Czarnopupe gazele ruszają na żerowiska. Niby solo, ale wszystkie ciągną ku centrum. Kobiety, które zamiast wzrostu zainwestowały w inne walory na start w samodzielność idą w butach o podeszwach grubości cegły. Zapewne ważą nieco mniej, ale wyglądają na takie, w których suchą stopą przez drobne bagno przejść się uda. Chmielowe szyszki wspinają się na młode świerki tak szybko, że te muszą zacząć poważniej myśleć o wzroście, żeby nie doszło do konflikt interesów. Tym razem podróż pachnie koperkiem. Jestem prawdziwym szczęściarzem i aż trudno uwierzyć, jak świetnie trafiłem.
W parku dzięcioły drążą dziuple w martwych i połamanych drzewach, a ich ilość zaczyna przerażać. Chwila nieuwagi i wyobraźnia już zobaczyła obraz polskich gór, w których kornik pospołu z pogodą spustoszył wielkie połacie lasów. Kikuty sterczące pośród stoków wyglądały niezwykle przygnębiająco. Za to na osiedlowych trawnikach oszalał złotlin japoński i kwitnie w najlepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz