Wolno mi klęczeć. Przed tobą. I
zachwycać się bezgranicznie. Byle nie z ciekawością, bo to już byłoby
wykroczenie warte co najmniej połajanki i słownej chłosty. Widziałem, choć
przyznać się nie zamierzam, że prowokujesz z premedytacją. Gdzieś spłynie ci
ramiączko ubogiej w materiał bluzeczki, skraj spódniczki „niechcący” zaczepi o mebel.
Albo wędrujesz bosą stopą do garderoby ubrana w kąpielowy ręcznik, żeby w
nieskończoności wieszaków znaleźć kreację, którą świat oszołomisz właśnie dziś,
a w moich oczach szukasz potwierdzenia, jak bardzo.
Czasem zapięcie ręcznika nie uniesie
twojej bliskości i rozchyli ramiona, żeby popełnić samobójstwo i do stóp twoich
nienagannych się rzuci, żeby je pieścić miękkością. A ja ślinę łykam oślepiony
bielą pośladków i kształtem idealnym. Ręce mi drżą, kiedy usiłuję powstrzymywać
własną nikczemną posturę przed jawnym, choć nieuniknionym pożądaniem, a ty niepostrzeżenie
sprawdzasz w zwierciadle, czy skamlę wystarczająco uniżenie. Czy mój zachwyt
nadąża za twoją potrzebą adoracji. Oczywiście nie, więc później obdarzasz
mnie komentarzem, od którego pies podkuliłby ogon i wybrał bezpańskość głodną i
niepewną.
Jemu wolno. Ja z kolan wstaję tylko
wtedy, kiedy żarówkę trzeba wymienić, albo firany zawiesić. Nawet herbatę parzę
dla ciebie nie wstając z kolan, bo uwielbiasz widzieć mój garb zgięty, żebyś
mogła przy minimalnym wysiłku kopnąć mnie od niechcenia jak padlinę, paproch w
chodniku zapodziany, gdzie popadnie. Później klniesz, że kościsty jestem i
skórę ci uszkadzam kiedy mnie kopiesz, a ja nie potrafię być bardziej miękki. Gdybym
nawet miał komu opowiedzieć, jak wtedy klniesz – nie uwierzyłby mi nikt, bo
pomysłowością zawstydziłabyś marynarzy latami szlifujących obelgi i
wymieniających się doświadczeniem starym jak potrzeba żeglowania.
Kładziesz stopy na moich plecach i
książkę czytasz, pijąc herbatę, którą przygotowałem. Czasem próbujesz piętą
odsunąć mój kręgosłup poza achillesy profilujące twoje stopy, czasem wyślesz
mnie żebym okno uchylił, albo przyniósł owoc, lub słodycze. Czasem zażądasz,
abym aportował łyżeczkę, bo bawi cię upokarzanie mnie i zerkasz spod
wypielęgnowanych rzęs, czy udało ci się złamać we mnie wszystko, co nie jest
zachwytem bezgranicznym, czy wreszcie stałem się pomiotłem idealnym.
Choć oboje wiemy, że to niemożliwe,
to jednak sprawdzasz, czy istnieje w tobie granica satysfakcjonującej hegemonii
i czy jesteś w stanie ją zmiażdżyć. Dlatego insynuujesz, napierasz, wymagasz i
drążysz ilekroć znajdziesz we mnie domniemanie buntu, bólu, czy protestu. Potrafisz
wynaleźć we mnie wady w każdym calu mojego nikczemnego jestestwa, opluć z jawną
pogardą słowa i gesty, chociaż ja już dawno stałem się niemową, a gestykulację
ograniczyłem do fizjologii i realizacji poleceń. Nawet kuchenna ścierka
zachowuje się swobodniej, bo czasami podryguje na wietrze, kiedy moja
niedoskonałość nie zdąży okien pozamykać.
Straciłem wiarę już tak dawno, że
nawet nie potrafię określić kiedy. Wiarę, że istnieje kres twojej woli i chęci
sprawienia nam niespodzianki. Poszukiwań upokorzenia sięgającego ponad moją
miarę, czegoś, co zgwałci mnie i pozbawi tchu. Co mnie nie zabije, lecz
doprowadzi do konwulsji, opęta, pochłonie i stanę się twoim organem
zewnętrznym, reagującym na wszystko, co wokół - zgodnie z twoją nieuświadomioną
potrzebą, niczym tarcza wysuszoną skórą kryta, aby zasłonić przed ciosem twoją cielesność.
Jestem zabawką, która ma dostarczyć tobie
rozrywki. Niewolnikiem opętanym, pokornym i z wolą zdeformowaną, a może nawet
złamaną bezpowrotnie. Tym, który zanim zapyta o zasadność, wykona życzenie,
rozkaz, choćby był najzuchwalszy i obrazoburczy. Jak przedłużenie twojego
systemu nerwowego, zbrojne ramię, lennik bez praw i wyboru… Herbatę pijesz,
kiedy klęczę… I stopy na moim grzbiecie trzymasz, żeby nie zmarzły na
marmurowej posadzce… kątem ucha słyszę, jak upuszczasz srebrną łyżeczkę
dźwięczącą pośród podłogi zanurzonej w chłodzie poranka. Nie merdam, żebyś nie
poskromiła mojej pochopności. Żebyś mnie nie kopnęła. Czekam na rozkaz… Na
kopniaka i pogardę. Gdzieś za mną stygnie twoja łyżeczka… A w twojej głowie
dojrzewają świeżutkie chcenia. Wiem… Pies Pawłowa też wiedział – i co z tego?
Jeden jest i przed nim żadnego – bóg,
a konkretnie bogini. Za nią rozsypane po wszechświecie przykazania do których
dorosnąć nie zdołam, wobec których karłem niedoskonałym będę bezapelacyjnie.
Grzeję się w cieniu majestatu, który osobiście herbatę pije i stopami wytyka
moim plecom ich krnąbrność. Gówniarz, który nawet ambrozji przygotować nie
potrafi…
Pisząc Ci.... że masz talent jestem o tym przekonana.
OdpowiedzUsuńdziękuję.
UsuńStrasznie Panu zazdroszczę tych komplementów. Ja za takie już muszę płacić, darmo nie dają.
Usuńpodyktuj adres bloga - chętnie wesprę dobrym słowem. Kloszard miał wartość, więc zapewne "nowy zeszyt" również będzie wart zauważenia.
UsuńNie ma bloga i w najbliższym czasie nie będzie. Piszę w przypadkowych miejscach, mniej lub bardziej przyjaznych. Jestem niczym płatki moich róż, spadające na chodnik...jedni depczą, inni zamiatają, jeszcze inni nie dostrzegają ale bywa przechodzień , który się zachwyci. dotknie, obejrzy, przytknie do ust i zapamięta. Nie zna, nie pozna ale pamięta. Oto jest coś co sprawia mi radość.
Usuńrozumiem. nawet widziałem, że zamiast komentarza pojawiła się notka w obcym blogu. trochę kukułcza metoda, ale skoro służy - życzę doskonałej pamięci - żeby dało się kiedyś zebrać w całość. albo ograniczonej liczby gniazd, co pozwoli na drobne lenistwo.
UsuńDomina. Ciekawy tekst, paradoksalnie łagodne słowa o krwiożerczej damie.
OdpowiedzUsuńinteresujące doznanie dla obu stron (jak sądzę). nie każdy da radę zając miejsce po dowolnej stronie opowieści.
UsuńFajnie poczytać, jak to wygląda z męskiej perspektywy...
OdpowiedzUsuńmogę liczyć na rewanż? czy to już przegięcie?
UsuńCiężko będzie, bo ani ja bogini, ani mój ukochany nie zdobywca, równouprawnienie w czystej postaci!
Usuńprzecież zabawa z wyobraźni. dasz radę.
UsuńPerspektywa ciekawa.....i jak Ty piszesz. Szacun
OdpowiedzUsuńperspektywa - to fakt. zobaczyłem w ramach prasówki scenkę ze ściany egipskiego grobowca - pani siedzi przy stoliczku i zastanawia się z której urny (tfuj! amfory, wazonu, czy co tam mieli zamiast butelek) napocząć napoje, a przy stoliczku klęczy pan i i usiłuje zgadnąć nie podnosząc głowy. wystarczyło, żeby poszło za ciosem.
UsuńO nieszczęsny Podmiocie Liryczny! Weź się lepiej w garść i wytnij swojej Bogini wspomnianą ścierą w pysk! Sam zobaczysz, że role szybko się odwrócą!
OdpowiedzUsuńTeż jestem zwolenniczką radykalnych rozwiązań, aczkolwiek z jednej patologii w drugą to chyba nie jest optymalne rozwiązanie.
UsuńRównież co do podmiotu lirycznego mam wątpliwości - osobą mówiącą w utworach epickich jest jednak narrator.
występuje druga faza łączności ze wspomnianym Podmiotem, tzn. - brak łączności. i co teraz?
UsuńDo Frau Be. Etam! PS. Polonistą nie jestem, więc mogę się mylić i mylę się pewnie (patrz: Podmioooot vs. Narratooor), ale ścierą - nawet bez fizycznej łączności - prałbym bez litości. Mokrą! Na odlew! Do syta!
UsuńNiedobrze.
UsuńA właśnie, że dobrze. Wszakże mamy równouprawnienie, więc ja też mogę używać ścierek:))
UsuńBycie podnóżkiem uwalnia od tak wielu problemów ,że nie dziwnym- zainteresowanie. Przeczytałam sobie i przyszło mi na myśl ,że nowy zeszyt się otworzył ale... zbudował Pan we mnie o sobie takie strasznie rozwlekłe malowidło ,że teraz wciąż przez owego pryzmat patrzę i nic nie pasuje.
OdpowiedzUsuńto dobrze. niech nie pasuje. może wreszcie przestanę być przewidywalny. nowy zeszyt? a po co?
Usuń...a po to że śpiący widz to gówno , nie widz. Oczywiście mam na myśli siebie bo innych jakoś w sobie mimo czasem podejmowanych prób,nie odnajduję.
Usuńjakiś absurd - widz śpi, a ja mam zakładać zeszyty? wolę widzowi dobrej nocy życzyć. najwyraźniej brakuje mu snu.
UsuńWychodzi na to, że skoro nie mam podnóżka... to... słaba ze mnie bogini?
OdpowiedzUsuńautor nie ponosi odpowiedzialności za interpretacje i domniemania czytelnika. czujesz się mocną boginią?
UsuńJestem mocno-delikatna, łączę przeciwieństwa.
Usuńczyli podnóżek musi spełniać dość wyszukane wymaganie. nic dziwnego, że nie masz. życzę powodzenia ku utrapieniu podnóżka.
UsuńNa szczęście mam... Leonarda:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=vRMWW1KJD5E
trudne do spełnienia przez nieżyjącego.
Usuńrealista!
UsuńTekst budzi mój zachwyt i bunt jednocześnie...
OdpowiedzUsuńAż boli czytanie o takiej pysze i uniżeniu.
Chciałoby się krzyknąć: "dość! - do pani i pana jednocześnie.
Co za układ! Kto się na taki godzi? I po co?
niewolnictwo, to nie tak odległa przeszłość. a czasami i współczesność.
Usuńpoza tym są przecież zabawy w uległość i dominację, molestowanie fizyczne i psychiczne.
nie brakuje przykładów.
...a przecież są takie pary, godzą się na te role, bawią się nimi i sprawia im to przyjemność.
UsuńJeśli się odnaleźli, jeśli obojgu z tym dobrze, jeśli...
niech trwa.
niech trwa ku satysfakcji obojga. każdy świat, w którym ludzie się realizują ma swoją wartość - choćby niezrozumiałą dla innych.
Usuńwaham się, czy potwierdzić, że "każdy"...
Usuńwartość ma każdy. a Twojej akceptacji nie musi chyba uzyskać?
Usuńczy może "masz papiery" i wolno Ci decydować o cudzych preferencjach?
nie zrozumiałeś mnie...
Usuń...a do prawa wyznaczania granic tolerancji (czymkolwiek toto jest) nigdzie nie dają papierów
ustawodawca rości sobie i to dość skutecznie.
Usuń...za mała ta Polska nasz jest jakaś bo nagrody na ten przykład dają. Daja , dają dają i jak się łapie, bo na ten przykład za pisanie dają, to w końcu i nasza, wasza, ona , kolej przyjdzie na nagrodę więc wartość onej, mierna, marna...tak samo z komentatorami na blogach , sie mi skojarzyło...ci sami w tych samych miuejscach więc prędzej czy póżniej i tak trafią i tak to samo co zazwyczaqj napiszą ....mała ta Polska, znaczy(nie poprawiam błędów bo mi sie nie chce)
OdpowiedzUsuńa komu potrzebna większa i po co?
Usuńdeprecjonować można wszystko.
Ha ha ha ha ha ah aha ha ah....w większej ni komentarza ni nagrody by Pan nie zaznał.....ha ha ha ah ah aha ha ha ah ah Dzięki za rozbawienie.
Usuńsądzisz, że nie pisałbym, gdyby zabrakło komentarzy? przez kilka lat nie było ich wcale i jedynym kontaktem był e-mailowy, z którego mało kto korzystał - może ze 2-3 osoby na rok odzywały się tamtą ścieżką. oby dobry humor Cię nie opuszczał (miło mi, że miałem swój udział w tej radości niespodziewanej)
UsuńTak sądzę...chociaż, jeśli jest Pan odporny na narkotyki czy jest artystą, czy rzemieślnikiem ...
OdpowiedzUsuńkażdy tłumaczy sobie świat po swojemu. i być może słusznie.
Usuńzałóżmy, że tak jest, że bez komentarzy nie potrafię napisać ani jednego zdania - i co wtedy?
pod nazwą bloga głośno i wyraźnie napisałem, że to poligon, na którym ćwiczę się w układaniu słów, w profilu również przyznaję się do aspiracji zmierzających w stronę literatury.
czy to grzech? ułomność? czy komentarz pozytywny ma być powodem do wstydu? wydaje mi się, że na siłę szukasz kontrowersji. komuś się spodobało, a Tobie nie - wolno? - każdemu wolno mieć zdanie, ale skąd taka pogarda dla zdania różniącego się od Twojego? skąd mniemanie, że jesteś lepszym/mądrzejszym/bardziej przenikliwym czytelnikiem od pozostałych. może tak jest, ale trudno mi to dostrzec.