czwartek, 21 czerwca 2018

Nieobojętni.


Do autobusu wsiadł facet trzymający pod pachą dwie kule. Jego aura opanowała wnętrze niemal w tej samej chwili, kiedy drzwi się zamknęły. Ocet. Pot i ocet. Plus brudu więcej niż trochę. Rozejrzałem się, ale ludzie wokół zamknęli zmysły w wewnętrznych światach i tylko dzieci w wózkach przewracały oczami szukając zaczepki, bo ciekawość gnała ich zmysły w świat szeroki tak bardzo, jak tylko wzrok pozwala. Nazwałem go roboczo Sumakiem, bo to drzewko niskopienne i ma w nazwie epitet „octowiec”.
Młoda pani, obcięta na krótko, ale na tyle interesująco, że fryzura podkreślała urodę twarzy usiłowała wpasować nerki w metalową rurę, która miała służyć za poręcz i uchwyt dla stojących pasażerów. Ciało miała okryte co najwyżej oszczędnie – tyle, żeby intymnością nie podrapać co bardziej pruderyjnych sumień. Klapki na bosych nogach, kusa spódniczka i bluzeczka na bardzo długich ramiączkach nieudolnie ukrywająca biustonosz. Gdyby nie on mogłaby udawać chłopca, któremu zarost jeszcze nie wyrósł i miał kłopot z dokończeniem mutacji, ale wielowarstwowa tkanina usiłowała nadrobić niedostatki tkanki tłuszczowej na tyle sugestywnie, że wątpliwości płciowe rozwiało dokumentnie. Nie wiem czemu zdawało mi się, że jej głos będzie mi przypominał oset. Kłujący, drażniący i ekstremalnie zaborczy.
Patrzyłem, bo to (jak mniemam) robić potrafię. Autobus natrząsał się z pasażerów na ulicznych nierównościach, starsze panie wzdychały, młodzież skupiona na klawiaturach dotykowych telefonów ignorowała otoczenie, a mamy pilnowały pociech wykorzystując drobne chwile na wymianę uśmiechów pomiędzy sobą. Nie minął pierwszy zakręt, kiedy Oset podszedł do Sumaka i wdał się w pogawędkę, nie zauważając zgoła intensywności aromatu, od którego niektóre emerytki próbowały teatralnie zemdleć, lub wysiadały przystanek wcześniej niż potrzebowały.
- Cześć! – powiedziała Oset – Dajesz radę?
- Mmm – Sumak wydawał z siebie dźwięki niepojęte, ale zrozumiałe dla Osta. Wzrokiem pokazał dziewczęce ramię, na którym konturem była zaznaczona bogata grafika podskórnej iniekcji tuszu.
- To nieskończone, ale będzie, ma być, tylko na raty i trzeba poczekać na efekt końcowy – Oset wyjaśniał precyzyjnie i bez nerwowości, a Sumak mruczał swoje rozumienie świata. Czekałem cierpliwie na ciąg dalszy, przystanki przewijały się anonimowo, jechałem ja i oni, a oprócz nich wszyscy inni, o których mogłem tylko jedno powiedzieć, że byli i że pojawiali się i znikali wystarczająco dyskretnie, żebym ich nie zarejestrował zmysłami. Sumak mógłby być dziadkiem Osta, albo bardzo późnym ojcem, ale medycyna zna już tego typu przypadki i nie jest to aż tak wielką ekstrawagancją. Oset cały w odprasowanych beżach nie wstydził się zbliżyć całym ciałem do dżinsów, których błękit zbrukany był nocami spędzonymi byle gdzie i jeszcze bardziej wyświechtanej góry malowniczo ozdobionej medalami plam.
Miałem podglądać dalej, myślałem, że nic mi nie zaszkodzi pojechać jeszcze i jeszcze, bo miasto małe, a koniec trasy bliski i mógłbym, jednak wyskoczyłem z autobusu, dość niegrzecznie pomiędzy nimi wysiadając, jakbym był ostrzem tnącym nic dialogu. Mogłem udawać, że upał i smród wygnały mnie z wnętrza, albo, że się mi znudziła obserwacja. Ale ja nie dlatego. Ja wymyśliłem sobie, że oni wysiądą wspólnie, może nie razem, ale obok siebie, staną na przystanku, albo wejdą do spożywczego i wyjdą z niego z kromką chleba i butelką czegoś zimnoprocentowego, żeby kontynuować gawędę, a ja nic więcej zobaczyć już nie zdołam. Oset będzie mówiła pięknymi zdaniami, a Sumak będzie mruczał swoje nadzieje i wątpliwości.
A skoro tak, to wysiadłem, bo całą resztę mogłem sobie dośpiewać i wymyślić i dorobić im wczoraj i jutro, a nawet wspólne dzieje, gdyby mnie aż tak poniosło. No i mieliłem kroki w pyle i upale, pośród budów, korków ulicznych, słońca piekącego i dzieci spragnionych większej niż zwykle uwagi. I wciąż myślałem, co się musiało stać, żeby taki wyprasowany, beżowy, młodziutki Oset z niedokończonym tatuażem i nagimi udami powiedział „cześć” Sumakowi, który od świata opędzał się kulami i śmierdział jak miejski szalet zapomniany przez wszelkie służby porządkowe.
A przecież był taki Oset i był taki Sumak – ba! Byłem taki ja, który to zauważył. I sam już nie wiem, kim chciałbym, żeby był Sumak dla Osta, bo to powoduje komplikacje i nieuchronność ciągów bliższych i dalszych. A ja nie wiem, czy oni tego chcą. Może wolą się napić piwa na zacienionej, parkowej ławeczce?

18 komentarzy:

  1. Ich zażyłość może być równie nietypowa, jak różnice w wyglądzie i wieku, dobre pole dla wyobraźni...

    OdpowiedzUsuń
  2. Niecodzienny widok. Nie wiem czy długo bym wytrzymała, takie zapachy źle na mnie działają.
    "Autobus natrząsał się z pasażerów..." bardzo udane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kocie łby dostarczają wrażeń pomimo resorów.

      Usuń
  3. Niewykluczone, że Oset mogła znać Suma z dzielnicy. Wcześniej zauważając, że człowiek nie jest problemowy, a tylko nieszczęśliwy (a może aż), zwróciła się z pomocą i gawędą jakby nigdy nic i niewykluczone także, że faktycznie wysiedli na tym samym przystanku. Bez pokrewieństwa, bez szczególniejszej zażyłości, ot tak po sąsiedzku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż - gdy wysiadałem zostały już tylko dwa do końca trasy. szansa, że wysiedli razem była nawet większa niż 50%, bo oba przystanki znajdują się na styku jednego obiektu - dworca i w zasadzie nie ma różnicy, gdzie się wysiądzie.

      Usuń
  4. Może dziewczyna wracała z wykładów. Studiuje psychologię społeczną i mieli akurat na tapecie temat "Empatia".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musiałaby chodzić na te wykłady coś około kilku lat. wydawało się, że znają się coś więcej niż pobieżnie.

      Usuń
  5. Muszę zacząć jeździć komunikacją miejską, gdyż stanowczo zbyt dużo mnie omija, a że węchu prawie nie posiadam, to i z sumakami sobie poradzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. można też spacerować - octowcy spędzają mnóstwo czasu na "świeżym powietrzu".

      Usuń
    2. Tyle, że ja szybko chodzę, więc wszystko mi umyka:)

      Usuń
    3. to rozpędź wzrok - podobno nie ma nic szybszego od światła. patrzenie, to konsumpcja światła i przetwarzanie (co ja tu fotografa pouczam - żenada)

      Usuń
    4. Rozpędź wzrok i znajdź 10 szczeg … a to nie. Coś mi się pomyliło.

      Usuń
    5. szybkość spaceru przy leniwych oczach jest kłopotem. w pozostałych przypadkach nie.

      Usuń
  6. Witaj, Oko.

    "W pokrewieństwie dusz metryka nie ma znaczenia. Ich siedzibą jest niebo, a ciała mogą je tylko obserwować."
    ("Zapiski z Martwego Domu" - F. Dostojewski)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w każdym bądź razie - owo pokrewieństwo nie było oczywiste.

      Usuń