piątek, 6 kwietnia 2018

Sezon na bażanty.


Wczorajsze niebo niosło w sobie sugestie. Na przykład tornada, ale i zalążka lata. Chmury zbyt czarne, żeby noc minęła nadaremnie, a przecież w oczy świeciło mi tak wytrwale, jakby chciało je wysuszyć lub całkiem mnie oślepić. Kręciłem się po Mieście – nie powiem, że bez powodu – celowo kręciłem się, w miejscach tak odległych od własnej codzienności, że można powiedzieć – świątecznie się kręciłem. Znalazłem miejsce, w którym forsycje nie były nadzieją, a rzeczywistością, wąchałem ciemnofioletowe fiołki i nawet się schylać nie musiałem, bo lekki wiaterek podniósł ów niezrównany aromat wprost do nosa. Z przekąsem podziękowałem wiatrom za wsparcie, bo gdzieś we mnie ironia dojrzewała, że równie dobrze mogły mi podesłać finalny aromacik psiej przemiany materii w bardzo wielu odsłonach. Stokrotki nieco spłoszone skuliły się na trawniku, a obok tegoroczne, młodziutkie kaczeńce (dopiero co wyczytałem, że fachowo nazywa się toto knieć błotna), czerwone pąki klonów nabrzmiały już tak, że pękną niechybnie lada moment, krzewy zielenią się dość ostrożnie, a wierzby z liśćmi startują od żółci, żeby zielenią dorosnąć chwilę później. Gdzieś w chaszczach tłukło się coś, jakby bażant, chociaż na drobiu znam się słabo i zapewne znów popełniam myślenie życzeniowe. Może sroka odgrzebuje jakiś kawałek świecącego szkiełka i szamocze się pośród uschłych badyli? Albo ten wulgarny nastolatek w gąszczu usiłuje pozbyć się nadmiaru wody z organizmu? Pojęcia nie mam, ale wolałbym, żeby to był jednak bażant.

10 komentarzy:

  1. Bażanty potrzebują przestrzeni i raczej nie takiej jak miejska. Miejscem, w którym hasają wesoło, jest teren za oknami mojego brata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otóż - tubylcze bażanty widywałem na parkingach, na jezdniach, pośród ludzi i samochodów.
      Widziałem zające wybiegające spod mirabelek, żeby przeskoczyć asfalt jezdni i zanurzyć się w aleje techniczne placów magazynowych.

      Usuń
    2. W takim razie bażanty podkarpackie bardziej się szanują. U nas po ulicach chadzają raczej żbiki, lisy (widywałam nawet wzorowo przechodzące na pasach dla pieszych), a czasem i bobry się na chodnik koło zapory zapędzą.

      Usuń
    3. gdzieś w Polsce ktoś widział Łosia wędrującego ulicami. Dziki, to już taka pospolitość, że szkoda wspominać - prawie jak szczury.

      Usuń
    4. Szczury nie są pospolite - są bardzo inteligentne.

      Usuń
    5. ale są w standardzie - niejako przypisane do ludzi - podpięły się i korzystają z naszej głupoty, obrzydzenia, ignorancji.

      Usuń
    6. O, wypraszam sobie! Obrzydzenia do szczurów nie żywię!

      Usuń
    7. widać są inne powody, dla których podążają za Tobą również.
      obrzydzenie dotyczyło zachowania się wobec nie najładniejszej żywności - przywiędniętej, lekko spleśniałej, czy upadłej na ziemię zgodnie z prawami Murphy'ego
      my taką wywalamy, a szczur się tuczy

      Usuń
  2. Bażanty teraz wszędzie się widuje, nawet koło galerii handlowej widziałam...
    U was wiosna rychlejsza, u nas ani forsycji, ami stokrotek jeszcze, może po kilku ciepłych dniach wreszcie przyroda przyśpieszy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. życzę Ci tego serdecznie - niech przyjdzie wiosna, niech spłyną śniegi - jak śpiewał poeta

      Usuń