Zszywam, chociaż szyć nie potrafię, a
ty dajesz mi kawałeczki tak małe, że muszę wytężać zmysły, żeby nie pogubić.
Ofiarowujesz mi fragmenty i detale istnienia. Nie mojego, lecz twojego.
Takiego, którego nie zna nikt poza tobą. A teraz wkładasz je w moje ręce
powolutku i ostrożnie. Ze wstydem, który każe ci schować oczy gdzieś w zagłębienie
mojego obojczyka. Czuję, jak dołek wilgotnieje i napełnia się łzami podobnymi
do tych, o których dopiero co wspominałaś, że je w poduszkę upychałaś ciemną
nocą, kiedy gryzłaś palce tak mocno, by później chować dłonie po kieszeniach,
żeby się nie tłumaczyć.
Opowiadasz kolejną historię. Krótką,
dawną, może nieco wyblakłą, albo podkolorowaną za mocno. Twój szept rozpływa
się po mojej szyi i drażni ciepłem delikatną skórę tuż za uchem – jakby to był
niesforny kosmyk włosów, albo język sprawdzający, czy uda się mu skierować mnie
na ścieżki erotycznych doznań. Kolejna drobniuteńka opowieść otula mnie intymnością i
ciepłem jeszcze nie uszytej kołdry, pod którą ukryć się damy radę we dwoje,
jeśli poradzę sobie z jej szyciem, a ty znajdziesz wystarczająco dużo treści.
Nie spieszmy się, niech będzie nam schronieniem, gdy wszystko inne zawiedzie.
Jeszcze jedna łatka sfruwa
zawstydzona z twoich ust, a ja biorę twoją twarz w dłonie, bo chcę widzieć, jak
słowa splatasz w całość niedoskonałą, niepełną i połataną nadziejami. Zanim opowieść
skrystalizuje we mnie zrozumieniem widzę, jak drżą ci wargi, jak oczy patrzą z
obawą, czy nie znajdą we mnie pogardy. Uczuć zimnych i bezwzględnych. A ja tak
bardzo lubię patrzeć, kiedy w oczach zasnutych mgłami wspomnień przepływają jesienne
poranki, czy zimowe wieczory, ludzie, których nie poznam już nigdy, albo ci,
którzy zdarzyć się jeszcze mogą.
Patrzę z zachwytem, jak twoja twarz
oplata się pajęczyną rozkojarzonych nerwów chcących wypłynąć na policzki
skomplikowanym labiryntem. Słucham oddechu, w którym wciąż jeszcze żyje
historia. Całą ciebie słucham; stworzoną z tych drobnych zauważeń, spostrzeżeń
i nieistotności. Gdyby nie one, byłabyś dzisiaj innym człowiekiem. Albo w ogóle
nie byłoby ciebie.
Opierasz dłoń na mojej piersi, jakbyś
chciała rytm słów dostosować do rytmu mojego serca, lecz ono rozgrzane miękką
czułością przyspiesza i szuka twojego towarzystwa szamocząc się i tłukąc. Nie
umiem się bronić przed twoją dłonią, więc pozwalam jej leżeć i tylko się
uśmiecham, kiedy skóra naszych ciał wymienia się gorącą wilgocią, a we mnie
gaśnie zrozumienie słów…
Na dziś koniec szycia, bo dłonie drżą
mi zbyt mocno i szukają ciebie, a uszy straciły się w zmysłach nienazwanych i
słyszą już tak niewiele. Zasnułaś mi wolę i oczy obrazem, który gardzi
słowami. Jutro znów posłucham, doszyję kolejne łatki, a dzisiaj niech się wypełni
historią, którą warto milczeć we dwoje, aby wspomnienie nabierało wykwintnego
smaku, zamiast bieżącej pobieżności. Zaszyjmy się po głowy w tej niedokończonej
kołdrze, żeby się już oswajała z nami.
Szycie patchworków to wielka sztuka, ale efekty są zadziwiające:-)
OdpowiedzUsuńnawet widziałem kilka. są tacy, którym się podoba.
UsuńCiężko się składa człowieka z puzzli.
OdpowiedzUsuńale kołderkę? dla dwojga? to już nieco łatwiej chyba.
UsuńNie wiem, nie znam się za bardzo. Gdy było nas dwoje, mieliśmy dwie oddzielne kołdry, bo jedna jest za mała i niewygodna - bez przerwy komuś coś nie odpowiada. W ogóle dwie osoby w jednym łóżku to koszmar, jeśli idzie o spanie.
Usuńzależy - od łóżka i osób. a kołderki odpowiednich rozmiarów nie są artykułem niedostępnym.
UsuńBez względu na rozmiar - to zły pomysł.
Usuńale nie bez względu na towarzystwo.
UsuńTo prawda.
UsuńBył ktoś, chciałam, żeby poskładał moje łatki, ale chyba miał za mało doswiadczenia
OdpowiedzUsuńmoże zbyt mało kawałeczków mu podrzuciłaś?
Usuńludzie są nieumiejętni i trzeba sporo wyrozumiałości w trakcie szycia. z obu stron.
ja mam maszynę, a i ręcznie potrafię, pomogłabym, gdyby ktoś tylko chciał spróbować...
Usuńmaszyna... to zbyt nowocześnie.
Usuńnikt nie chce? to zdumiewające.
:)
OdpowiedzUsuńBa, gdybyż to o kołdrę chodziło, byłoby banalnie proste, bo kawałek do kawałka można dodać, ale relacji dwojga nie pozszywasz bez bólu i łez.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
ba, gdyby świat był prosty, to można byłoby sobie zbudować niejeden.
UsuńOko i ta Pani = WM! Albo tylko Oko!
OdpowiedzUsuńalbo tylko opowiadanie. kursywą staram się pisać z wyobraźni.
UsuńOpowiadanie też się skądś biorą:)
Usuńkiełkują. trochę czytam, trochę patrzę, słucham, czuję i gdybam sobie bez cenzury.
Usuńw naturze wolę nie sprawdzać własnych pomysłów, bo niektóre są dość radykalne.
Witaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"znam słowa
które jak atropina
rozszerzają źrenice
zmieniają kolor świata
po nich
nie można już odejść"
("Czy mogę" - M. Hillar)
Pozdrawiam:)
są też słowa, po których nie uda się zostać. i też zmieniają kolor świata.
UsuńBardzo malarski tekst.
OdpowiedzUsuńA ja Cię zapraszam do miasta Bruno Schulza.
:-)
a cóż miałbym robić w Drohobyczu?
Usuńlokalizację mam tak zacną obecnie, że wyparłem się innych.
A może jednak?
Usuńdziękuję, ale nie. jestem lokalnym patriotą. u siebie się czuję i nie chcę tego zmieniać.
UsuńTo szkoda, bo tekst o Bruno Schulzu opublikowałam na swoim blogu głównie z myślą o Tobie. Doceniam bowiem Twoje sugestywne i bardzo plastyczne pisanie.
Usuńi chciałaś mnie wysiedlić stąd? ja tu zarosłem tubylczością dobrowolną i chcę być uporczywy w tym moim chceniu - a nawet dożywotni
UsuńNawet mi to do głowy nie przyszło.
Usuńuff... cale szczęście. opisy piękniejsze od miasta. czytałem i oglądałem.
UsuńTakie kołderki ładne są i ich szycie rządzi się swoimi prawami. Kawałki muszą być dokładnie przycięte, więc tej kołderce nie wróżę perfekcyjności.
OdpowiedzUsuńw sumie nieistotne - ważne, że razem.
Usuń