piątek, 6 lipca 2018

Widzenia (ni)estety.


Widok klapek z futerkiem nie pozostanie bez wpływu na mój zmysł estetyki, a powtarzalność widzenia sprawia, że zaczynam w ów zmysł powątpiewać. Kobieta o łydkach umięśnionych niczym łydki Korzeniowskiego w szczycie kariery i czarne futro wieńczące czerwień szponów położonych na wystawie czarnej podeszwy… Obłęd i histeria dla wzrokowca. Pan bawił się koparką na zabytkowej ulicy i od kilku dni pięciu ludzi usiłuje poskładać puzzla z kocich łbów, którego operator zdążył przekształcić w nieregularną piramidę. Oni wiedzą, że nie przywrócą świetności przedwojennego wykonania, ale robią co mogą, żeby zbliżyć się do tej maestrii, lub chociaż poziomu (wiem, że to dwuznaczne, ale jezdnia lubi być zbliżona do poziomu ku chwale jej użytkowników, a budowlańcy starają się o odpowiedni poziom naprawy z przyczyn bardzo prozaicznych, tzn - domniemanej wypłaty). Własnym potem zwilżają granit i przycinają go soczystymi wiązankami. Gdybym chciał wykropkować parszywe emocje, powstałaby najdłuższa notatka w tym blogu, choć przecież potrafię jedną myśl rozciągnąć na kilka stron maszynopisu. Nieustająco pozostaję pod wrażeniem Hrabala, który wyprawę ze szpitalnych wierzei aż po kres ogrodu z wiecznie otwartą bramą potrafił zawrzeć w zaledwie trzech stronach maczkiem. Pani w sklepie z odzieżą męską składała jakieś szare koszule i czule głaskała je po kieszeniach, jakby szukała ciepła męskiej piersi pod nią. Inna strugała ananasa z łusek skóry i kręciła pupą w obcisłych, popielatych kalesonkach w takt kubańskich rytmów. Gołębie szybują nad Miastem, lecz od kogo się nauczyły tej sztuki, to nie wiadomo. W każdym bądź razie – chętnie lądują w czynnych fontannach i biorą nie tylko prysznic, ale i z jacuzzi korzystają w przeuroczy sposób. Otrząsają się przy tym zupełnie jak psy. O wiele staranniej niż dzieci – te potrafią tak nakarmić wodą pampersy, że nie są w stanie ich później unieść. Jakiś pies popatrzył na mnie z wyrzutem, jakbym był odpowiedzialny za zaduch miejski. Może i jestem, choć bez świadomości – poszedł, zanim go przeprosiłem. Przed kasami ASP trójwymiarowy chaos z liter bez większego znaczenia – gratisowa układanka, kalejdoskop niepojęty i tak doskonale subiektywny, że aż wyzwanie dla smakoszy słów – ułożyć można chyba wszystko i jeszcze zabarwić emocjonalnie zależnościami składniowymi. Kusi, żeby przyjść nocą i z białych liter wygrawerować na tłustej ciemności własne tablice z dekalogiem. A wszystko czcionką obłą, otyłą, pełną łuków i niedopowiedzeń. Domyślnie miękką, jak miękką potrafi być mydlana bańka, czy balonik z gumy do żucia. Może to zbyt podła czcionka na dekalog? Na jakiekolwiek ważne słowa? Brak jej gotyckiego sznytu niemieckich knechtów, brak dostojeństwa szlacheckiej dumy brytyjskich księży. W sam raz na komiks i śmiech do skurczu przepony i łez słodszych od wszystkich innych. Z takich liter należałoby pisać treści frywolne, rozstające się z powagą, zanim słowo ciałem się oblecze.

24 komentarze:

  1. Klapki z futerkiem? Może w pantoflach wyszła?
    W ogóle malowanie paznokci u stóp do obłęd dla wszystkich oczu.

    Nikt nie powiedział, że dekalog spisano sznytem niemieckich knechtów (to raczej wątpliwe), ani że Mojżesz miał pełen dostojeństwa charakter pisma, więc jeśli chcesz spisać własny, nic nie stoi na przeszkodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, teraz jest jakaś obłąkana moda na klapki z futrem. Plastikowa podeszwa plus pasek futerka. Koszmar z ulicy Wiązów przy nich to pikuś. Pan Pikuś.

      Usuń
    2. o rany - po kolei, bo ginę w tumulcie i widzeniach własnych.
      czcionkę widziałem za szkłem ASP i ona Barbapapę przypomina, a nie coś szlachetnego, dumnego o i wiekuistego - to jest czcionka rodem z komiksów, a w komiksach nie pisze się historii ludzkości, tylko gdyba w gatunku SF kierowanym do małoletnich odbiorników.
      a klapki z futrem jako obuwie zdarzają się, co mnie po prostu UPOKARZA - bo ja wobec takiego widoku staje się bezbronny i mam kłopot emocjonalny, jak sobie poradzić z widzeniem i głośno nie obwieścić efektów - bo one nie mieszczą się w granicach "kultury" - one są znacznie bardziej bezwzględne.

      Usuń
    3. A nieprawda! Wyszła między innymi historyczna seria książek w formie komiksów, dotycząca m.in. obozu Auschwitz.

      Usuń
    4. komiksy odpycham oburącz, jako dzieła stworzone z emotikonów, które dostrzegam, ale szacunku dla nich nie mam wcale - jeśli rozmawiam, to do końca, a nie dymkami, czy obrazkami, lub imitacją uczuć.

      Usuń
    5. Też nie pałam do nich miłością, pisze jedynie, że istnieją nie tylko dla gówniarzy.
      A, no i jest jeden wyjątek - nigdy nie przestanę kochać "Tytusa, Romka i A'Tomka".

      Usuń
    6. a Kajko i Kokosz? Asterix i Obeliks? "Jonka, Jonek, Kleks", "Gucio, Cezar, Karolina", "Koziołek-matołek"?
      są komiksy, na które trafia się łatwiej, niż na hamburgery z sieciówek - doceniam, ale szukam alternatyw bliższych mojej estetyce.

      Usuń
    7. Czytywałam "Kajka i Kokosza", "Gucia i Cezara" (Butenko = mistrzunio!), "Jonkę, Jonka i Kleksa", "Koziołka Matołka" oraz "Awantury i wybryki małej małpki Fiki-Miki", jednak nie zapałałam do nich miłością wiekuistą. A do "Tytusów" tak.

      Usuń
    8. coś w tym musi być. w siermiężnych czasach tyle kolorów i niezwykłych pomysłów. zwycięstwo wyobraźni nad materią oporną.

      Usuń
    9. Mam jeszcze swoje stare "Tytusy" - półkolorowe, to znaczy co drugą kartkę drukowane na kolorowo, a co drugą - biało-czarno.

      Usuń
    10. u brata leży chyba komplet. i te "półkolorowe" również.

      Usuń
    11. Te najstarsze są najlepsze!

      Usuń
  2. Czcionka miękka, obła, otyła, pełna łuków i niedopowiedzeń jest nader stosowna. W końcu dekalogi nie muszą być napuszone i sztywne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak - masz rację - można się modlić o szklankę soku z czarnej porzeczki... albo o trójkę z filozofii socjalizmu.

      Usuń
    2. Czcionka a'la Barbapapa jest prześliczna! Sama lubię pisać (ręcznie) takie litery. Nie widzę powodów, dla których nie miałby nadawać się do uwieczniania czegokolwiek, jeśli tylko masz taką ochotę.
      I kto powiedział, że dekalogi to coś dumnego i wiekuistego?

      Usuń
    3. to rzecz na miarę człowieka, albo i więcej - skoro mogę "lubić rzodkiewkę" każdej wiosny, to dekalog powinien "być lubiany/wyznawany/fetowany/ważny dożywotnio". staram się nie nadużywać słów ważnych - miłość, przyjaźń, wiara w cokolwiek i jakakolwiek - niechby nierozsądna i niedojrzała, ale nadzieje powinny żyć aż po śmierć, a może i dłużej.

      Usuń
    4. Powoli uczę się, że jednak słowa to tylko słowa i już niewiele z nich jest "na poważnie".

      Usuń
    5. niech więc te, które zostały będą ważnymi i poważnymi.

      Usuń
    6. Pytanie, czy w ogóle coś zostało.
      "słowa, słowa, słowa..."

      Usuń
    7. każdy sam ustawia własne kapliczki i zapala w nich wieczną lampkę. nie pytaj, bo Twoje słowa znasz Ty i nikt więcej.

      Usuń
    8. Samą siebie pytam. Mało, bardzo mało słów "na poważnie" mi zostało. Dwa, trzy może?...

      Usuń
    9. niech się nie zakurzą.

      Usuń
  3. Myślałam, że klapki z futerkiem to tylko na mojej japońskiej prowincji sa w modzie. Nie wiem, czy cieszyć sie czy ubolewać, że nie tylko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. one opanowały świat, jak niegdyś dżuma i czarna ospa, odra, różyczka i tyfus, śpiączka i malaria - to skaza na obliczu ludzkości

      Usuń