środa, 26 listopada 2025

Skrępowany krępowaniem krępego krąpia.

 

    Choć wiatru nie czuć, śnieg pada niemal poziomo. Za lekki by spaść, zignorowany przez grawitację, szwenda się pod latarniami, jak ulicznica cierpiąca na brak zainteresowania. Samochody mlaszczą na rozmiękających jezdniach, a śnieżne pługi starannie zeskrobują biel aż do czarnego, skwapliwie omijając ścieżki rowerowe wyglądające teraz jak pole przygotowane pod uprawę szparagów, czy kartofli.

 

    Dama Z Zaścianka ledwie zdążyła na swój autobus, wygniatając szpilkami sygnały pisane morsem między wiatą, a pojazdem. Dziewczyna w trampkach kolebała się na śniegu niczym spiesząca dokądś kaczuszka. Pikowane kurtki i płaszcze wyglądają jak dmuchane materace i deformują sylwetki doskonale. Smutni ludzie wędrują wpatrzeni pod własne nogi i nawet widok marznących Abakanów nie poprawia im humoru, choć fakt, że komuś jest gorzej zwykle wystarcza do uśmiechu. Kościelna wieża przymierza świeżą kopułę z miedzianych blach i rozgląda się wokół, czy wszyscy widzą ową rudość, gdy zewsząd kopuły pozieleniałe z zazdrości udają, że to jedynie wiekowa patyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz