Mieszkaliśmy w niezwykle ekstrawaganckim domu, który obfitował
w wymiary uczepione nie tylko kartezjańskich współrzędnych. Pomieszczenia rozsypane
były również wzdłuż dyskretnej i czułej osi czasu.
Patrzyłem w nieustającym zachwycie, jak starzejesz
się ilekroć wchodzisz do kuchni, by pośród zmarszczek i siwych włosów krzątać
się gotując zupę. A potem wracałaś do salonu, żeby młodszą wersją siebie obudzić
we mnie pożądanie. W sypialni… czas błyskawicznie odzierał cię z dorosłości i
zasypiałaś wtulona w poduszkę, z kciukiem w buzi i spokojem, jaki dany jest jedynie
maluszkom otoczonym rodzicielską miłością.
Chodziłem za tobą krok w krok, aby nie przegapić żadnej
wersji ciebie. Kochałem cię wszędzie!
Skoro nawet w kuchni i przy praniu, to na pewno wielka miłość!
OdpowiedzUsuńjotka
prawda? łatwo kochać recytując wiersze spod balkonu...
UsuńZachwyca ta czuła oś czasu aż po czas zmarszczeń i siwych włosów...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
żyjemy na takiej osi - wystarczy dostrzec, bo przesuwamy się raczej niemrawo.
UsuńOku, piękne...
OdpowiedzUsuńmiło słyszeć. niech i Tobie zdarzy się ktoś kto pójdzie za Tobą krok w krok i zachwyci się, że jesteś.
Usuń