Wystarczy, że odrobina wilgoci spłynie z nieba, a ludzie tracą
wzrok i niezrozumiałe zaburzenia perspektywy powodują skłonność do ustawiania
się na lewo od kursu trywialnie optymalnego. Angielski syndrom – mżawka plus ruch
lewostronny najwyraźniej są konsumowalne w pakiecie. W fosie straszą namoknięte
badyle udając węże morskie, choć to nie morze, a im życia zbrakło, nim pochłonęła
je woda. W przejściu podziemnym cyganka (żeby mi nie wywróżyć niepewnej przyszłości)
uciekła pod skrzydła ochronki futrującej właśnie bankomat cegłami waluty. Miny
szczerzyli tak groźne, że ich uzbrojenie wstydziło się swoich mikrych rozmiarów
wobec potęgi kipiącej w oczach i bicepsach – cygankę być może atawizm popchnął
w kierunku nadmiernie rozwiniętych tkanek mięśniowych dając iluzję obfitości
przyszłej. Przeszedłem sklepem, który dopiero miał wieść na pokuszenie, lecz
już dyskretnie błogosławił niepogodę, która sprzyjać będzie pretekstom do
pozostania w jego wnętrzu. W paśnikach krzątanina personelu, dziewczęta na
wyspach handlowych ćwiczyły służbowe uśmiechy, pani ze stoiska z winami szepcze
przez kraty zaklęcia paniom z wielobranżowych gadżetów kuchennych. Wypielęgnowane
dłonie trzyma przy tym na ubożuchnych pośladkach i wyraźnie usiłuje nimi gestykulować, a
może nawet uczy je wymowy co bardziej złożonych słów, które wypowiada. Pośladki,
z jędrnym wdziękiem wzmocnionym obcisłą mizerią materii chętnie wykonywały ów
jogging, jogę, taniec świętego Wita, czy co-to-być-miało-wreszcie. Nieważne –
ważne, że zwrotnie zrozumiałym było i przekaz powrócił echem satysfakcjonując
reakcją, po czym pani poszła już uprawiać winny handel. Siwowłosy pan jeszcze
nie zdążył się pozbyć trądziku, co mnie lekko wystraszyło. Czyżby anomalie czaso-przestrzenne
miały mieć udział w teraźniejszości? Czyżby strach cyganki wiązał się jakoś z
widzeniem? Młode dziewczę maszerując patrzyło z odrażeniem na swój biust, który
wyrósł jej ponad miarę i sama nie wiedziała, jak się z nim zaprzyjaźnić, czy
zgoła wykorzystać. Kobiety z włosami spiętymi w końskie ogony postanowiły zapalić,
żeby rozdygotane nerwy uspokoić, lecz widzenie końskich ogonów z papierosem powielało się w czasie skwapliwie i nie dawało o sobie zapomnieć – ciekawe, jaką fryzurę mieć
trzeba do fajeczki – takiej z korzenia wrzosu? Szukałem talizmanu, który
uchroni mnie przed utratą zmysłów. Gabinet kosmetyczny wciąż jeszcze zamknięty,
a przecież siedziały naprzeciw siebie dwie panie i paznokcie nabierały szlifu, którego
umysłom (jak mi się pesymistycznie wydaje) wciąż troszkę do pazurków brakuje. Szukałem
normalności w uśmiechu, uścisku dłoni, w czymś prozaicznym i naturalnym.
Dopiero pani w czerwonej sukience prezentującej wdzięcznie spod rozpiętej
kurtki pępek uniesiony niecierpliwością płodu pozwolił na spowolnienie. Na
kroku skrócenie i spacer, w którym myśli snuły się jak dym w bezwietrzny dzień,
a nie jak mrówki ze zdeptanego mrowiska. Ptaki śpiewają pomimo wszystko. Znów
nastał dzień.
Witaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"Boskie dzieło stworzenia nigdy nie dobiega końca. Zaczyna się, a potem trwa nieskończenie, w nieustannym trudzie, dając początek nowym sceneriom, nowym przedmiotom i nowym światom."
Piękna myśl, nawet nieco ironicznie można by ją potraktować, gdyby nie fakt, że Kant taki bardzo na serio był:)
(z:"Ogólnej historii naturalnej i teorii nieba")
Pozdrawiam:)
a pośród tego kosmosu z nagła jestem ja i taki niedokończony, czekający na boską myśl i zauważenie, żeby raczył wypełnić mnie kierunkiem, w którym zmierzać jest dobrze, albo po prostu "mniej źle", bo niby czemu ja mam robić coś dobrze? filozofia rozpościera pola niezmierzone i każdą wyobraźnią zbyt ubogie, żeby sięgnąć ich kresu. a tymczasem trzeba chyba zupę na gaz postawić, żeby zimnej nie jeść...
UsuńKosmos to porządek:) w przeciwieństwie do Chaosu, więc chyba w całym tym szaleństwie (nawet kulinarno-filozoficznym) można się o poszukiwanie jakiegoś sensu pokusić:)
UsuńPozdrawiam:)
kosmos, to chaos - nieskończony, ciągle w ruchu i rosnący - entropia wszechświata z każdą chwilą rośnie - więc nie opowiadaj dyrdymałów i nadziei poetów - chaos rośnie nieustannie. porządek wymaga pracy - Twoje rączki są zbyt krótkie dla tej augiaszowej stajni. wszechświat zajmuje nieistniejące przestrzenie i nadal mówi - "mało, chcę więcej. jeszcze i jeszcze, a jutro przyjdę znów po więcej"
UsuńJeśli się pisze o bogach (Bogach - jeśli wolisz), warto poznać etymologię. Chaos to Wieczny Nieporządek, Kosmos - Absolutny Porządek. Ot - dwa najbardziej pierwotne, antonimiczne bóstwa. I ich właśnie dotyczył mój żart.
UsuńPozdrawiam:)
miało być o bogach, a nie Bogach, ale nie wiadomo czy warto ścierać się o literkę z alfabetu - dałem dużą, chociaż mała chyba krzywdy nie zrobiłaby nikomu - moją miarą na pewno nie.
Usuńa w kwestii porządku i chaosu na poziomie boskim - to wszystko są domniemania, aluzje i niczym nie potwierdzone plotki. za to fizycy... oooo.... ci osiągnęli taki poziom abstrakcji podparty dowodami i nagrodami od boskiego Nobla Od Dynamitu, że warto ucha im przychylić - nawet, gdyby nie do końca mieli rację - ciut bliżej jest to zrozumienia niż silenie się na dialog z majestatem przez dowolnie duże/małe M.
Ja to widzę tak – deszcz spada, a z każdą kroplą depresja, marudzenie, pesymizm, osłabienie, smutek... ile kropel, tyle spraw zasiada na barkach ludzkich jako ciężkie monstrum.
OdpowiedzUsuńI nagle nikomu nic się nie chce, od wyjścia z domu począwszy.
Kobiety i ich trywialne problemy – przesłanie centrów handlowych.
W sumie... gdyby człowiek miał tylko takie problemy... chyba im zazdroszczę.
Ironizując - wypowiedź zawiera sugestię, że Twoje problemy są nieludzko wielkie. czyli zostałaś przez los pokrzywdzona z zupełnie nieznanego powodu. smutne to - może warto podrążyć temat? Skąd mniemanie o narodzie wybranym?
UsuńNiestety nie żyję wcale sielsko i bezproblemowo jakby to mogło się wydawać, wziąwszy np. pod uwagę moje beztroskie podróżowanie i życiową harmonię jaką przeważnie opisuję. Kiedyś miałam życie ułożone tak, jak sobie wymarzyłam, a długo na to pracowałam. Dziś wszystko wymyka mi się spod kontroli, mam od paru lat chaos. Nie ze wszystkimi zmianami łatwo sobie poradzić.
UsuńA mniemanie o narodzie wybranym wzięło się z ogółu jaki mnie otacza.
przepraszam - nie chciałem wpychać się z buciorami w prywatności.
UsuńNic się nie stało.
UsuńCiekawe, czy ubożuchne pośladki lub spóźniony trądzik mogą być atrybutami.
OdpowiedzUsuńjaki bóg, takie atrybuty - czym niby gorsze od wodnej kąpieli, czy szlaczku farba/oliwą na czole malowanego? od stygmatów i obrzezania?
UsuńZaprawdę, w niczym nie gorsze.
Usuńzawiodłaś mnie - czekałem na pytanie: "cóż to za bożnica w środku miasta?"
Usuńa to taka specyficzna, którą właśnie zamykają w niedzielę i siódmy dzień trudno święcić - niezbyt to przystoi chyba.
Może ktoś inny spełni Twoje oczekiwania, wszak jestem bez-bożnicą. Zresztą - każdy dzień jest siódmy. Jedni liczą od poniedziałku, drudzy od niedzieli, a można od dowolnego miejsca tygodnia i wtedy można święcić do woli, czego tylko dusza zapragnie.
Usuńżartuję. zdecydowanie bardziej nieprzyjemne byłoby pytanie który z bogów chciałby tam mieszkać i czy po godzinach obsługa nie wywaliłaby go na zbity pysk. są takie chwile, kiedy ochroniarzy jest więcej niż klientów (wiernych).
UsuńTo dziwne.
Usuńnie każdy wstaje bladym świtem.
UsuńChyba dziś ciśnienie zbyt niskie, bo czytam trzeci raz i nie wiem co napisać w komentarzu...
OdpowiedzUsuńsuper! to znak, że poziom abstrakcji osiągnął apogeum.
Usuńa to był spacer, który trwa l zaledwie godzinkę - jedną.
drugiego spaceru już nie opiszę na wszelki wypadek.
Nie poddawaj się tak łatwo, ja dziś jestem jak zombie, więc nic ciekawego nie wymyślę...
Usuńwystarczy widzeń jak na jeden dzień. od nadmiaru może się zrobić niedobrze.
UsuńDzień bez cyganki to żaden dzień :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, patrz na wolny dekolt, nie śpiesz się. Starość tak szybko przychodzi. NAciesz oko kabaretkami, naciągniętymi doskonale na szczupłym udzie.
Proza życia, to jedyne, które winno zostać wypisane na naszym nagrobku:
Był piękny
Przechodził posuwiście w kolejny dzień
Aż umarł
Nim się zestarzał
Pozdrawiam
https://londynsrondyn.blogspot.com/
uczę się chodzić z otwartymi oczami - niekiedy się udaje. pośpiech zabija widzenia.
UsuńZrobiło się filozoficznie od zwykłego przejścia przez pasaż(?) handlowy w deszczowy dzień. Atrybuty na miarę bogów, a zdjęcia chyba by nie było gdybym to ja szła.
OdpowiedzUsuńtaki deszcz, który da się ominąć - jedna kropla na dwa kroki.
Usuńw pasażu nie robisz zdjęć? czy zauważone "modele" nie pasują na bohaterów fotek?
Pasują jak najbardziej, ale często brak zgody obiektu, albo moment zbyt ulotny, czasem się uda zrobić zdjęcie, często żałuję okazji. Spotkałam się z nieprzyjemną reakcją, mógłby ucierpieć aparat.
Usuńrozumiem. obiekty protestują. architektura zachowuje się stabilniej i mniej gorączkowo, a przyroda generuje święty spokój, lub obojętność na zewnętrzne zauważenia.
UsuńPiszesz w sposób, który kiedyś teoretycy literatury nazywali strumieniem świadomości.
OdpowiedzUsuńrany boskie.... to bardzo źle???
OdpowiedzUsuńHa ha, Rany boskie, nie. Taki masz styl. A strumień świadomości był stylem:))
OdpowiedzUsuńtętno wraca do normy, bo już chciałem się zastanawiać z którego kodeksu przyjdzie się tłumaczyć.
Usuń