Skłamać? Na jaki temat? Nie bądź
banalna. Nie pytaj o pierwszą miłość, o cyfry i daty. To są sprawy wtórne i nie
wnoszące nic do kolorytu opowieści. Znajdź pytanie, na które sama nie chcesz
odpowiadać i wypowiedz je głośno – zapytaj o własne wstydy i te chwile, kiedy w
tobie wyrosła mizeria charakterologiczna.
A jeśli zaczniesz się uzewnętrzniać
od słowa ”pamiętasz” zwieńczonego pytajnikiem zabarwionym retorycznie, to
wiedz, że powiem NIE! – krótko i węzłowato, tak, jak sierżant w wojsku odpowie
pułkownikowi, dokładając do tego formułę pozorowanego szacunku dla szarży.
Skłam mnie. Albo zapytaj o kłamstwo
tak obrazoburcze, żebyś spłonęła słuchając odpowiedzi, albo żebyś uciekła zanim
do sedna dotrę. Nie pytaj o pogodę w Dolomitach włoskich, ani o menu w
przedszkolu gdzieś poza jurysdykcją miasteczka powiatowego Polski B, C, albo nawet Y.
Zapytaj o mnie, albo o siebie –
skłam, albo poczekaj, aż ja to zrobię. Na co masz więcej odwagi? Zrób to –
proszę. W końcu chyba o to chodzi, żebyśmy mogli poznać się od najgorszej
strony również. Od tej, dla której dzienne światło stało się świadkiem koronnym
i wytyka palcami niegodziwości wszelakie – nawet te, o których wydawało się, że
zdążyliśmy już zapomnieć. Te, które już wypłakane w poduszkę o północy, kiedy
zamiast kołdry na plecach kładła się samotność troskliwa i wyrozumiała.
Powiesz mi? Masz odwagę? Opowiedzieć,
albo zapytać? Znasz mnie już odrobinę i wiesz, że nie znajdę w sobie sił, żeby
skutecznie cię okłamać. Powiem najwstydliwszą prawdę, jeśli zapytasz, ale sam
jej z siebie nie wyjmę. A dzisiaj – znalazłem w sobie dość odwagi, żeby stanąć
przed tobą i zapytać – powiesz mi, czy wolisz usłyszeć? Mroczne, bezwzględne i
z cywilizacją mijające się na szalach przeciwległych.
Wybieraj! Przestań być istotą pozorną
i powiedz, albo wykaż się zainteresowaniem. Nie pytaj o wieści ze świata –
Internet bogatszy jest w pamięć niż ja – pytaj o mnie, tak jak ja zapytam o to,
czego nie powiedziałaś mamie, przyjaciółce, dziecku. O to, co w tobie skrywane
bardziej niż karalne zachowania, niż siedem popełnionych grzechów głównych.
Wytrwam, choćbyś ogłosiła się Bogiem
dowolnym, Cezarem, nim go objęła gorączka, Pytią, czy Cagliostrem wiecznie
żywym. I nie opowiadaj proszę ploteczek sponad ekspresu do kawy, które
mimochodem wypowiadasz usiłując pod szklanym kloszem dotrwać końca oficjalności
bez strat własnych.
Pytaj, jeśli wolisz pytać, albo
opowiedz, jeśli bardziej ci służy – a ja? Wzajemnością się odwdzięczę. Jeśli
pozwolisz mi skończyć, bo ładne to nie będzie. Na pewno. Cywilizacja uczy
zachowań społecznych, prawo, szuka życia dla nieudaczników i słabych, a każda
wspólnota niczym sejm próbuje wywierać naciski. Dowolnie przyprawione.
Polityką, ekonomia, siecią wpływów, łapówką, dożywotnim seksem, złotym cielcem
i pomnikiem na właśnie budowanym rondzie.
Zrób to – zdobądź się na nagość
umysłową i sięgnij w siebie głębiej niż skalpel sięga, niż ekstremalne
pożądanie sięgnąć może swoją przerośniętą potrzebą wzmocnioną farmakologicznie
po krawędzie zmysłów oszołomionych pulsowaniem orgazmu.
Zagraj ze mną w scrabble i pokaż
słowo, którym mnie ukrzyżujesz i pokonasz na jedno choćby milenium – nie abakusem, nie geometrią krzyża, lecz przekroczysz granice pojmowania. Aż dotrzesz tam, gdzie nie istnieje pojęcie wstydu i
kłamstwa. Oszustwa i mniemań. Gdzie słowa stają się bezwzględne i nie
przyczepione do żadnej ze znanych osi ograniczających pojmowanie. Gdzie serce
potrafi strzelać rytmem mierzonym w gigahercach albo odpoczywać poniżej rytmu
alfa.
Kładę na stole dziewiczym obrusem
przykrytym szachownicę. Kładę planszę do gry we dwoje. NASZĄ planszę kładę i
czekam – wybrałaś białe kamienie – zaczynasz. Czarne klocki grzeją mi się w
dłoniach do purpury i staram się je poskromić, żeby nie wybuchły gejzerem i nie splamiły
twoich oczu żółcią, żółtą plamką ostatecznej degeneracji wzroku, która potrafi odebrać
radość widzenia
Plansza jest twoja. Twój ruch i twoje
pytanie. Twoja decyzja - odstąpiłem ci bez walki ten handicap. A moja reakcja i rekonkwista….? Potem - zaczynaj, jeśli stać cię na nagość. do cna.
Zagrasz? Zapraszam – ja czarne
kamienie do gry grzeję w dłoniach, chociaż wstyd błaga o konwulsję. Nie próbuj
oszukiwać - na tej planszy będziesz przeźroczysta. Żeby cię ośmielić - kamienie grzechoczą, jak jądra w mosznie grzechotałyby, gdyby były z bazaltu. Twój ruch. Serweta z Koniakowa nosi planszę z godnością milczącą czekając na powiew odwagi - pytaj o wszystko, ale wiedz, że ja odpowiem szczerze i pokłonię się o odzew - o Twoją wersję świata. Tylko mi nie mów, że kłamałaś, że ci się wydawało, albo, że miał być inaczej. Nie zasłaniaj się swoją płcią, albo czymkolwiek innym. koniec pobłażliwości - zaczyna się demokracja i to twoje wymarzone równouprawnienie. Stawiaj pierwszy kamień i skończ już skamleć!
Nagość umysłowa to piękne wyrażenie.
OdpowiedzUsuńprzy takiej ilości słów to w końcu się coś trafi ładnego.
UsuńJedni wolą pytać, inni odpowiadać, a jeszcze inni pisać...
OdpowiedzUsuńsą też tacy, co czytają.
UsuńTrochę to tak, jakby przeciągały się dwa bieguny - intensywność/porywczość/ekscytacja i... spokój.
OdpowiedzUsuńtańcowały dwa Michały...
Usuńjakim(ś) cudem się spotkały.
UsuńNie lepiej zagrać w warcaby? Prostsze i mniej mroczne, a to czego nikomu nie powiedziałam i tak nie powiem.
OdpowiedzUsuńnie bądź minimalistką. warcaby?
UsuńPrzecież nie w GO, chociaż tam się używa kamieni.
UsuńGo jest piękną i bardzo skomplikowaną grą. wstyd, że tak słabo ustawiam kamienie.
UsuńZagrałeś kiedykolwiek w tę grę?
OdpowiedzUsuńa tak. nie raz nawet.
OdpowiedzUsuńI co?
Usuńnadal żyję - taki nałóg. albo uporczywość
Usuń