Wysiadł z jakiegoś autobusu
bardzo niezgrabnie. Prototyp robota może, ale najpewniej nastolatek, którego fizyczność
zmienia się tak szybko, że świadomością za nią nie nadążała. Pajęczak taki.
Wysoki ponad miarę, chudymi odnóżami weryfikował przestrzeń najbliższą, a
żuwaczki poruszały mu się w rytm narzucony słuchawkami. Kaleki był to okaz
pajęczaka, bo odnóży zaledwie cztery, ale wszystkie tańczyły niezgrabności w
kubańskich rytmach. I miniasty był niezwykle – gdyby mi czas pozwolił, zapewne
stałbym się świadkiem doznań wielkich i nieprzemijalnych, jednak straciłem go z
zasięgu wzroku, nim fascynacja jego fizjonomią stała się chorobliwą. Dopiero gdy ochłonąłem żal
mi się stało własnej niefrasobliwości – mogłem poświęcić ową chwilę na wysoce
prawdopodobny ciąg dalszy doznań.
Jakieś dziecko w wózeczku
parsknęło śmiechem, a dzieci śmiać się potrafią nawet tymi częściami ciała,
których istnienia absolutnie się nie domyślam, a gdybym pełną nazwę usłyszał, to pomyślałbym,
że ktoś mnie obraża. Próbuję skłonić wróbla, żeby usiadł mi w wądołku dłoni i
wyciągam rękę tuż nad ziemię, żeby nie musiał bić rekordu świata w skoku wzwyż,
jednak trafiam na niewiernego Tomasza i tylko mi się przygląda z przekąsem.
Pluć nie potrafił, ale potraktował mnie wystarczająco pogardliwie, żebym
zaniechał dalszych prowokacji. Jakaś pani minęła mnie w słowach, które
wypowiadała do-wewnętrznie i tylko moja zuchwałość powiła uzurpację,
że to do mnie. Licealista śpiewał wąskimi wargami piosenkę, której nie znam, kos najczarniejszy z kosów podglądał mnie z wysokości parkanu takim wzrokiem, że tylko czekałem, aż pokaże mi gest
Kozakiewicza. Przyspieszyłem, bo za mną pani z siateczkami pełnymi wiktuałów
świeżych i pachnących, więc nie chciałem oblany rumieńcem stać się zalążkiem
nie mojej opowieści.
Bo przecież… skoro ja… to
dlaczego nie inni? Pora dorosnąć do uczciwości – im też wolno. Mniemać,
dywagować i subiektywną ekstrawagancją zwieńczyć własnym smakiem widzenie mnie
również. Przecież jestem widzialny i namacalny. I nie mam żadnych
przeciwwskazań (bez względu na specjalizację medyczną), żeby stać się cudzą historią. Przynajmniej nic o tym nie wiem i
do lekarza z moim problemem pójść nie zamierzam. Za to zawzięty jestem jak
Hammurabi – oko za oko. Ja też napiszę! O tobie! Jeśli tylko zdołam cię
dostrzec. Strzeż się - nie tyle pociągu, co mojego wzroku. Już jutro znajdę cię!
Wydawało mi się, że nie mam nic do ukrycia, że nie muszę się strzec ale .... gdyby tak ktoś, w czasie porannym, zatrzymał w kadrze mój taniec po rosie, w koszulinie i boso - to bym nie chciała
OdpowiedzUsuńna pewno? bosonoga dziewczynka, to widok wart każdych słów. i każdego wstydu zapewne też, ale... są granice, których nie przekraczam.
UsuńWłaśnie dzisiaj zastanawiałam się, czy nie mija mnie gdzieś w mojej rzeczywistości taki "oko" jak Ty i nie pisze potem o mnie na blogu, o którego istnieniu nie wiem...
OdpowiedzUsuńmija na pewno Pani Frau (nieodmiennie podoba mi się to zestawienie słów i nurzam się w nim z dziką radością). jak rozpoznasz siebie... cóż... nie obiecywałem nikomu nic w tym blogu. zachowuj się jak na damę przystało, to nie będziesz się wstydzić. Wierzę, że nie tylko potrafisz, ale używasz każdego dnia podobnego zestawu zachowań (ależ jestem ciekawskim impertynentem - kusi mnie zapytać, co poza wzrokiem się dzieje i choćbym zaprzeczał, to właśnie zapytałem...).
UsuńA tak konkretnie to co na przykład chciałbyś wiedzieć?
Usuńczego się boisz. idąc chodnikiem. na przykład.
UsuńŻeby mnie ktoś nie dotknął.
UsuńAlbo żeby nie dotknąć czegoś, czego przed chwila dotykał ktoś inny (np. wózka w sklepie z jeszcze ciepłą rączką).
UsuńI żeby jakiś pies, idący luzem, nie wybiegł na ulicę, pod samochód.
Usuńsą tacy, którzy za dotykiem tęsknią. ale rozumiem, o co chodzi. jest taki dotyk, który boli.
UsuńI żeby mnie nie zaczepiali nachalni wciskacze ulotek.
Usuńmałe problemy. ulotkom bez lęku można powiedzieć nie, na cudze psy wpływu nie masz, więc i lęki są bardzo wydumane, a rączka wózka w sklepie wydaje się raczej innym uczuciem niż strach. chyba czas wybrać bezludną wyspę, bo takie strachy są chyba związane z obecnością ludzi w ogóle.
UsuńTak, to prawda - wcale nie twierdzę inaczej. A pies - nieważne, czyj jest. Boję się o niego i już.
UsuńNigdy nie wiemy, kto patrzy i w jakim celu...może i Ciebie ktoś już opowiedział innym?
OdpowiedzUsuńna pewno - a ja to wiem, bo przecież oko za oko, ząb za ząb - pewnie byłem epizodem w cudzym życiorysie i to nie tym z pierwszych stron, a tylko zaściankowym dreptakiem.
UsuńWielu patrzy, a nie widzi.
OdpowiedzUsuńA Ty nie tylko widzisz, ale też umiesz opowiedzieć o tym, co zobaczyłeś - w niezwykły, właściwy tylko sobie, sposób.
to jest tak proste, że aż żenujące. jeśli chcesz, to Cię nauczę - wystarczy otworzyć oczy i to co widzisz ująć nie w jedno słowo, a w całe zdanie - nic więcej. i nagle z niczego powstaje dziesięć zdań ze spaceru krótszego niż trzeba, żeby dwie gałki loda zjeść w środku lata.
Usuń:) Oj, żeby to było takie proste i łatwe do nauczenia jak piszesz! ;)
UsuńNie jest. Ale i tak wdzięczna Ci jestem za tę lekcję.
A Twojego stylu podrobić nie sposób. :)
nie naśladuj - pisz własną duszą.
UsuńUmiesz patrzeć i opisać co widziałeś. Będę się czuła nieswojo jeśli kiedyś zawitam do Twojego miasta, chociaż nie jestem obiektem do zauważenia.
OdpowiedzUsuńskąd takie mniemanie? ludzie, to wdzięczne obiekty.
Usuń