Rzeczywistość mnie dopadła, i
to bynajmniej nie ta ponura. Po prostu – zdarzyło się życie i brakuje czasu na
pisanie, bo kiedy się żyje, to na pisanie czasu zawsze brakuje. Czasami brakuje
czasu nawet na jedzenie, a są tacy, którzy oszczędzają na spaniu i innych
przyjemnościach. Ponieważ jednak powoli stałem się nałogowcem, to wykradam tej
rzeczywistości jakieś okruchy, a w głowie zbieram widzenia, żeby je później
rozsypać po stole i dostać po łbie, że kruszę i śmiecę jak ta przysłowiowa już
świnia, która w życiu do stołu nie usiadła. Zmarnowałem tyle widzeń, że mi
wstyd przed sobą samym, bo pamięć krótka nie uniosła wielu radości, a chodziłem
uśmiechnięty szeroko i do małoletniego życia nie raz oczko puściłem ku
zdumieniu tegoż życia. Albo śmiałem się dorosłości w twarz serdecznie i
niezłośliwie, wzbudzając lekki zaniepokojenie jednostek stabilniejszych
emocjonalnie. Ostrzegam, ze wydarzyło się nic, tyle, że Dość intensywne, więc
dociekanie kto komu co za ile nie mają sensu. Ale. Z jednym z widzeń nie udało
mi się rozstać skutecznie, bo zamieszkało we mnie i usiłuje się powielać letnią
porą.
Pani była pomalowana wielopłaszczyznowo,
jakby zamierzała stać się ruchomą galerią. Żywą, trójwymiarową wystawą sztuki
współczesnej wydzierganej na skórze. Obrazki na łydkach, przedramionach i
ramionach, na plecach poniżej karku i kto wie, gdzie jeszcze. Szła przede mną
tym samym azymutem, więc oglądałem, jak zmieniają się kształty pod wpływem jej mięśni
naturalnie napinających się podczas marszu, jak w podcieniach arkad gęstnieją i
mrocznieją kontury i znaczenia, zerkałem na zmiany perspektywy, kiedy dzieła
zbliżały się bądź oddalały nabierając wydźwięku właściwego chwili. Pani zadbała
o czytelność przekazu, bo obrazki nie były zasłonięte nawet przeźroczystościami
i może to lepsze od zimnych, kamiennych sal muzealnych? O pani nie potrafię
powiedzieć słowa – ani złego, ani dobrego, tak wiele miała na sobie szkiców i
gotowych kompozycji, że umknęły mi witryny na których zadomowiły się nowe
kolekcje polskich projektantów odzieży, umknęły spocone, biznesowe skupiska i
ciężarne panie przepiękne w swojej łagodności. Mijałem wycieczki szkolne,
spocone, z czerwonymi chustami na szyjach, żeby wychowawczynie odróżniły
własnych łapserdaków, od obcych, którzy też tym samym szlakiem ale z
biało-zielonymi i w te same hamburgery, pamiątki, słodkości, w ten sam skwar,
który na bladych łydkach młodych mam rozbija się o mur braku akceptacji, bo są
sprawy ważniejsze niż karnacja, kiedy młody głód drze się pod niebiosa, albo
ciekawość go pędzi w świat wielki i niepojęty. Patrzyłem na dziecię w wózeczku
ubrane w biało-różowo-błękitne wdzianka i płci się nie dopatrzyłem, choć kolczyki
w uszach już miało – ale – może mama preferuje mężczyzn strojnych w biżuterię?
Kto wie?
Ja wczoraj w aptece podziwiałam wysokiego młodzieńca (chyba), który od pasa w dół był ubrany po męsku, wyżej natomiast aparycja raczej kobieca, nawet paznokcie na różowo miał pomalowane...a mimo upału schludniejszy był ode mnie, ciekawe jak to robi?
OdpowiedzUsuńkarampuk - pamiętasz? mamo-tata, babo-chłop - bezpłciowa jednostka wprawiająca otoczenie w stan niepewności i dylematów. kiedy zawieszę na takim okazie wzrok, mam kłopot, żeby zrezygnować zanim moje patrzenie zacznie być uciążliwe i niegrzeczne.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"Codziennie świat spada z leukadyjskiej skały,
sformatowane dni idą pod nowy zapis,
pracują głowice, kasują i nagrywają,
czasem piasek ocali strzęp zapisu i poda
dalej jako cytat, lekcję, algorytm,
ściągawkę, kawał, hasło w grze w głuchy telefon –
tak się obraca świat w nierzeczywistość,
sztuka zwycięża."
("Wiersz dla Becky Lublinsky" - A. Sosnowski)
Pozdrawiam:)
Leno - zapisałbym się do Ciebie na naukę, ale wiem, że zanim osiągnąłbym Twój poziom dawno już wiatr rozsypie pozostałości po mnie. Czekam na chwilę,m kiedy komentarz będzie obrazem lub zapachem, bo dźwiękiem już się zdarzał.
UsuńMa teraz dokładnie tak samo. PS. A nie mogłeś zaprosić kolorowej pani na kawę i w spokoju pokontemplować galerię?
OdpowiedzUsuńnie zaczepiam obcych na ulicach. to jak dla mnie ekstrawagancja nieuzasadniona.
Usuńa biletomatu kobieta nie miała w widocznym miejscu.
Zacnie, ale w tym konkretnym przypadku byłbyś usprawiedliwiony:)
Usuńnie sądzę. szła zdecydowanie dokądś. a nie jak billboard na kółkach.
Usuńpoza tym sam sobie mam usprawiedliwienia wystawiać? to już jest chyb dyktatura.
Trzeba mieć odwagę, żeby się udekorować na zawsze. Bo pozbycie się tych malunków łatwe nie jest, a co jak się znudzą? Może wtedy przybywają następne? Same w sobie też stanowią ciekawy nurt, dla mnie wystarczy bez połączenia z żywym podkładem.
OdpowiedzUsuńto odwaga, czy głupota?
UsuńKiedy intensywnie żyłam, wszystko o czym pragnęłam napisać, było w mojej głowie. I tak przez dwadzieścia kilka lat. Kiedy przestałam tak intensywnie żyć, napisałam wszystko co chciałam. I stwierdzam, że tak jest dobrze, aczkolwiek inni to potępiają. Że ja żyję tylko w dziczy i fantazji albo w okrojonym gronie ludzi i to z rzadka, a nie odwrotnie; nie otaczam się wianuszkiem ludzi, a dziczy nie odwiedzam na tyle mało, by móc zatęsknić. Mam jej pod dostatkiem. Ludzi mi wystarczy. Mam czas – mogę pisać.
OdpowiedzUsuńPodziwiam takie osoby, które uczyniły z siebie dzieło sztuki. Kiedyś byłam zapatrzona w taką sławną tatuażystkę (oczywiście sławną w kręgach zainteresowań). Kat von D to kobieta o intrygującej urodzie. Moim zdaniem przekroczyła najodważniejszą z granic, zrobiła sobie subtelny tatuaż nawet na twarzy. I nadal wygląda gustownie.
Kiedyś byłam nałogowcem w innej dziedzinie, mianowicie w piercing'u. Po kilku latach postawiłam na naturalność i jedyne co sobie zostawiłam na pamiątkę, to poprzekłuwane uszy.
Nie popieram przekłuwania uszu u dzieci. To powinna być dojrzała decyzja osoby dorosłej.
kaleczyć ciało, to nie jest dobry pomysł bez względu na wiek. gdybym miał mieć dziury w czymś tak doskonałym jak skóra, to na pewno nie na własne życzenie.
UsuńKiedyś było to kwestią estetyki, podobało mi się to. I w zasadzie nadal podoba, ale od kiedy nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie "po co ci to? co ci to daje?", tak nie skłoniłam się ponownie do tych ozdób.
Usuńozdoby absolutnie mi nie przeszkadzają. uważam wręcz, że ludzie chcą się podobać i demonstrować własną estetykę, ale kaleczenie siebie, to jest zły kierunek moim zdaniem.
Usuń