środa, 16 lutego 2022

Bezbarwnie.

 

        Dzień przegryza się przez grube pokłady czerni, a rozmyty w mgłach tłusty księżyc tkwi markotnie nad krótkim horyzontem. Zaspane drzewa wzdragają się na pochopność rozśpiewanego kosa, którego dostrzec potrafię dopiero wtedy, gdy w aureoli ulicznej latarni przepływa nad płotem na drugą stronę ulicy. Zwilgotniałe chodniki stepują w rytm niewieścich obcasów spieszących ku codzienności, na trawnikach trwa zimowa zaduma. Psy z wilczymi aspiracjami, w zimowych kożuchach stąpają ostrożnie pośród nieużytków, najwyraźniej bojąc się nastąpić na porzucony kapsel, czy rozbitą butelkę. Osiedlową uliczką turla się hałaśliwie zapomniana puszka, głusząc pomrukujący silnik ledwie co obudzonego samochodu. Wysokopienne, długonogie dziewczęta ogryzione z ostatniego grama tłuszczu podążają na pajęczych nogach w stronę najbliższego przystanku, omijając rozkołysanymi biodrami zaloty zimnego wiatru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz