Ludzie bawić się lubią. Może
nawet muszą, żeby ze zdrowiem nie przeszarżować pośród rozlicznych pozorów i
udawania. No to i wymyślają, gdybają, snują światy nierealne, w których książęta
na białych koniach, białogłowy (o zgrozo – brunetki!!!) tkają ze stokrotek
ciągi nadziei i oczekiwań, którym dzielny rycerz podołać zdoła (rozmiar wianka
55 minimum) – oczywiście, jako jedyny, bo cóż to byłoby za osiągnięcie, które
każdy prymityw powielić może – np. taka prokreacja, albo fotka obnażonego torsu
nad brzegiem czegokolwiek – dywanu, oceanu, skarpy podczas remontu sieci MPEC,
prześcieradła, które nie pamięta już ekspresji sylwestrowej z powodu prania (jedynego,
ale jednak prania) – wstyd się chwalić, że ja też to potrafię, bo to potrafi
nawet taki egzemplarz, któremu wewnątrz czaszki pozostała ostatnia szara komórka,
która ściga się z czasem obijając się o nieskończony wszechświat szukając
ujścia, w którym pogrążyły się pozostałe – tzw. instynkt stadny. W zasadzie
dopisany do genotypu na wszelki wypadek, gdyby jednostka pokracznie nieudana
miała konflikt wewnętrzny dotyczący np. oddychania, czy wydalania toksyn z organizmu
i bez zaszyfrowanych imperatywów gotowa zapomnieć o tej uciążliwości życiowej,
gdy wokół tyle interesujących zdarzeń w kolorze idealnego różu i sensacji.
Są tacy, którzy pogrążą się w
światy obce i odległe tak bardzo od rzeczywistości, że już wrócić nie potrafią
wcale – zbyt wiele czasu zajmuje podróż, a prędkości podróżne mają się nijak do
możliwości fizyko-chemicznych ciał stworzonych do życia interwałami po lat
30-100, niech będzie, że jednostkom wybitnie do doczesności przywiązanych udaje
się przekroczyć ową barierę, podobnie jak Concordowi udawało się turystycznie przekroczyć
barierę dźwięku, ku jego zadowoleniu i niesmaku otoczenia, przez co został
sprowadzony do parteru i uziemiony skutecznie, a nawet śmiertelnie. Jednostki
pogrążone w światach tak odległych, że nawet teleskop Hubble’a nie jest ich w
stanie dosięgnąć zauważeniem, fizycznie wegetują tuż obok, na wyciągnięcie ręki,
można ich opluć, pozdrowić serdecznie, życzenia dla życia niepojętego
przekazać, albo na odcisk nadepnąć zuchwale – z jadowitą rozkoszą uziemić choć
tę część jednostki, której nie udało się dostatecznie szybko odfrunąć, teleportować
się, czy co tam te jednostki maja za metody podróżowania zaszyfrowane w „Ulubionych”.
Przyglądam się owym gierkom,
modląc się, żeby nie były toksyczne, żeby żadnym błękitnym wielorybem nie
zaowocowały, chociaż może głupio czynię, może trzeba karności i bezwzględności
wobec egzemplarzy mniej udanych – przecież Spartę chwali się po kres oddechu za
Termopile, za kult ciała skądinąd boskiego – a przecież oni bezwzględnie i
drastycznie wycinali każdy objaw niedoskonałości i ułomności. Jak chwasty
pomiędzy truskawkami rosnące cięte były, zanim niedoskonałym nasieniem pokalały przyszłość.
Patrzę na ręce ( a może na pyski) złotoustych bardzo dyskretnie i cicho, bo
wiem, jak ciężkimi potrafią być słowa z dużej wysokości spuszczone na mnie
lichego. Patrzę, a chociaż nie mówię, to czuję – tak zostałem zbudowany, że
czucie mam w sobie. I instynkt samozachowawczy. Więc milczę, ale okiem delikatnie
podnoszę prześcieradła skrywające zgorzel, kryjące wstydy i oszczerstwa.
Zaciemniające obrazy pośród domniemań.
Bawić się… Chciałbym się
bawić i beztroską świat usynowić… Ucórczyć, bo córki mają pamięć dłuższą od
synów. Bardziej praktyczną i bliżej ziemi. Nie tę, co galaktyki podbija, lecz
tę, co zupę na talerzu poda pod nos, kiedy nogi do stołu już dojść nie zdołają.
Podle się czuję, bo mam życiorys wolny od córek. Przynajmniej tak sobie
wyrzucam (nie mylić z pochlebiam), bo omylną mogę być jednostką. Nie umiałem
być ojcem nawet jednej, niechby prymitywnej córki, która mogłaby… po prostu
być. Nic więcej. Być sobą po kres pojmowania, po instynkty najdziksze, najstarsze
i niewzruszone modą, czy gębą zuchwale w TV się szczerzącą, krwiożerczą tępotą
nadrabiającą niedostatki umysłowe - znalazłbym wartość. Ja znalazłbym, bo ojców
rzeczą jest wartość odnaleźć w potomstwie. Matki… one kochają… I dziękuję im za
to. Aż kochają, co nie jest łatwe.
Masz rację, ucórczyć jest lepiej. Córki są bardziej posłuszne, choć bunt też nie jest im obcy.
OdpowiedzUsuńA beztroska - co to takiego?:-)
to brak pytań i wątpliwości, to robienie bez uzasadnienia, to świat dziecka - na pewno znajdziesz wokół, może w sobie również - oby! niech odrobina beztroski pomaluje Ci dni kolorami
UsuńWiele wątków poruszyłeś, więc powiem tylko, że doskonałość nudna bywa, o ile istnieje...
OdpowiedzUsuńponoć perfekcja zamknięta jest w trójcy i w kuli. nie mylić z trójkątem i nadwagą.
UsuńUwielbiam Twoje pióro i poczucie humoru. I ironię w Twoich tekstach, taką lekko kąsającą. :) No po prostu uwielbiam. :)
Usuńniech służy - na zdrowie.
UsuńFakt, córki są najlepszą formą potomstwa.
OdpowiedzUsuńaż szkoda, że nie samowystarczalną. wolę rozmaitość.
UsuńTo brzmi jakbyś wszedł na jakieś konto społecznościowe i zauważył jego mniej szlachetne walory.
OdpowiedzUsuńChoć sama jestem kobietą, wolałabym mieć syna.
a tak się przekomarzam, żeby zbyt poważnie nie było. z tym woleniem, to trudna sprawa - taka czysto teoretyczna, bo chyba temat jest pozbawiony opcji wyboru - dostaje się (lub nie) bez względu na chciejstwa - aż się boję pomyśleć, co w przypadku konfliktu w parze byłoby...
UsuńNajważniejsze, to mieć zdrowe dziecko. Wolenie nie ma nic do gadania, ale jeśli już tak spekulując, to ośmieliłam się mieć swoje zdanie.
Usuńw takim razie syna życzę, jeśli to choć odrobinę zwiększy prawdopodobieństwo sukcesu
UsuńZgadzam się co do córek, chociaż róznie z nimi bywa. Mnie się akurat udało.
OdpowiedzUsuńPaskudztwa zawsze były i będą, nawet jeśli udajemy że ich nie ma.
gratuluję - znaczy na brak zupy nie narzekasz. kto maluje chałupę?
UsuńChałupę malują fachowcy, mnie się juz nie chce, a jak fachowców i kasy brak, stoi niemalowana.
Usuńrozumiem. dobrze oddzielić prywatność od pracy.
UsuńRozczarowuje Pan. Pytam siebie-dlaczego? Ja nie widzę ? Starałam się dostrzec z dobrą wolą i zła na siebie odchodzę.
OdpowiedzUsuńszerokiej drogi i spełnienia oczekiwań.
Usuńnie ma powodu się na siebie złościć - tylko paranoik wymaga od siebie doskonałości - ja uczulam od początku, że z ideałem nie mam wspólnych ścieżek, ani nawet krawężników.
Witaj, Oko.
OdpowiedzUsuńDziś znowu mój ulubiony Emil Cioran:
"Świat tworzy się w obłędzie, gdyż poza nim wszystko jest wyobrażeniem.":)
("Święci i łzy")
Pozdrawiam:)
świat jest obłędem, do którego ludzie nie dorośli i uzurpują sobie zbyt wiele - przyjdzie czas, że pokutę trzeba będzie ponieść za ową buńczuczność
Usuń