Nie
mieszczę się obok ciebie. Zupełnie tak, jakby twoje JA wypijało soki i
powietrze z całego dostępnego otoczenia. Duszę się w pomieszczeniach, w których
się rozpychasz niepozornie, ale bezwzględnie. Niemal słyszę, jak dotykasz
zakamarków własną wolą i opinią, jak karcisz każdy, nawet niewypowiedziany
pomysł słowem bezlitośnie zimnym i zdecydowanym. Ściany stoją przed tobą na
baczność i boją się westchnąć, bo krzykiem wymusisz karność, podłogi nie śmią
nawet drgnąć pod twoją stopą. Myśli pierzchające po kuluarach tracą barwy i
znaczenia, żeby osiąść kurzem braku istotności. Przeźroczyste, banalne i
martwe.
Wychodzisz…
Co z tego, skoro sfora twoich aspiracji nieustannie przeszukuje kąty i wspina
się na meble, żeby znaleźć niewidzialne, żeby kagańcem schwytać nieuczesane i
zniewolić, lub skazać na agonię. Myśli o oczach krwią nabiegłych osiadają na parapetach
i strychach szaf, żeby z ich wysokości monitorować posłuszeństwo. Przenikają ściany
gładziej od promieni gamma, wysłane z misją niczym krzyżowcy uzbrojeni w
dekalog i żelazo, aby namaścić zewnętrze jednym hymnem pochwalnym i jedną ideą
godną uwielbienia. Trwają Cerberem nie pozwalając na cień krnąbrności, na
fantasmagorie i złudzenia. Na inny odcień zieleni w oczach nawet.
Wielokrotnie
próbowałem iść z tobą, albo raczej za tobą i patrzyłem, jak świat kurczy się
pod twoim wzrokiem, jak zaczyna się łasić i przymilać wiernopoddańczo. Jak
widnokrąg zasysasz w siebie, niczym przez ucho klepsydry i wypluwasz za plecy
już nieistotny, pogodzony z losem i na twoje podobieństwo uczesany. Perspektywą
chciejstwa potrafisz schwytać każdą z dróg, choćby biec miała w inną niż potrzebujesz
stronę, choćby uciekała i kluczyła w meandrach i podcieniach. Butem depczesz
jej ogon i zanim zacznie kwilić już ją zarażasz doktryną nieskończonego EGO, żeby
usiadła na zadzie i z wiernością bezwarunkową dożywotnio ci służyła.
Szukałem
miejsca, w którym twoje światło powstrzymane zostanie murem obojętności,
ignorancją, czy choćby lekceważeniem, jednak światopogląd i apetyt ciekawości
masz nieograniczony chyba. Kładziesz się tą niepohamowaną ciekawością dookólnie,
dogłębnie i wzrokiem przeszywasz czeluści, o których ja nawet domysłu nie mam,
tylko widzę zmarszczkę na twoim czole, kiedy pracujesz nad niepokornym
fragmentem rzeczywistości bieżącego, lub obcego świata, aż jego
wiernopoddańczość nie wygładzi ci czoła, gdy lennikiem się stanie ów świat i w jawnej
uległości się ukorzy.
Próbujesz
mi pokazać, że można, że trzeba, że tak jest lepiej, albo nawet dobrze. Palcem
mi pokazujesz, bo tępego wesprzeć trzeba azymutem, żeby wiedział, którą stronę
świata nierozumnym zachwytem ma pobłogosławić, bo pośród niekończącej się wielości
zdarzeń gotów byłby zachwycić się chorym detalem, zamiast naprawioną ideą.
Próbuję patrzyć i opiewać sukcesy nieustające, to polerowanie świata rozczochranego
twoim niezauważeniem do chwili, kiedy położysz na nim dłonie, wzrok, czy myśl
gorącą. Tak wiele już restaurowane zostało, mnóstwo zdarzeń i drobiazgów pała świeżą
doskonałością i w albumach pyszni się pomnikiem na chwałę twoją uwiecznione
fotografią.
Dziś…
nie dałem rady wyjść z tobą. Dziś nie znalazłem siły, aby grzać się w twoim
cieniu i patrzyć jak naprawiasz świata otchłanie, jak mozolisz się, aby jutro
mogło nadejść słoneczne i rozgwieżdżone. Podniosłem swoje oczka malutkie, żeby dosięgło
je zauważenie, lecz przyszpilasz mnie do podłogi pogardą, plujesz mi w twarz za
tę niesubordynację, za słabość, za brak konsekwencji… Zostawiasz wilki na
straży żeby mi coś głupiego do głowy nie przyszło i garść poleceń do realizacji
na już, na wczoraj. I tak wiem, że nie udźwignę, że skalam dzieła własną niedoskonałością
i popełnię czyn wymagający twojej ingerencji. A przecież nie umiem odmówić. Dendryty
twojej woli oplatają mnie, pacyfikują i niewolą. Zostaję, kiedy wychodzisz
zbawiać świat… a może wszechświat? Kto pozna granice twojej zawziętości.
Znałam kiedyś takiego człowieka, wszyscy oddychali pełną piersią gdy wychodził lub wyjeżdżał na dłużej z domu...
OdpowiedzUsuńa w pracy nie?
Usuńtam chyba łatwiej nawet.
Uciekaj, albo... Zrozum człowieka. Niektórzy urodzili się z misją zbawiania świata, ale przecież... i na szczęście... jest wiele dróg i każdy może podążać własną. Nie daj się przytłoczyć. Zadbaj o własną przestrzeń. A jeśli, z jakiegoś powodu, chcesz być bliżej:
OdpowiedzUsuń"Interesuj się, dokąd chodzę, co robię i kogo znam
Uczyń to częścią siebie, by być częścią mnie
Chodź za mną bez przerwy, każdą drogą i wszędzie
Weź moją rękę i powiedz, że będziesz szedł za mną.
...
Weź moją rękę, a ja także będę szła z tobą"
...
Nana Mouskouri - Follow Me
dokąd uciekać? co da zrozumienie? dostarczy powietrza?
UsuńJeśli uciekać, to do przodu. Zrozumieć, że nie masz wpływu na innych, chociaż w pewnym sensie masz. A powietrza... dostatek - weź oddech, otwórz okna, wpuść, wypuść... oddychaj. Jak wolisz. Wiosna sprzyja.
Usuńtyłem ucieka się słabo - przynajmniej ludziom. wpływu na innych nie mam, ale wybór towarzystwa przynajmniej iluzoryczny mam. przytłoczony bezczelnością czasem zapominam o oddychaniu, bo mnie zatyka. nie jest łatwo przypomnieć sobie - cud, że organizm sam pamięta.
UsuńI pewnie dlatego, tak dużo trąbi się o świadomym oddychaniu.
Usuń"patrzyłem, jak świat kurczy się pod twoim wzrokiem, jak zaczyna się łasić i przymilać wiernopoddańczo. Jak widnokrąg zasysasz w siebie, niczym przez ucho klepsydry i wypluwasz za plecy już nieistotny, pogodzony z losem i na twoje podobieństwo uczesany. " - CUDNE!
OdpowiedzUsuńW ogóle całość cudna - lubię ludzi z charakterem.
a zmieścisz się obok?
UsuńJakoś się mieszczę - inaczej nie byłoby mnie na świecie.
Usuńja "królów życia" unikam jak potrafię - irytują mnie takie jednostki.
UsuńUnikaj z całych sił.
Usuńtego "charakteru"?
UsuńKrólów życia, jednostek, charakterów - kogo i czego tylko unikać zapragniesz.
Usuńjaka zgodna dzisiaj...
Usuńdo rany przyłóż - coś się stało?
Wyspałam się.
Usuńciekawe objawienie - może kurację jakaś taką dwutygodniową przeprowadź - eksperymentalnie chociaż
UsuńTakie eksperymenty mam już dawno za sobą. I świadków na to - bardzo chwalili sobie moje kuracje.
Usuńwypada Ci życzyć długich nocy i spełnionej senności po czubek nosa
UsuńDziękuję. Nadejdzie i to. Raz w roku stać mnie na taki luksus.
Usuńeee - minimum dwa razy do roku zewnętrze zamyka się na obowiązki, a zdarzają się jeszcze weekendy rozciągnięte na coś więcej niż dwa dni.
UsuńSam wiesz, jak u mnie jest z weekendami. Natomiast więcej niż dwa dni, ale mniej niż dwa tygodnie przy moich deficytach na porządna kurację nie wystarcza. Zaledwie na nikła poprawę, która ma szanse procentować nie dłużej niż 1 dzień. Przestudiowałam to już, materiału nie brakowało.
Usuńsugerujesz, że właśnie teraz jest ten jedyny przypadek w roku, kiedy się zdarzyło więcej niż dwa dni?
Usuńprzynajmniej tak to wygląda.
Nie. Jeszcze nie. Dziś jest ten rzadki przypadek, kiedy wyspałam się 1 (słownie: jeden) raz, czyli nastąpiła nikła poprawa.
UsuńTaka na chwilę.
Usuńa ja już zacząłem podejrzewać jakieś indiańskie święto, albo coś w tym guście.
UsuńNie ma tak dobrze.
Usuńżyczę, żeby było.
UsuńDziękuję.
Usuńponoć z wiekiem apetyt na sen maleje.
Usuńczyli szanse rosną.
"Ponoć" do dobre słowo, ponieważ pozostawia margines dla takich organizmów, jak np. moja babcia. Im starsza była, tym więcej snu potrzebowała. W końcu osiągnęła 12/12 + drzemka popołudniowa przed telewizorem.
Usuńtak mówią, tak można zaobserwować samemu. a wyjątki jak zwykle są po to, żeby nie było monotonii i pewności.
UsuńA geny + krew = potęga.
UsuńIdę. Kilometr się sam nie przepłynie.
byleś głębokość peryskopową zachowała - wodą trudno się oddycha - trzeba umieć.
UsuńSpoksik na maksik, mam wyporność jak Andrea Doria. W wodzie radzę sobie lepiej niż na lądzie.
Usuńnazwa brzmi jak dla kutra dalekomorskiego - zew oceanu, czy coś takiego?
UsuńKutra? Oj. Wygoogluj sobie.
Usuńusiłuję jak najmniej korzystać z takich protez - a toto brzmiało jak kuter do połowu z filmu Gniew oceanu (nawet tytuł pomyliłem odrobinkę) skoro nalegasz, to sprawdziłem - tamten nazywał się Andrea Gail. a ten Twój zatonął zanim ja na świat przyszedłem, czyli nie poradził sobie z wodą zupełnie.
UsuńAle ja o wyporności mówiłam, nie o tonięciu. Do tej pory nie udało mi się zatonąć, choć niejeden akwen zaliczyłam. A do protezy Cię odesłałam, bo mnie zassało i byłam tak głodna, że pisać nie szło.
UsuńP. S. Nie masz czegoś ciekawego do poczytania?
Usuńniech wyjdzie na zdrowie. ów Andrea raptem trzy lata popluskał, zanim zdechł. taki kaszalot rozkoszny, co to go szwedzki harpunnik turystyczny ugodził śmiertelnie. trzeba było samej postudiować gogola... (ale rozumiem - głód ma pierwszeństwo)
UsuńCo zrobić, z fizjologią nie wygrasz.
UsuńW moim otoczeniu nie ma szwedzkich harpunników, więc nie czuje się zagrożona.
włoski liniowiec do Szwecji miał jeszcze dalej. i nie pożył zbyt długo
UsuńTitanic też nie. Ale nie bądźmy katastrofistami - może mi się uda.
Usuńmaszyny dość efektownie kończą życiorysy. barwniej niż je zaczynają na ogół.
UsuńRatuje mnie prawdopodobnie fakt, że nie jestem maszyną.
Usuńludzie częściej rodzą się głośno, a umierają w ciszy i zapomnieniu.
Usuńmaszyny jakoś wręcz przeciwnie.
Witaj, Oko.
OdpowiedzUsuńMieszanie mi się zrobiło:)
Jak w łacińskiej sentencji:
"Distinguimus ex mala attraxisset sed deterior.(Odróżniamy rzeczy dobre od złych, ale to te gorsze nas pociągają.)":)
A Andrzej Poniedzielski tak się skarżył:
"Coraz trudniej mi pisać do Ciebie
coraz trudniej do Ciebie mi być
coraz trudniej przerobić na siedem
numer nieba, pod którym przyszło nam żyć.
(...)
A wolność to nie jest port,
nie adres i nie przystań
wolność - to taka musi być,
żeby z niej nawet nie skorzystać..."
("Piosenka chyba jeszcze o miłości")
Pozdrawiam:)
mieszaj śmiało i bez lęków. czekam chwili, kiedy skojarzeń będzie więcej niż wątku, który je napędził.
Usuń(wyzwanie - bardziej dla mnie, niż dla czytających)
Nie kuś:)
Usuńzupełnie nie widzę powodu, dlaczego byłoby to złe?
UsuńZłe? Ależ skąd. Tylko nieco męczące dla wgłębiającego się w te skojarzenia - jak sądzę:)
UsuńPozdrawiam:)
widziałem już nieraz komentarze bogatsze od notek i polemiki szerzące się jak zaraza po średniowiecznej Europie. nie obrażę się za brak powściągliwości na pewno.
UsuńNie ma to jak porozumienie:)
UsuńPozdrawiam:)
dzień tak miękki, że aż wstyd być uparciuszkiem zatwardziałym.
Usuńniech się wiedzie pośród życzliwości świata.
Czasami "królowie życia" brną w jakimś kierunku, by poznać, by zrozumieć, a wygląda to na nigdy nienasyconą ciekawość, wręcz głód, a może nawet żądzę...
OdpowiedzUsuńWola istnienia czy tylko próżne chciejstwo pozostawienia czegoś po sobie? Chęć niesienia pomocy, czy... znów ta próżność i chęć osiągnięcia czegoś?
Podobno "królowie świata" nie mają w sobie za grosz pokory. Ocenę pozostawiłabym Bogu, my maluczcy nie jesteśmy w stanie wejrzeć w czyjeś serce.
Uciekaj – jeśli chcesz, jeśli się dusisz, lub zaakceptuj charakterność. Osoba ta, w głębi duszy może wcale nie być zła, ani też wcale nie szuka poklasku – po prostu taka jest. I wbrew pozorom może wcale nie próbuje zbawiać świata, wszak żadne z nas nie jest Mesjaszem.
kiedy ktoś jest alfą i omegą, trudno mi dobrać dla siebie literkę - zaborczość, większa od potrzeb raczej mnie w osłupienie wprawia i skłania do omijania szerokim łukiem. bardzo szerokim.
UsuńWspółczuję takim alfom i omegom, nic nie jest według nich doskonałe, wszystko trzeba przerabiać na swoją modłę, nie potrafią przyjąć świata takim jakim jest. Czy są szczęśliwe raczej wątpię, wiem że uciążliwe dla otoczenia, chyba że ktoś da się zdominować i polubi.
OdpowiedzUsuńsą tacy - idą do wojska lub policji, bo mundur upstrzony jest podległościami i myślenie zastąpione regulaminami. tam cudownie pasują i ci do rządzenia, i ci, którym służy obca dominacja. nawet seks potrafi karmić się uległością i dominacją po granice tak dalece rozciągnięte, że trudne do uwierzenia.
Usuń