wtorek, 3 kwietnia 2018

(G)astronomicznie.


Rynek zaborczo wyciąga swoje letnie szpony w stronę deptaków, gdzie roi się od pracowitości, na wyścigi budującej restauracyjne ogródki wielkości mniej ambitnych księstw. W niektórych już się serwuje gastronomia ze stron odległych, aby w ten sposób uzasadnić astronomię upakowaną w liczby wyrafinowanego, rzadko kiedy zrozumiałego menu. Siwobrody, bogato w ciało wyposażony jegomość wychodził z jakiegoś sklepowego wnętrza w bermudach-bojówkach i crocs’ach, a gołe łydki i stopy nie budziły najmniejszego zdumienia pań noszących płaszcze przewieszone przez ramię lub torebkę. Młode miłości spazmatycznie pilnowały własnych rąk, żeby nie zginąć pośród wielojęzycznego tłumu, a cygańskie wróżby snuły się w poprzek ścieżek, jakiś tam-tam niewielkich gabarytów namawiał przechodniów na szybsze tempo, koczujący nieopodal słonecznego zegara malarz raczył się sztucznie barwionym napojem – może pod kolor obrazów, które sprzedawał nienachalnie. Kiedy ktoś palcem psu pokazuje konia musi mnie rozbawić, bo wydaje się to paranoją wobec psiego talentu do wykrywania wszelkich pachnących elementów świata, a koń z definicji należy do zbioru zapachów intensywnych i uporczywych. Czyli albo pies, albo właściciel niepełnosprawny umysłowo być musiał. Dzieci usiłowały spojrzeć na świat z wnętrza mydlanej bańki, jednak wiatr dość skutecznie przeszkadzał w tej zabawie. Forsycje zaczynają żółknąć i kto wie, czy już w tym tygodniu nie eksplodują powodzią kwiatów. Bladolice chudzinki snują się Miastem bez skarpet w równie odchudzonym obuwiu, a ich tropem powolutku zmierzają przyszłe mamy z czułością głaszczące pęczniejące brzuszki, idąc rozkołysanym, ostrożnym krokiem, wiosennie schowane w słonecznych uśmiechach. Pani w piekarni nadziewa chałkę na nową cenę, a w kwiaciarniach niepostrzeżenie więdną krokusy. Kosmos różnorodności na małej przestrzeni.

16 komentarzy:

  1. Koń jaki jest każdy widzi...
    u nas aż tak ciepło jeszcze nie było, zaledwie biegacze parkowi ubrali krótkie spodenki, zauważyłam jednak, że po świętach apetyty ludziom dopisują, bo punkty sprzedaży fast foodów, lodów i kiełbasek z grilla oblepione, wszak nie każdy lubi żurek z białą kiełbasą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przechodziłem przez galerię - paśniki nawet nie w połowie wypełnione - pomór po prostu.

      Usuń
  2. Gołe łydki i stopy nie mogą budzić zdziwienia w kwietniu, skoro nie wzbudziły nawet w styczniu, gdy widziałam kobietę w zimowej kurtce, długiej spódnicy i w sandałach na bose stopy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja w styczniu widziałem studenta w krótkich spodenkach, ale to jakieś ekstremum być musiało - może nawet umysłowe - sesja, cy cóś...

      Usuń
    2. Może mu się globalnie ociepliło? Student potrafi. Zwłaszcza w czasie sesji.

      Usuń
    3. nie mam pojęcia co mu się stało - siódma trzydzieści - brzask zaledwie

      Usuń
    4. w styczniu to nawet nie brzask. Noc głucha i głęboka...

      Usuń
    5. w takim razie na klatce schodowej się świeciło - chyba, że to blade łydki radioaktywne

      Usuń
    6. To bardzo prawdopodobne!

      Usuń
    7. chociaż... nade mną mieszka stado studentek - na ogół jednosemestrowych, za to mocno rozrywkowych - może koleś uciekał przed "dobrą zmianą"?

      Usuń
    8. ...albo biegł po posiłki.

      Usuń
    9. sądzisz, że studentki takie "wyposzczone"?

      Usuń
    10. Najpewniej.

      Wyobraź sobie, śniłeś mi się dzisiaj w nocy. Byłeś malarzem i alkoholikiem w jednym. Ciekawe, czy to sen proroczy!

      Usuń
    11. super - kiedyś namalowałem dzieciom jeża - usłyszałem, że to koń. jak widzisz mam zadatki na malarza alkoholika.

      Usuń
  3. Czekam na forsycje, rozjaśniają otoczenie. Dzisiaj można było już bez kurtki, a ogródki już się zapełniają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najwyraźniej mieszkasz gdzieś obok - te same objawy

      Usuń