piątek, 1 czerwca 2018

Dyfuzja.


Słońce bez litości obnaża bladość ciał i pastwi się demokratycznie - nad wszystkimi. Siwowłosa pani wyciera szyjkę plastikowej butelki, żeby zaczerpnąć choć łyk wody niegazowanej i ciepłej, a woda ledwie przykrywa dno ćwierćlitrowego opakowania. Wiekowy pan zamiast wąsów nosi zmarszczki wystarczająco bogate, żeby skutecznie imitować. Cierpliwie czeka w pełnym słońcu na swoją panią, by dopiero dwukrokiem przejść jezdnię i oddać się w dłonie cienia. Pies marki labrador wdzięcznie klimatyzuje się w naukowej księgarni, a mądrość pobiera taktując rzeczywistość ogonem z szybkostrzelnością na poziomie 2-3 Hertzów. Gdyby dać mu jeszcze chwilę doktoryzowałby się zapewne z jakiejś oryginalnej dyscypliny.  Tymczasem dosłownie w nosie ma zakazy i ostrzeżenia, że lody i ogony wstępu nie mają, kiedy usiłuje wymienić się ciepłem z podłogą. On już wie, że ciepło jest najbardziej leniwą formą energii i słabo się wchłania.
Pani w pomarańczowej bluzeczce usiłuje się nie pocić i na dobre jej to nie wychodzi, bo gubi radość własną i pogrąża się w zniechęcenie, bobasek z wnętrza wózeczka grucha w najlepsze zapraszając świat cały. Panie obficiej wyposażone na stałe mijają te, których obfitość jest chwilowa, na pojedyncze miesiące – jedne i drugie potrafią uśmiechem obłaskawić otoczenie. Nieostrożność młodości pozwala życiu napiętnować łydkę siniaczkiem marki NIKE, kolejnej tuż nad kostką otwiera cudzysłów, a chociaż niezwykle oszczędnie ubrana owa młodość, to przecież końca cudzysłowu nie dostrzegłem. Widać myśl tajna i intymna wygrawerowała się chwilowo na tym mało używanym ciele.
Mijam lokalną księżniczkę reprezentującą zbiór niedopracowań misternie wyknutych z biedy, chcenia i pychy – troszkę jakości zabrakło, ekonomicznej rozpusty trwającej choć siedem pokoleń, smaku, gustu, wyrafinowania, wyobraźni, ale przecież… Cała reszta już wielkopańska! I działa! Na lokalsów, którzy co prawda nie bardzo przypominają książęta – ale – jaka księżniczka, tacy książęta. Ta akurat na brak zachwytu narzekać nie może, więc słusznie podejmuje wyzwania i śledzi ploteczki z wielkiego świata – odtwarzając w secondhandach podejrzane barwy, czy światowe kroje. Ba! Gesty i pozy!
Zostawiam na chodniku kilka kropel soli mineralnych, reszta zastyga na mnie powodując pewną sztywność ruchów. Płynę i krystalizuję jednocześnie. Wykruszam się. Ale to poza wolą, bo pragnieniem już zahaczyłem o własną łazienkę, żeby zacumować i zmyć z siebie przedpołudnie. Nie bezpowrotnie – aż takim pyszałkiem nie jestem. Zmyć, do obiadu niechby. Ale nie wyrzec się wcale. Ciepło wślizguje mi się pod pachy i w bieliznę. Liże mnie i nawet nie musi nic mówić – wzięło mnie. Dopadło i nie puści, choćbym je zimnym strumieniem chciał zlinczować. Wróci jak stado hien głodnych w obliczu krwawiącego organizmu. Wszystko jest kwestią cierpliwości. Zza ucha spływa kolejna sugestia osiadając w podobojczykowym dołku.

36 komentarzy:

  1. Uporczywe to jest. A burze tylko mijają dookoła mój dom i przynieść ulgi nie chcą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie również omijają. ostatnia składała się z większej liczby pomruków, niż kropel deszczu.

      Usuń
  2. Podobno dobrym sposobem na upały jest trzymanie stóp w misce z chłodną wodą, ale w domu trzeba być...gdybyż choć wiatr powiał! W galerii handlowej tłumy, bo tam klima działa!
    Burza kręci się dookoła, ale deszczu ni widu ni słychu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrym pomysłem jest zanurzyć firanę w misce z wodą - napije się i schłodzi wiatr wpadający do domu.

      Usuń
  3. Podziwiam, że w tym upale widzisz coś jeszcze poza własnym potem na źrenicach. Ja nie widzę nic, nawet potu, gdyż zwykle nie bywam. Cieniste kąty własne opuszczam jedynie na dwie przedporanne godziny. Tak, jak jelenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uczę się korzystać z pogody takiej, jaka akurat jest. nie narzekam ani na zimno, ani na ciepło.
      ludzie marudów nie lubią z definicji. o jelonkach wypowiadał się raczej nie będę, żebym nie wyszedł na takowego.

      Usuń
    2. Nie marudzę! Po prostu nie bywam:))

      Usuń
    3. mi się zdarza bywać.

      Usuń
  4. Witaj, Oko.

    "Nie tylko źle jest na ziemi,
    w raju jest też niewesoło:
    Patrzcie - kroplami wielkiemi
    pot z twarzy spływa aniołom.

    Nic im się nie chce - wiadomo -
    ogłupia straszliwy upał.
    Nawet ów motyl z Kiplinga
    w upał by także nie tupał.

    Mój Boże, i Bóg Staruszek
    dzień cały wodę sodową
    trąbi, miotełką od muszek
    machając sobie nad głową.

    I małpki pomizerniały,
    i szyje schudły żyrafom.
    Piotr Żydów wpuszcza i robi
    gafę, panie, za gafą.

    Od rana aż do wieczora
    anioły wzdychają, wzdychają,
    pokotem leżą na łąkach
    i piwem się polewają.

    Opustoszały jezdnie,
    a w kramach święci rozliczni
    mruczą: - Uff, to już jest nie-
    takt meteorologiczny."
    ("Upał w raju" - Konstanty Ildefons Gałczyński)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja pojadę ulubionym Młodożeńcem:
    "Lato

    pstro, pstrawo.. pstrokato...
    lato...
    białe - czerwone - zielone
    szale - falbany falują, szaleją
    w alejach..

    upał opala owale
    i smaży dekoltaże,
    gdzie zerka lalkowaty lowelas
    w lakierkach...

    kokota łasi łażącego kota..
    wszystko odziane mniej - niż cieniej
    od cienia ucieka -
    spieka...

    więc w barze
    bombardując bufeciarzy
    panowie piją pieniące się piwo
    w rozgwarze
    za kufem kuf, za kuflem kuf -
    UF - jak ciężko
    "skandal" skanduje litera po literze
    wylizany literat oblewając likierem no -
    tatki w notesie..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o rany... więcej mięsa w komentarzach niż w treści.
      sympatycznie zabawy ze słowami.

      Usuń
    2. że niby zawartości, albo wartości.

      Usuń
    3. Wniosek:
      inspirujesz nas!

      Usuń
    4. interesująca sugestia - opis kilku spoconych tubylców zaowocował wspomnieniem wierszy?

      Usuń
    5. Sam to spostrzegłeś - skoro w komentarzach zauważyłeś więcej treści niż w Twoim tekście, to znaczy że wpłynąłeś na nasze mózgi stymulująco.

      Usuń
    6. znaczy, że czas wywinąć blog na lewą stronę.

      Usuń
  6. Dzisiaj jakby chłodniej/łagodniej, można odsapnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. od czego? jeszcze się dobrze zimowe chłody nie skończyły, a już odpoczywanie? a za chwilę listopad i marudzenie, że zimno i mokro? bierz, co jest i ciesz się słońcem.

      Usuń
    2. Przecież się cieszę, to Ty jęczysz, że coś tam gdzieś spływa.

      Usuń
    3. to coś, to sugestia. i z temperaturą niewiele wspólnego miała.

      Usuń
    4. Pomyślałam o miejscu, czyli sugestia skuteczna.

      Usuń
    5. to był początek opowiadania do napisania.

      Usuń
    6. Mam inspirujący cytat Juliusza Słowackiego, na zakończenie:

      Otom ja sam jak drzewo zwarzone od kiści,
      Sto we mnie żądz, sto uczuć, sto uwiędłych liści.

      Usuń
    7. zakończenie czego?
      opowiadania, które powstaje?

      Usuń
    8. hmm... chyba myślałam bardziej o długiej liście komentarzy, ale i tu okazuje się, że jak nie stanę, jak nie spojrzę, to jestem (gdzieś) pomiędzy.



      Usuń
    9. nie zrozumiałem. czy to bardzo ważna idea? żeby znaleźć zakończenie?

      Usuń
    10. Nie, nie ważna. Zupełnie nie. Po prostu przez chwilę mój komentarz był ostatnim. Tylko tyle.
      I na tym skończę. Pod tą notką. Lecę wyżej, bo widzę, że coś uszyłeś :)

      Usuń
  7. Dobrze, że się zrobiło ciut chłodniej, bo w Twoim tekście znów upał i pot. Obserwacje udane, ale po poezję nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zimą śnieg, latem słońce - jedno i drugie potrafi zaowocować obrazami.

      Usuń