Drapiesz.
Mocno i do krwi. Nie ma w tobie wątpliwości i strachu o jutro. Dziś nie boisz
się niczego. I nikogo. Sądu boskiego ani kodeksów karnych, wymyślonych aby
ochronić słabszych. Dziś jesteś mocna. W słowach, którymi potrafisz przegryźć
najwytrzymalszą tętnicę, wyrwać serce z wciąż żywego organizmu i zjeść je na
surowo, zanim drgawki przedśmiertne zaczną tańczyć po organizmie już
nieżyjącym, zanim moja świadomość odpowie „smacznego”.
Patrzę
kwadratowymi oczyma i nie bronię się nawet. Widzę, że gęstymi łzami schładzasz
organizm, żeby nie eksplodował, a słowami chłoszczesz mnie tak, jakbyś miała
zamiar pokroić moją duszę na przeźroczyste plasterki. Potrafisz to robić i
wiesz o tym. Doskonale sobie radzisz z wbijaniem szpilek, choćby były większe
od nowojorskich drapaczy chmur, od katarskich hoteli…
Nie
potrafię się ciebie bać, ale wytaczasz tak ciężką artylerię, że drżę pod
ciosami. Interpretujesz. Mnie i moje zamiary, moją nieodpowiedzialność i każdy
krok, którym wykazałem się w przeszłości. Albo nie wykazałem się. Masz rację i
wiesz o tym. Widzisz, bo przecież bombardujesz mnie bardziej, niż alianci
Drezno podczas wojennego odwetu. Próbujesz mnie zniszczyć, wypalić do białej
kości moje o mnie mniemanie i odebrać nadzieję, że dysponuję wartością jakąkolwiek.
Stoję
w świetle reflektorów twojej skondensowanej nienawiści i krucze słowa
wydziobują spod skóry żywe mięso. Płaczemy już razem, a ty maltretujesz mnie
usiłując posiekać na tatara, wcierając w żywe mięso cebulę, sól i pieprz,
polewając octem winnym, widelcem na wylot napowietrzając miazgę. Czekam, aż
okryjesz mnie żółtkiem, żebym ostygł pod sztuczną skórą, ale ty dopiero się
rozgrzewasz.
Chlastasz
słowami nie dbając o własne struny głosowe, którymi ciąć już można diamenty.
Drzwiami trzaskasz i widzę, jak mleczna szyba ocieka jadem, filtrując co
celniejsze zarzuty, żebym mógł przeżyć. Głos nie daje rady kontynuować ostrzału
i szlochasz już, skowyczysz, spazmatycznie szukasz powietrza, które płaskie i
ma zbyt mało wymiarów, aby mogło ciebie przytulić i dać namiastkę spokoju.
Ja
gryzę palce, wargi gryzę i własne zęby zjadam, fizycznie słysząc jak szkliwo
pęka od nacisku. W żółtej ścianie ryję krwawe bruzdy. Pazurami, które łamią się
i plamią, ale obiecałem sobie, że wytrzymam jeszcze ten jeden raz, że nie
wybuchnę, nie odpowiem, nie dam powodu do powtórki. Nie wolno. Mi nie wolno, bo
jeśli to zrobię jutrzejsze MY będzie szyderstwem z rzeczywistości. Tylko nie
patrz proszę na moje dłonie jutro, bo będą pokancerowane. Paznokcie połamane,
bruzdy od zębów jeszcze się nie zasklepią, a kostki stłuczone,
zastrupieszałe wygoją się w dwa tygodnie być może. Wiesz? Wybieram tę
ścianę, która może nie zdradzi mnie echem, może jej nie usłyszysz. A łzy chowam
w prześcieradło. Rano, zanim się obudzisz, włożę do pralki, żebyś nie widziała
nawet. Bo nie ja jestem ważny, tylko ty. I chociaż mówię sobie, że to ostatni
raz, to kłamię - wytrzymam następny i kolejne i prędzej oczy sobie wydrapię niż
pozwolę sobie na reakcję.
Krzyczysz.
Rozstrzeliwujesz niebo poza zasięg wzroku, a betonowa klatka maleńkiego pokoju
powiela dźwięki basowym echem, chociaż twoje obelgi sięgają wysokiego C.
Wypomniałaś mi już wszystko, łącznie z rajem utraconym przeze mnie osobiście.
Szyby wpadają w rezonans z twoim serduszkiem, które pulsuje taktem wściekłości
i gotowe odkryć, wyszukać kruchość szkła i rozprysnąć je miliardem szklanych
igieł, które ugodzą każdego w zasięgu słuchu. Wszystkich, bez względu na płeć,
wiek i wyznanie. Do żywego. Igły zatrute kurarą aż po bełty.
Jesteś
silna. Możesz to zrobić i robisz to. Jesteś słaba. Robisz to, bo tylko krzykiem
potrafisz szukać. Chociaż nie masz w sobie miejsca na żadną odpowiedź, to
krzyczysz własną niemoc i niezgodę. Wołasz o pomoc, a ja nie wiem jak. Nie
potrafię pomóc, nie potrafię… Nawet pytanie nie zawsze potrafię rozszyfrować
pośród erupcji emocji, którym pozwoliłaś dojrzeć gdzieś wewnątrz siebie, gdy
wreszcie ciśnienie zerwało więzi, kagańce i łańcuchy, żeby wytrysnąć żarliwie,
bezwstydnie i niepohamowanie. Uderzyć. We mnie. Twoim lękiem, strachem i
niepewnością.
Wiesz?
Bo ja wiem. Jedno wiem. Strachów nosisz w sobie więcej, niż gotowa jesteś się
przyznać. I tylko u mnie ów strach potrafisz opowiedzieć. Krzykiem. Takim,
który zabiłby, gdybyś w inną stronę go skierowała. Chociaż nie rozumiesz, to
wiesz, że możesz. Do mnie możesz, bo nie postawię lustra pomiędzy nami. Nigdy
nie odbiję nienawiści, nie zwielokrotnię odzewu. Stanę nagi z otwartymi
ramionami i czekać będę aż przyjdziesz. Aż ostygniesz. Aż zaczniesz szukać
zrozumienia i zdobędziesz się na pierwsze wyszeptane „dlaczego”. Będziemy
płakać, a ja zrobię ci herbatę, kiedy już mnie wypuścisz z objęć i zaśniemy
wtuleni w siebie, jakby świat składał się z nas tylko, a jutro będziemy się
przepraszać, scałowywać sól z policzków i szukać się wzajemnie, żeby całym
ciałem powiedzieć – przepraszam za wczoraj. za emocje... Ale przecież... Życie
bez nich takie jałowe... Niedoprawione...
Dziękuję Ci za ten tekst. Często jestem pod wrażeniem Twojej wrażliwości i zrozumienia jakie masz dla innych. To równie niezwykłe jak język, którym piszesz.
OdpowiedzUsuńBiję, bo mogę. Biję, bo tylko ty pozwolisz. Biję, bo wiem, że mnie nie zastawisz. Biję, bo przy tobie jestem bezpieczna... rozszarpię, ale wiem, że potem... będziesz moim kocem.
Piękne. Trudne.
czasami rozpacz posługuje się językiem, który bardzo dotyka. i potrafi skórę rozedrzeć, albo sumienie. jeśli to rozumiesz, to współczuję i podziwiam.
UsuńRozpacz i zagubienie, ufność i miłość... skomplikowane. Esencjonalne.
Usuńżycie potrafi być tak dotkliwe, że trudno je w sobie zmieścić. ale są na świecie tacy, którzy nawet w tak ekstremalnych warunkach potrafią powiedzieć: "kocham cię mimo wszystko. kop i drap, pluj, klnij. co z tego - i tak cię kocham". nie jest to łatwa miłość z amerykańskich filmów.
UsuńMiłość potrafi być przeszywająca. Ale bez niej... nie ma nic.
UsuńKażdy potrzebuje takich ramion, w które można wyrzucić z siebie wszystko - z tą niezachwianą pewnością - że przytulą nawet jeśli grozi to poranieniem.
każdemu takich ramion życzę. bez względu na wszystko inne. może świat byłby lepszy, gdyby ta sztuka się udawała wielu?
UsuńWcale nie drapię a tym bardziej do krwi. Pan kłamie.
OdpowiedzUsuńczy my się znamy? skąd mniemanie, że tekst jest o Tobie? wyobrażasz sobie świat, w którym nie jesteś koniecznością? ja - tak.
UsuńNie widzę tu nikogo innego i moje ja niczym balon rozdęte zasłania wszystkich innych więc nie ma innej możliwości. Nie znamy się i nie poznamy. Już Pan zapomniał ? To jednak nie wadzi bym w Pana tekstach była tą najważniejszą-nieprawdaż ?
Usuńmoje zdanie i tak nie ma znaczenia, bo zrobisz, co zechcesz, więc po co pytać. a skoro już zostałem nazwany kłamcą, to odpowiadać również nie ma powodu. miłej zabawy. może kiedyś nawet otworzysz oczy.
Usuń....co się dzieje z tymi facetami że zachowują się teraz jak to drzewiej baby. Odrobina nie po myśli i już foch i już płacz i już depresja. Zrób człowieku coś by to dla mnie miało znaczenie, zadbaj , kurwa o mnie jeśli masz wolne komentarze i niezahasłowany tekst. Oczywiście cudownie jest zbierać peany i wieńce laurowe ale to każdy głupi potrafi. Zawalcz o mnie , zapracuj na moją ...może nie pozytywną ale prowokującą opinię ale do jasnej cholery nie jęcz człowieku, nie jęcz. Każdy z komentatorów ma pełne prawo napisać-ja jestem tu najważniejsza, każdy, i jak królową proszę mnie traktować. I proszę przestać na Ty, nie zdarzył mi się orgazm z Pana powodu więc dystans wskazany.
UsuńTy siebie słyszysz człowieku? Gdybyś raczył ochłonąć i zastanowić się nad własnym słowotokiem byłoby miło.
Usuńdo szukania orgazmów wybrałeś zły adres - świat jest szeroki, próbuj dalej.
przy okazji - taka zmiana pozwoli Tobie zachować ów dystans, o który tak się dobijasz.
jak wielkim trzeba być pyszałkiem, żeby aż tak dopominać się o uwagę - zawalcz o mnie, zadbaj... buty też mam Ci wyczyścić, żebyś był uprzejmy czytać?
polemizować można z opiniami - Twojej nie widać, poza oskarżeniem o kłamstwo BO TY TAK NIE REAGUJESZ - z czym mam tu "zawalczać"?
świat bez Ciebie jest możliwy - naprawdę. poradzi sobie. ja pewnie też.
Mimo wszystko są jakieś zasady ale widzę Pan ich nie zna. Taka banalna , że jeśli się na coś umawiamy to dotrzymujemy słowa. Drobiazg, prawda ?. Żeby nie rozumieć ,że polemizuję z tekstem Pana a nie z nim samym....no cóż. Problem chyba z zaniżoną samooceną. Pewnie gdy sobie przypomnę wdepnę. Może jakieś więc leki na uspokojenie na wszelki wypadek. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego i zdrowia, zdrowia, zdrowia.
Usuńszukam tej polemiki sięgając do pierwszego komentarza i jakoś nie widzę.
Usuńumawialiśmy się na coś? nie przypominam sobie. pamiętam próby narzucenia mi pewnych reguł - może to wynik zawyżonej samooceny.
dziękuję za dobre słowo i życzę wzajemnie - dużo ciepła i spokoju.
Ten krzyk może być prośbą o zauważenie. I możesz tak... czekać spokojnie?
OdpowiedzUsuńczy niespokojne czekanie coś zmieni?
UsuńTak głośno kombinuję... Ty, albo (nie wyTYkając)"on" jest osobą która ma pewną przewagę - wie, że pod pozorną siłą kryje się krucha istota. Więc dlaczego czeka, zamiast zrobić krok w jej kierunku? Takim postępowaniem... czekaniem aż (ona skulona) przyjdzie przeprosić pokazuje, że ją łamie. Podkreśla jej słabość, którą próbowała zasłonić krzykiem.
Usuńkombinuj. pytanie brzmi tak - czy da się podejść do furii i czy to cokolwiek poprawi. czy wulkan nie musi eksplodować, żeby się uspokoić. inaczej wszelka pomoc mija się z celem - zatkaj ręką wylot czajnika i powstrzymaj parę - podobna sytuacja i efekty. pokaleczysz się nadaremnie.
Usuńnie da się podejść, można nawet uciec lub się zasłonić, ale... gdy się uspokoi, wyciszy, to wtedy można, np. delikatnie objąć, przytulić, można wykonać ten gest.
Usuńmożna podejść kiedy sił zabraknie.
Usuńmożna być blisko i czekać.
bardzo lubisz ciągi dalsze...
tak, dalsze i bliższe.
Usuńtu nie planuję ciągów, ani bliższych, ani dalszych.
UsuńTwoje dzieło. Twoja nie-wola.
UsuńCiekawe czy istnieje kres takiego krzyku, bo chyba istnieć musi...
OdpowiedzUsuńpewnie istnieje, bo organizm się zużywa i męczy
UsuńCzłowiek w rozpaczy krzyczy, gryzie i drapie - nawet jeśli tylko słowami i niekoniecznie w decybelach.
OdpowiedzUsuńi logika nie ma tam wstępu.
UsuńLogika? ależ jest i wynika z praw przyrody. Ranne zwierzę też atakuje.
UsuńA robi to, bo boi się kolejnego bólu.
Usuńtylko tu atakuje swoich. jedyne wsparcie.
UsuńTylko że kiedy boli wszystko, cały organizm, to obojętne jest, kto dotyka. Boli nawet spojrzenie, obojętnie, czy osoby bliskiej, czy nie.
UsuńJa to rozumiem, bo tego doświadczyłam.
komuś udało się przeczekać wybuch?
UsuńNikt nie musiał przeczekiwać.
UsuńCiekawe spojrzenie na (wybacz przyziemność) awanturę, wybuch złości...
OdpowiedzUsuńMoże to lepsze niż ciche sączenie słów złych i raniących, codziennie, z zamiarem zniszczenia.
ciekawa interpretacja. jedno krzyczy, drugie milczy.
Usuńnapiszę banalnie: ponoć milczenie jest złotem i w tym wypadku chyba jest.
Usuńw tym wypadku milczenie jest koniecznością. pozostałe wybory są mocno ograniczone i na dodatek gotowe spowodować brak jakiegokolwiek ciągu dalszego.
UsuńPierwszy akapit skojarzył mi się z Akashą,z "Królowej potępionych".
OdpowiedzUsuńnie czytałem i trudno mi się odnieść. ale skoro podobny, to dość krwiste musi być dzieło.
Usuńwitaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"Umieć milczeć to prawie tyle, co zachować siebie na własność."
("Już wszystkie rzeczy..." - R.M. Rilke)
Pozdrawiam:)
trudno mówić tak, żeby przez krzyk się przedrzeć.
UsuńKursywa sugeruje prywatność i intymność, uderzyły mnie emocje które poczułam
OdpowiedzUsuńkursywą piszę z wyobraźni. a prostą czcionką to, co uda mi się zauważyć (gdzieś w profilu wspominam o tym).
Usuńbez emocji świat i pisanie byłoby jałowe.
Odwiedziłeś mój blog Oko. Dziękuję. Chcę poznać Ciebie bliżej poprzez to co zamieszczasz na swojej stronie. Przyznam, po zapoznaniu się z pierwszym wpisem, jestem pod wrażeniem. Będę tu gościć często.
OdpowiedzUsuńKrzyk, wyładowanie swoich złych emocji na kimś, kogo się kocha, zdarza się bardzo często. Najczęściej swoje niezadowolenie i wściekłość wyładowuje się na kimś najbliższym. Właśnie ta osoba, która darzy uczuciem drugiego człowieka, potrafi wiele znieść, przemilczeć, wybaczyć. Przytulić, kiedy burza mija. I... choć w samotności wściekłość i łzy są wyrazem niemocy, cierpienia i poczucia niesprawiedliwości trwa na tej straconej pozycji, dla dobra ukochanej, a nie swojego. Trudne relacje, na granicy patologii. Potrzebna jest tu pomoc psychologa, fachowca od leczenia ,,połamanych dusz". Takie zachowania nie pojawiają się bez przyczyny, często mają swoje źródło w czasach dawnych (dzieciństwie).
Pozdrawiam Oko serdecznie:)
bardzo fachowy komentarz. pewnie mądrzejszy od opowiadania. czyżby na panią doktor trafiło?
Usuńuśmiecham się niezobowiązująco.
Chyba - mimo wszystko - krzyk nie jest dobrym sposobem na wyrażanie swoich emocji.
OdpowiedzUsuńczasem jest jedyną formą błagania o zauważenie.
UsuńTak, ale krzycząc można kogoś do siebie zniechęcić.
UsuńBo krzyk jest formą przemocy.
a kiedy krzyczy dziecko? albo chory?
Usuńtrudno na nich się obrażać. może inaczej nie potrafią.
Dziecko albo chory to zupełnie co innego.
Usuńw takim razie, to miało być "zupełnie co innego"
UsuńMasz rację! Życie bez emocji jest jałowe, choć gdy jest ich zbyt wiele i zbyt często człowiek trochę tęskni za jałowością.
OdpowiedzUsuńnadmiar emocji znany jest chyba pod nazwą "zawał serca" (ale lekarzem nie jestem i nie zamierzam, więc o błąd łatwo)
UsuńNie tylko ...
UsuńPartner idealny... Lustra nie postawi w takim momencie, przeczeka, pozwoli na tę eksplozję, własne nerwy utrzyma na wodzy, nie da się zalać złością, nie odbije gniewu... Kto tak potrafi?
OdpowiedzUsuńChyba nawet psycholog miałby z tym problem? W takich chwilach emocje biorą nas w posiadanie...
Ps. Kocham Twoje pisanie, ale... powtarzam się, wiem. :)
okropnie trudny problem. bo reakcja tylko podniesie temperaturę i zamiast pomóc skaleczy bardziej
Usuń