- Magazyn kości, to kościół?
Ktoś wytresował deszcze, żeby padały głęboką nocą i w przedświcie już tylko dyszą i parują chodniki. Można obserwować zmarznięte Miasto bez narażania się na zawilgocenie głowy. Długie rzędy latarni wyznaczają azymuty szlaków, po których drepczą zaspani ludzie. W autobusie uczynny pan znalazł czapkę pani, która zdążyła już wysiąść, jednak zdołał siłą woli (i głosu) przekazać ją roztargnionej właścicielce. Chwilę później klął już soczyście na korki, nieprzychylne światła i najwyraźniej spieszył się bardziej niż kierowca.
Rzeka jakby odmłodniała. Nabrała wigoru i oczyściła się z mętów. Starsza kobieta w żółtych trampkach maszerowała mostami w stronę tych uliczek, na których chciałem się zdarzać innym. Na klombie dostrzegam cztery puszki po piwie i jedną skórkę z mandarynki. Jak to się mogło stać, zachowując logikę zdarzeń?
Z szacunku usiłuję być starszy od mijanych kobiet, jednak to strasznie trudne. Za wiekiem powinien iść rozum, a we mnie wyłącznie płoche mysli i ciągi dalsze dalekie od rozsądnych.
Zależy czy pytasz o budynek czy o społeczność...
OdpowiedzUsuńJotka
pytam o słowo.
UsuńCzyżby Rzeka czuła w kościach nadchodzącą wiosnę?
OdpowiedzUsuńchyba nie tylko Ona.
Usuń