W środku lata - kra. Wymyślona głównie,
albo nietutejsza, bo to wbrew logice przecież. A jednak jest i jeżeli wymaga
uzasadnienia, to trzeba dla niej tęższego umysłu. Mój, może tylko obserwować i
trwać w zachwycie, albo niedowierzaniu. Względnie gdybać. Mniemać i siać plotki
– zazwyczaj defetystyczne. Katastroficzne. Psychodeliczne… W sumie przedrostek
mało istotny – dla uproszczenia niech będzie, że liczne.
Na przykład takie, że ten martwy dziś
bóg od piorunów miał gorszy dzień i żeby własną złością nie pokaleczyć Chin,
czy Indii (bo tam zagęszczenie wielkie i ludzików jak mrówków się snuje po
termitierach wielomilionowych i piętrowych zarówno w górę, jak w dół padołu, a
taki wybuch skierowałby na rejs po Styksie zbyt wielu niechętnych ochotników, aż paru innych martwych bogów miałoby nagłą i pilną inwentaryzację stanu
posiadania, tudzież zasobów lokalowych, do bólu głowy włącznie), to trzepnął
sobie tym piorunem w odludzie – w taką Antarktydę, bo Arktyka zbyt wiele
upokorzeń historycznie już zniosła. To dla odmiany Antarktyda oberwała po
swoich zmarzniętych uszach i taki piorun wykroił z niej obelgę większą od
Japonii z czasów samurajów. Czym różni się tamta Japonia od dzisiejszej? Nie
mam pojęcia, ale z morzami to nigdy nie wiadomo, bo jak nie tsunami, to inne
przekleństwa się mnożą. Podobnież jakieś morze nawet się rozstąpiło, żeby z jednej
pustyni na drugą wybrańców przetransferować. Za karę do dzisiaj jest
czerwone.
No i kiedy ów bóg od piorunów
pokłócił się z fizyką znającą zaledwie cztery wymiary i dziabnął ową
Antarktydę, żeby ochłonąć, to później patrzył, i niespiesznie lizał te lody, i wściekał się,
że mu toną w słonej wodzie w proporcjach takich, jakby zaledwie jałmużnę mu
morze oddawać chciało – nie powiem dziesięcinę, bo to już byłaby
nadinterpretacja – siódemka jest ponoć magiczną liczbą podziału – dla lodu w
wodzie i człowieka w czasie. Wodne stworzonka poczuły się poniekąd zagrożone,
bo dla nich, zdarzenie było na miarę globalnego ochłodzenia, więc uciekały w
panice. Cóż – nie każda rybka chce zostać gwiazdą w Auchan i prezentować swoje obnażone
do trzewi wdzięki na lodowym łożu, pośród zachwytów lub pogardy zwiedzających
przybytek. To i uciekły niebożęta gdzie pieprz rośnie, bo tam boska wściekłość
sięgać nie raczyła łaskawie.
Żebyście widzieli jak pluł – istny
cyrk, bo w tym lodzie białko się trafiało starożytne od czasu do czasu i zupełnie
nie były to rodzynki, tylko kosmate, kudłate i szablozębne jednostki – coś,
jakby człowiek usiłował zeżreć na surowo sześć małych leszczy zapakowanych w
brzuszek pluszowego kiwaczka (razem z watą, czy czym tam ruscy wypełniają
kiwaczki). Bez przypraw i ognia. Aż mnie kusiło napisać, że go jasny szlag
trafił, ale się powstrzymałem przed niedorzecznością, bo od trafiania, to jest
on, a co to jest ów „szlag”, to chyba nikt nie wie.
I taka właśnie kra stanęła mi przed
oczami, a niebo zmroczniało, zgęstniało i nawet chciałem już wziąć sztućce i
ukroić sobie kawalątek, kiedy przedarło się wreszcie słońce przez boską
ekspresję i pomogło mu wylizać te lody. Pewnie po uszach dostał, że słodką wodę
ze słoną pomieszał i teraz trzeba znaleźć bardzo specyficznego Kopciuszka, żeby
to rozplątał, ale – bóg, to bóg i wiele mu wybaczyć trzeba, bo jeśli nie, to
weźmie w rękę garść piorunów i poskromi wszystkie myśli buńczuczne i wykarczuje do
białej kości, żeby ślad białka ożywionego nie pozostał w historii planety.
Rozejrzałem się wokół, a spoza okien
dobiegł mnie odgłos „grzechotnika”. Tubylczego. Też gad, ale zupełnie innej
konstrukcji – człekopodobny i mnogi. Grzechotnik grzechotał skrzynką płynów,
obecnie dostępnych tylko dla zakurzonych Peseli i grzechotał wielopaszczą, z której
wydobywał zbiorowe zadowolenie, a może nawet szczęście. Boski lód liznął odrobinkę
opakowania, żeby dźwięk czysty niczym dzwon z syberyjskiej cerkwi pośrodku
lutego wydobyć i odebrać zmysły, a przecież czerwiec dojrzały tak, że nawet
aromat lipowy dla ochłody układa się gdzieś bliżej zarobaczonych piwnic i
trzeba uklęknąć, żeby się nacieszyć pośród ambiwalentnych uczuć, bo w piwnicach
dzieją się rzeczy dozwolone od lat osiemnastu, tylko aktorami są gryzonie.
Perwersyjne nie są, bo zwierzęta nie znają tego słowa i wstyd jest im obcym
uczuciem – kiedy się nauczą, staną się cywilizowaną rasą, którą będziemy
szanować i akceptować, jak każdą inna mniejszość (w moim mieście podobno to
jest przytłaczająca większość, która pozwala mi żyć w nieświadomości, za co jej
serdecznie dziękuję i toast wzniosę bez mrugnięcia okiem). Nie podpowiem im, bo
chyba są szczęśliwsze bez tego dylematu.
Kra. Ciężka, przytłaczająca,
niewzruszona. Zimna. Krew zaczyna krzepnąć, oczy zamarzają i tylko patrzeć jak
pękną. Ciało schładza się, całkiem podobnie do żeberek macerowanych w lodówce,
zanim ogniem wypali się na nich cechę przydatności do spożycia. Wszędzie kra.
Leżę, jakbym stanowił odpowiedź organizmu na łóżko fakira. Gęsia skórka stawia
drobne i niewyczuwalne włoski na sztorc tak mocno, że zaczynam lewitować. Nade
mną lewituje kołdra zachowująca odległość równą długości mojej nieuświadomionej
(przeze mnie) sierści.
Otoczony jestem. Jakaś poboczna
odnoga wiatru przedziera się do mnie prze zasieki sierści i szepcze słowa otuchy. Pieści marzenia
bardzo rozbuchane. A tymczasem kra wokół i ocean już nie zlizuje nadmiaru a bóg
od piorunów oślepiony słońcem schował się w cień, albo spać poszedł… Może się
znudził, bo to z tymi bogami nie wiadomo – dla nich wszystko na świecie jest
setną powtórką – tym Kevinem w domu, który świąteczne telewizory skaził wirusem
powtarzalności do obrzydzenia.
Wreszcie budzik. Dzwoni tę swoją
powtarzalność w dźwiękach, przy których szyby zaczynają wpadać w wibrację i
trzeba pięścią dźwięk pacnąć przez łeb, żeby nie rozstrzelał szkła na drobnicę. Kra, pod
wpływem mojej niefrasobliwości, zadrżała jak klacz po szczęśliwie ukończonej Wielkiej Pardubickiej i
rozpłynęła się błogością po pościeli zabierając ze mnie sole mineralne, jakbym
był Ciechocinkiem, czy Wielką Pieniawą z Polanicy. O Pieniawie Chopina wolę nie
wspominać, bo to już nawet na mój egocentryzm ciut za wysokie progi nawet,
jeśli lokalizacja wspomina wręcz oficjalnie o Dusznikach. Co dziwniejsze, kiedy
mijałem miejskiego przewodnika, to usłyszałem, że Chopinowi z jego przypadłością zdrowotną
źródło zaszkodziłoby raczej, niż pomogło – na szczęście on nie był zachłanny.
Wreszcie kołdra wypuszcza powietrze i
opada, a ja wręcz przeciwnie i przez chwilę się szamoczemy wzajemnie. W końcu
wygrywam. Padlinę rzucam na podłogę i patrzę jak skwierczy i dogorywa. Zdycha,
ostatnim tchnieniem wypuszczając resztki powietrza, a ja, jak barbarzyńca, jak
heros zwycięski, namaszczam ją majestatem, stawiam na niej nagą stopę Victorii… i tylko
nie ma nikogo, żeby mi selfie trzasnął i napisał artykuł, że mnie przyłapał
topless (w tym podłym języku raczej brzmiałoby to bardziej na kształt fullless), gdy słońce już wysoko – uprzedzam – ja również nie biorę
jeńców i potrafię skraść każde show (bezprzedmiotowe zjawisko, trudne do
ukradzenia nawet dla niejakiego Lupina. Ten show to jest zorganizowane, cyfrowe
widzenie, zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach, chociaż oficjalnie każdy się wypiera i nikt nie
wie o co chodzi – zazwyczaj są to ekshibicjoniści poszukujący sławy – brakuje
im odwagi, żeby stanąć nago przed kamerą, więc poszukują niebytu w bycie –
przykładowo: szukają materiałów, które nie zasłaniają, ale są.
A ja przecież tak wstaję każdego dnia. I wiem,
że materiał szarmancko nazywa się atmosfera, lub natura, ale podpowiadać nikomu
nie będę – niech wszyscy dorastają w pokoju. Czasem przykrywam się aromatem
kawy, czasem wilgocią utkaną z mgieł. Spoza okien zerkają drony drobiazgowo ucharakteryzowane na wróble - tak przekonująco udają oryginały, że wręcz
idealnie. Nawet moja nieskończona podejrzliwość dorosła już do akceptacji
podejrzenia, że mogą być prawdziwe – kotka na parapecie biczuje ściany i
parska jawnie. Według niej są prawdziwe i nadają się na przekąskę, gdy zapowiada się
pracowity dzień.
Kry nie ma już dawno. Ona tylko
schłodziła procesor, pozwalając mu na ekscesy. A potem procesor zabłąkał się w kosmosie
możliwości i urodził myśli, których zdrowy organizm nie miałby ochoty urodzić,
bo nie po to został stworzony (to też jest nie do końca oczywiste i myśl wydaje
się być sztampą, wytrychem, który uzasadnia każda nieudolność i niedomaganie. Brak
tolerancji i zrozumienia, ograniczenia i to wszystko, co można powiedzieć
samemu sobie, kiedy nikt nie słyszy, bo wtedy wstyd ma amplitudę mniejszą niż zawał
serca).
Ależ wiadomo. Szlag to w staropolszczyźnie coś w rodzaju apopleksji albo udaru, od którego na miejscy się umiera. A po niemiecku der Schlag to uderzenie, cios.
OdpowiedzUsuńznaczy - ja niedouczony. za to humor mi dopisuje bez jakiegoś zdecydowanego powodu.
UsuńNo to teraz zasiałeś we mnie wątpliwość nie lada, bo u mnie wróbli mnóstwo, od świtu do nocy w okna zaglądają...
OdpowiedzUsuńnowe nadciąga - podobno amerykańskie drony mają przenosić transporty wojska albo cysterny z paliwem na pole bitwy.
Usuńa zanim się pojawiły drony, to populacja wróbli jakoś zanikła - wrony wyżarły tę drobnicę i gatunek podążał ku wymarciu. teraz fruwa tego mnóstwo, tylko nie wiem, gdzie tankują.
kra kra kra kra kra
OdpowiedzUsuńnawzajem. dobrego dnia.
UsuńMartwy Bóg od Piorunów żyje! Ba, ma się całkiem dobrze! Spotkałem go w maju na Podlasiu, gdzie pokazał i moc swoją i maniewdupie maluczkich też.
OdpowiedzUsuńjakiś niewychowany... taki stary i wciąż zachowuje się jak dzieciak. chyba, że to ze starości mu odbija.
UsuńA kto Bogu zabroni pomaniawdupie?! Nikt Panie, nikt!
Usuńale historia mu tego nie zapomni. i ta... opinia publiczna...
UsuńTeż twierdzę że Gromowładny żyje i teraz zabawia się swoim dziełem. Topi stare lody, miesza palcem i tworzy tornada, czasem potrząśnie mocniej w jakimś miejscu, dmuchnie, albo podgrzeje. A nam przyszło w upalne dni śnić o krach.
OdpowiedzUsuństado obrońców starych bogów rośnie...
UsuńWidocznie nowi się nie sprawdzili.
Usuńnowi bogowie? czy nowi obrońcy?
UsuńBogowie oczywiście.
Usuńnadchodzi stare... brzmi dość niesamowicie.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuńPonoć "każdy sen trzeba brać w ciemno i z zamkniętymi oczyma":)
Pozdrawiam:)
ja brałbym, gdybym potrafił śnić. ale nie zdążyłem się nauczyć.
UsuńChcesz kupić nerkę lub sprzedać ją
OdpowiedzUsuńnerka? Jeśli szukasz okazji do sprzedania nerki za pieniądze z powodu kryzysu finansowego i nie wiesz, co robić, skontaktuj się z nami już dziś, a zaoferujemy ci dobrą kwotę 1 000 000,00 USD na twoją nerkę. Nazywam się Doctor DAVID
Jestem nefrologiem w klinice Mayo. Nasza klinika jest
Specjalizujemy się w chirurgii nerek, a my także się tym zajmujemy
Kup i przeszczep nerki z życiem.
odpowiedni dawca. Znajdujemy się w Indiach, Turcji, Stanach Zjednoczonych, Malezji, Indiach. Jeśli jesteś zainteresowany sprzedażą lub zakupem nerek, nie wahaj się z nami skontaktować przez e-mail.
E-mail: mayoclinic55@gmail.com
uważnie
DR DAVID
WITAMY W WIELKIEJ BRACIE.
OdpowiedzUsuńChcesz być członkiem Iluminatów jako bractwo, które uczyni cię bogatym i sławnym na świecie i będzie miało moc kontrolowania ludzi, którzy są na szczycie świata. Jesteś biznesmenem lub kobietą, artystką, politykiem, muzykiem, studentem, chcesz być bogaty, sławny, potężny w życiu, dołącz do kultu bractwa iluminatów już dziś i zdobądź natychmiastową i bogatą sumę. 2 miliony dolarów tygodniowo i bezpłatny dom. gdziekolwiek zdecydujesz się mieszkać na tym świecie, a także otrzymywać 20 000 000 $ miesięcznego wynagrodzenia% 2026
KORZYŚCI DANE NOWYM CZŁONKOM, KTÓRZY DOŁĄCZĄ DO ILUMINATI.
1. Nagroda pieniężna w wysokości 800 000 USD
2. Nowy Elegant Dream CAR o wartości 500 000 USD
3. Dream House zakupiony w wybranym przez siebie kraju
4. Miesiąc wakacji (w pełni płatny) do wymarzonej miejscowości turystycznej.
5. Jeden rok pakietu stowarzyszenia golfa
6. Leczenie V.V. na wszystkich lotniskach na świecie 7. Całkowita zmiana stylu życia 8. Dostęp do Bohemian Grove
9. Comiesięczna wpłata w wysokości 99 000 000 USD na konto bankowe co miesiąc jako członek
10. Miesiąc oznaczał spotkanie z 5 najlepszymi światowymi liderami i 5 najważniejszymi celebrytami na świecie.
Jeśli jesteś zainteresowany przyłączeniem się do nas w symbol szatańskiej ręki wielkiego braterstwa iluminatów, skontaktuj się z nami teraz, wysyłając wiadomość e-mail na adres collonburr3@gmail.com
WITAMY W ORGANIZACJI BRACTWA ILLUMINATI.
OdpowiedzUsuńWierzę, że wszyscy mamy marzenie, marzenie, aby stać się kimś wielkim w życiu, tak wielu ludzi umiera dzisiaj, nie spełniając swoich marzeń. Niektórzy z nas są przeznaczeni, aby zostać prezydentami naszych różnych krajów lub zostać. jeden z najwybitniejszych na świecie muzyków, piłkarzy, polityków, biznesmenów, komików lub pomoc innym potrzebującym Uwaga; nowo zwerbowani członkowie mają prawo do wielkich korzyści i nagród, Nie ma ofiar z ludzi. Jeśli naprawdę jesteś zainteresowany dołączeniem do Illuminati, skontaktuj się z nami już dziś, aby uzyskać więcej informacji WhatsApp:+1(234)248-7286 LUB +919205107358
E-mail: iluminatikingdomempire@gmail.com
Kidney donor needed urgently, My client is urgently in need of a kidney transplant, If interested to sell contact here on my what'sApp number +4915219253693 Or Email: kidneydeal@gmail.com
OdpowiedzUsuńDOŁĄCZ DO WIELKIEJ ŚWIĄTYNI PIENIĘDZY I WŁADZY ILLUMINATI
OdpowiedzUsuńMożesz skontaktować się z agentem świątyni przez WhatsApp: +1(781) 412-5092
Czy jesteś biznesmenem lub kobietą, politykiem, muzykiem, chcesz być bogaty, sławny, potężny w życiu, dołącz do bractwa Illuminati już dziś i wzbogacaj się natychmiastową sumą. 5 milionów dolarów zaraz po inicjacji i darmowy dom. gdziekolwiek zdecydujesz się żyć na tym świecie, a także otrzymywać 400 000 dolarów miesięcznie jako wynagrodzenie, uwierz mi, że jest to jedyna w życiu okazja, a ja radzę ci dobrze wykorzystać tę okazję, nawet jeśli zostałeś oszukany przed skontaktowaniem się z nami i będziemy konkurować...
Jeśli jesteś zainteresowany, zadzwoń teraz do agenta pod numer +1(781) 412-5092
lub zadzwoń pod numer +1(781) 412-5092. Aby móc komunikować się z naszymi partnerami, musisz mieć co najmniej 20 lat. Nie dołączaj, jeśli jesteś studentem.