Ogryzek psa zamknięty w samochodzie robi za auto-alarm, pigwy ciężko trzymają się wątłych gałęzi, żeby nie potłuc brzuszków o asfaltowy chodnik, dziewczęta w galopie krzyczą do siebie po co ja tak biegnę?, Krzysztof Wielicki zerka na mnie z kasownika tramwaju i zaprasza na spotkanie o górach wysokich, kobiety w leginsach grzeją dłonie między udami, jesienny mrok podarty ostrzami reklam, starsza pani rozgląda się ostrożnie, po czym znienacka zajmuje wolne miejsce i udaje, że zawsze tam siedziała, z galerii handlowej wypływają młode, rozwydrzone i zepsute bogactwem, o językach wulgarnych, może nawet rynsztokowych, po podłodze turla się ogryzek jabłka, kobietę w rajtuzach podrywa telefon, więc stoi i rozmawia przepatrując zaokienną ciemność, drobnolatki wymieniają uśmiechy i historie o wizytach w toalecie, chłopak o pogryzionych paznokciach oswaja się z dredami i sprawdza ręką, czy jeszcze tam są, jakaś dama ustanawia rekord świata w ulicznym crossie o kulach, dziewczyna o sukience założonej na spodnie tańczy na przystanku czekając na autobus, który wreszcie przyjeżdża i jest ciepły od obfitości ludzi, obżarty księżyc zerka z wysoka na światła latarni, jakby uczył je świecenia, ogródki działkowe pogrążają się w zimowym śnie, staruszka w kolorowym berecie przypominającym łuczniczą tarczę wysiada obok cmentarza i jej głowa stanowi ruchomy cel – tylko patrzeć jakiego Wilhelma Tella, czy Robina Hooda, by skorzystali z pokusy.
Ale tasiemcowe zdanie, podziwiam, choć w paru miejscach kropka nie zaszkodziłaby.
OdpowiedzUsuń