Wysokopienne
dziewczę usiadło w przystankowej wiacie i oddało się lekturze monitora. Do
czytania i pisania odpowiedzi zatrudniała usta, powtarzające za kciukiem każde
słowo i każdy przecinek. Druga (zapewne sprzątaczka) założyła rzęsy wielkie jak
szczotki – ledwie było spod nich widać jej bladziutką twarzyczkę. Naprzeciw,
uroczo dostatnia cieleśnie niewiasta jechała na rowerze pod wiatr w letniej
sukience, której marzyło się samodzielne latanie. Rozglądam się i dostrzegam
paznokcie w kolorach zawstydzających swoim bogactwem tęczę. Pani w spódniczce
odsłaniającej bardzo wysoko uda, podczas jazdy autobusem poprawiała pazurkami
przedziałek i czyniła to z wprawą wskazującą na sporą praktykę. Niebo poszatkowane
puchnącymi wstęgami, którym nijak było do kondensacyjnych, usiłowała stłumić beżowa
dziewczyna niegasnącą falą ruchu pośladków wymodelowanych tak, że nawet
niespecjalnie zdolny kartograf zdołałby na nich odzwierciedlić zachodnią i
wschodnią półkulę, korzystając li tylko z głębokiej rysy zerowego południka.
Letnią
kolekcję siniaczków mimochodem wzbogacam o zaznaczoną „boldem” dużą literkę
epsilon na łydce indywidualnie ometkowanej pani. Omijam wzrokiem ludzkie
brudnopisy, pomazane permanentnie hasłami i komiksowymi kadrami obejmującymi
całe połacie ciał. Wszędzie aktywne kobiety. We wszystkich, nawet niewymyślonych
dotąd kategoriach wagowych. Prowadzą wózki pełne niedojrzałości, albo tramwaje
pełne ludzi, względnie dyskusje pełne emocji. Wszystko po to, żebym mógł się
zachwycać bogactwem rozmaitości. Faceci? Nudni, łysi, albo w zaawansowanej ciąży
zwiastującej rychłe rozwiązanie nie wzbudzają zachwytu metroseksualną manierą, skłonnością
do wulgarności dresiarzy, względnie niechlujności niedoskonałych, w oparach
moczu i skisłego potu starzejących się daremnie Chrystusów.
Śliczna
dziewczyna w sukience na której tłoczyły się jaskrawe grafiki postaci ze współczesnych
bajek, udeptywała dłonią nagą skórę nad własnym łokciem, grawerując nietrwałego
siniaczka w kształcie prostokąta z wnętrzem pełnym światła. Czyżby okno?
Znienacka gryzie mnie w ramię jakiś owad pszczołopodobny, jednocześnie mnie
rozśmiesza zauważony właśnie dysonans – młoda kobieta opięta spodenkami
kolarskimi idąca pod rękę z młodym panem w skórzanej (chyba) kurtce i długich
spodniach (wszystko w niepokalanej czerni). Patrzę, jak obok ciał opalonych migają
kleksy nieskazitelnej bieli, zaprzeczającej idei lata i bladych tak, jakby coś śmiertelnie
wystraszyło tę cielesność nieśmiałą. Młodzi ludzie idą w rytm nadchodzących
wiadomości, zwalniając, bądź ruszając z kopyta bez ostrzeżenia. Kloszardzi
czyszczą Miasto z puszek po piwie i tylko żal, że plastikowych opakowań nie
mają gdzie sprzedać.
Moją
uwagę zwraca dziewczyna pozbawiona najlżejszego tknięcia farbą. Wobec fałszywej
brunetki z wytatuowaną na nodze czerwoną zazdrostką (żeby nie musieć pamiętać o
jej zakładaniu), trójki rudzielców sztucznych jak twarz klowna podczas występu,
blondynek o wyblakłym wzroku, znakujących wskazówkami ręce i nogi, by bezbłędnie
rozpoznać, która jest lewą… Pięknie wygląda skromność z warkoczem wijącym się między
piersiami i łaskoczącym prawdą wzrok patrzącego. Potem już tylko kobieta
obandażowana tak, jakby właśnie opuściła klinikę, gdzie przeszczepili jej uszy.
Cierpliwie dreptała w stronę marketu, oszczędzając głowę szeroką taśmą
oślepiająco białego opatrunku.
Ach!
Wstyd zapomnieć o siwowłosej pani, która dyskretnie upuściła na trawniku malutki
plecaczek, żeby oddać się bezwstydnej eksploatacji osiedlowej siłowni, ćwicząc nie
tylko bicepsy, ale i mięśnie klatki piersiowej, które z wdzięczności prężyły
się pod lekko spoconą bluzeczką. Rumieńce starały się dorównać jakością
wyćwiczonym mięśniom, choć wzrok musiał poczekać na korektę optyczną. Mam
nadzieję, że radość z osiągnięć doniesie do domu.
Masz już naprawdę dużą kolekcję siniaków.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze mi się czytało to widzenie.
kolekcjonuje siniaczki od ładnych paru lat - lepsze to od gapienia się na ruchliwy oddech nastolatek. a tym bardziej na ich język skażony wulgaryzmami.
UsuńDzisiaj jechałam autobusem z dziewczyną, która miała na twarzy składnicę złomu. Najbardziej mną wstrząsnęły wystające z jej policzków gwoździe.
Usuńszczęściem - nie uraczyła Ciebie nagością - wtedy okazałoby się ile tego tak naprawdę dźwiga na sobie.
Usuń