Pan wielkości odpasionego
bez żalu baribala, zabezpieczył wyloty słuchowe narzędziami i zaczął
pochrząkiwać i mruczeć kompletnie nieadekwatnie do tego, co wysączało się przez
niedoskonałości materii. Podrzemywał, to znów ratował młodą panią z opresji, bo
chciała wysiąść bez parasola, a tam deszcz. Obok wąsaty gość z otwartą paszczą ciamkał
gumę do żucia, ale on ruszył do wyjścia pierwszy, więc nie dostrzegł, że
pociecha szamoce się z wysiadaniem. Za przystankową wiatą przykucnął gość w
kapturze, spod którego wystawała zaledwie kozia bródka nie pierwszej świeżości.
Cmoktał sobie spokojniutko papieroska, bo poprzedniego wyrzucił kucając. Wróbel
mnie opiórkał, że ciecze mu na łeb i czemu dachu nie uszczelniłem, kiedy było
sucho. Nie szło wytłumaczyć, że to nie mój dach. Ale dzień tak ponury, że
najbardziej popularnym ptakiem w mieście są żurawie. Całymi stadami obsiadają
niezliczone budowy i pochylają łebki nad kupą betonu.
Nic mnie tak nie drażni, jak żucie gumy z otwartą gębą!
OdpowiedzUsuńa on był na dodatek wąsaczem i te kudły mu się szwendały po paszczy.
UsuńDeszcz?
OdpowiedzUsuńSkąd wzięliście deszcz?!?!
z nagła? znienacka? przyjdzie i do Ciebie,
UsuńMógłbyś mi podać namiary na nienacek? Spróbuję się skontaktować, może da się coś przyśpieszyć...
Usuńdzisiaj rankiem jeszcze się tu wałęsał, ale chyba już go pognało bliżej Ciebie
UsuńKiedy właśnie... nienamierzalny jakiś jest.
Usuńjak mgła - każdy widzi, a dotknąć trudno.
Usuń