Pozwalam się oczarować widokiem warkoczy wystających parami spod kapturów. Może to obrona przed moją lekkomyślnością, bo w głowie rósł scenariusz jak z horroru. A było tak:
Sztuczna inteligencka w zmowie (związku?) z cyberprzestępcą okradli mnie z cyfrowej tożsamości. Szczęśliwie wciąż jestem jednostką analogową, i jako taki przetrwałem zmasowany atak, jednak gwałt, nawet wirtualny, burzy spokój sumienia.
Na takim tle nastolatki z pieczołowicie zaplecionymi warkoczami i wstążkami na ich końcach wyglądały niewinnie i kusząco. Pewnie i bez tła byłoby tak, ale czy wtedy zdołałbym je dostrzec?
Na przystanku okolicę lustrował Zielony Beret płci utajonej. Wyglądał(a) jakby owinęł(a) się grubą warstwą słoninki, zanim wciągnęła panterkę. I słusznie, bo wiał wiatr nadający się do studzenia drinków. A ponieważ był łaskaw wiać mi prosto w twarz, doszedłem do wniosku, że jestem biedny.
Tak nafaszerowaną pikę wrzuca się na głęboki tłuszcz, czy do piekarnika? Albo wędzona na wyprawy... Wysysanie szpiku z piki, ślinka leci...
OdpowiedzUsuńSzpik wieprzowy, czy wołowy, przyprawy...aleee
mroczny