poniedziałek, 17 listopada 2025

Alfabet analfabety.

 

    Dzień zdawał się gasić wrażenia przed ich inicjacją. Wilgotny, posępny jak kat po pracy, chłodny. Chłód ponoć jest oznaką rozwagi i spokoju, choć to pewnie duże nadwyrężenie. W autobusie rodzina 2+2, dzieciaczki posłuszne, dokarmiające się w drodze, a kromka chleba w ich malutkich rączkach urasta do wielkiej uczty, na którą zbyt mało czasu, bo autobus, choć ociężale mija kolejne przystanki. Starzy Dobrzy Nieznajomi rozproszyli się, może zniechęcili do wyjścia z domów. Podróż wśród obcych o emocjach wciśniętych głęboko za paski była tylko marnowaniem czasu. Czarne ptaki okrążały coś, być może padlinę. Carne chmury okrążały Miasto.


    Wracając zachwycam się młodością, jeszcze nieokiełznaną, pełną pomysłów, niekoniecznie nadających się do realizacji, jednak entuzjazm zdaje się pokonywać granice niemożliwości. Nastolatki zdają się nie widzieć starszych, zajęci sobą i swoimi problemami, które koniecznie muszą rozwiązać sami. I słusznie. Starzy, co widać po skwaszonych minach nic dobrego nie osiągnęli, więc czemu sięgać po rady u przegranych?

2 komentarze:

  1. Wczoraj mijałam trzy nastolatki, tak wesołe i rozgadane, że pomyśleć można było, iż to wiosna, a nie listopad...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i dobrze - niech się wreszcie ktoś uśmiecha.

      Usuń