuńładnie to nazwałaś - echo po ludziach. a wokół pustka. krajobraz jak po wojnie.
Usuńprzypomniał mi się tytuł książki, krajobraz po meblach.
UsuńTe foliowe reklamówki i inne strzępy to ohydna plaga równa tym egipskim.
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że istnieją jeszcze metalowe zjeżdżalnie, a byłam przekonana, że już absolutnie wszędzie króluje plastik. Jest jeszcze nadzieja dla świata?