Wróble, jak co
rano, zaatakowały zmasowanym nalotem drzewo wymodelowane do absurdu.
Najwyraźniej inwazja zakończyła się sukcesem, bo z uschniętej gałęzi dobiegał
taki rwetes, jakby każdy z nich musiał pochwalić się bitnością i przekrzykiwał
pozostałe, dowodząc własnych zalet. Kos tymczasem wizytował krawężnik i
wypłaszał zapodzianego pośród żywopłotu osamotnionego wróbla, przy okazji
natrafiając na kosiczkę, która w tych zaroślach Bóg-wie-co… Przyłapana –
odfrunęła ku gniazdu, pomstując pod nosem, jednak niezbyt zuchwale. Widać na
sumieniu miała małe co nieco. Jakaś młodziutka pani pozwalała nieśmiałym
wiatrom wdzierać się pod letnią sukienkę a że skórę miała gładszą od
diamentowych fasetek – wiatr swawolił bez umiaru, sięgając obojczyków, z
których bezwstydnie strącał wątłe ramiączka. Psy węchem sprawdzały aktualną listę
obecności pod drzewkiem – tym-co-zawsze i naznaczały je własnym ciepłem.
Przedszkolakom (jak zwykle) udało się posiać piach wokół piaskownicy, a, że
energii im nie brakowało – zrobiły to doskonale i bez umiaru. Niebo zarażone drobnymi
chmurami we wszystkich możliwych kolorach mieniło się pośród tłoku, tłumiąc dźwięk
nieuniknionych kolizji. I tylko samoloty warczały swoje niecierpliwości
zmierzając ku nieodległemu lotnisku.
Żyje sobie wszystko swoim życiem, a Ty podglądasz i plotkujesz ;)
OdpowiedzUsuńbo faceci tak mają, że tylko obgadywaliby innych.
UsuńW naszym parku zniknęły wiewiórki, od dawna nie widziałam ani jednej...
OdpowiedzUsuńciekawe czemu w niektórych parkach trzyma się ich mnóstwo, a w innych nie widać rudzielców wcale.
Usuń