Drobniuteńka pani idąca
przede mną przez lipcowy skwar gryzący sfatygowane chodniki Miasta zaburzyła mi
spokój zmysłów. Długo nie potrafiłem określić przyczyny, aż wreszcie dostrzegłem
anomalię, która nie pozwoliła moim oczom cieszyć się rozmaitością lata i parła
jak na smyczy za młodym, nieopalonym ciałem, czepiając się zapleczu ud i
Achillesów cicho przemierzających świat w białych adidasach. Lewa noga na całej
widzialnej długości była szczuplejsza od prawej pyszniącej się dorodnym
tatuażem na wierzchu uda i to na tyle wyraźnie, żeby pozbawić wzrok wątpliwości,
które przecież i tak we mnie znalazły wdzięczny obiekt – asymetria jest bardzo trudna
do przyjęcia, nawet wtedy, kiedy jest oczywista. Pani, o wystających z
sandałków drobnych paznokciach pomalowanych kolorem żywej krwi do ich
lakierowania musiała chyba wyskubywać włoski z pędzelka, żeby nie zabarwić
całych paluszków, bo paznokcie były ledwie punktowe. A ona, na schodach stojąc,
starannie wyczesywała farbowane na blond włosy, zanim wynurzy się z czeluści przejścia
podziemnego. Spowodowała we mnie rozkwit ciekawości, jednak nie znalazłem
istoty, której dedykowana być miała owa chwila i pieczołowitość z jaką kształt
fryzury został wymodelowany ponad myślami skupionymi na spodziewanym celu. Wiewiórki
pochowały się w cieniu daglezji, żeby nie spłowieć na słońcu i tylko dzieci na
metalowych zabawkach zakotwiczonych w łasze piasku rechotały zbiorową radość z
powodów trudnych do identyfikacji dla skostniałej dojrzałości. Pijany bełkot
minął mnie azjatycką karnacją, chińskie ideogramy na czytniku młodej Europejki
czekały na rozszyfrowanie i chyba smaczne były niezwykle, bo degustacja
rozciągała się w czasie ponad prozaiczną prasówkę. Aż westchnąłem, że ja
również chciałbym umieć dostarczyć aż tyle smaku czytelnikowi, żeby każde słowo
rozsmarowywał na podniebieniu i pieścił kubki smakowe wykwintną treścią. Pani o
stopach zbyt małych dla bogatej w ciało sylwetki szła rozpraszając obojętność
otoczenia i obejmowała własnym ciepłem nawet anonimowe istnienia. Pastelowe
dziewczątko wniosło do tramwaju horror Kinga wyraźnie zaznaczony na ostatnim
drżeniu kolan, a plastik siedzeń nie uległ psychozie, tylko wibrował
oskarżeniem wzajemnym pań wyrzucających sobie na wzajem brak wychowania. A na
przystanku została młoda mama siedząca obok narybku. Miedziane włosy zebrane w
kuleczkę i sukienka biała kryjąca kolana skromniutko wsparte o siebie i tylko
jej stopy oparte palcami o chodnik tańczyły pieśń radości cichutko śpiewanej
małemu chłopcu.
Bez pośpiechu smakuję urodę szlaków, nie przejmując się fryzurą, lakierem do paznokci ani obiadem, byle w schronisku kawa dobra była...
OdpowiedzUsuńi niech to trwa, póki sił wystarcza.
UsuńPodobno każdy człowiek jest w mniej lub bardziej widoczny sposób asymetryczny. Widzę po sobie, że to prawda.
OdpowiedzUsuńnaprawdę trudno jest to zauważyć, bo rozum się broni i chce widzieć symetrię.
UsuńNie wiem, czy u wszystkich tak jest. Od dziecka lubiłam asymetrię i nieparzystość, zwłaszcza nieparzyste liczby.
Usuńna ulicy w zasadzie nie da się dostrzec asymetrii.
UsuńW zasadzie masz rację.
UsuńNajsmutniejsza w tym wszystkim jest ta skostniala dojrzałość. Kiedy radość dzieci staje się niezrozumiała,to już nic nie jest w życiu warte. Pozostaje tylko pustka.
OdpowiedzUsuńmi się zdarza śmiać wyraźnie na chodniku, a spojrzenia ludzi stają się zalążkiem podtrzymania dobrego humoru - zdziwienie jest takie komiczne, że mnie napędza.
UsuńJakiś smutek mi powiał.
OdpowiedzUsuńzapieczony lipcowym skwarem i pustynią ludzką. ubyło ludzi. bardzo.
UsuńNie w tym rzecz Oko. Narodem jesteśmy smutnym. W tym rzecz.
UsuńAsymetria jest drażniąca ale inspirująca.
OdpowiedzUsuńA stopy młodej mamy, tańczące pieśń radosną swojemu synkowi, mnie wzruszyły czule.
żałuj, że nie widziałaś. widok wart zapamiętania.
UsuńZawiesić oko na grafice rysującej szlaczki w oczekiwaniu
OdpowiedzUsuńpiękna chwili
Pozdrawiam
byle nie nazbyt długo, bo w końcu ktoś zaprotestuje - wolę się nie zawieszać i wędrować pomimo.
Usuń