No dobrze – skoro pan gołąb
(wg zasad tradycji zalotów stroną słabszą, czyli aktywną, zazwyczaj jest samiec,
choćby parytety i inne współczesne modele współżycia usiłowały zaburzyć ową prymitywną
rzeczywistość wyszukanym słowotokiem w poszukiwaniu precedensów) był w stanie
podnieść coś, co w ludzkiej anatomii nazwałbym pępkiem lub najbliższym jego
otoczeniem, do wysokości czegoś, na podobieństwo męskiej grdyki, to chyba jest
to bezsprzeczna oznaka zakochania po same uszy (gdyby je miał, a jeśli nie, to do
czegoś odrobinę powyżej uzurpowanego domniemania). I otóż rzeczony pan gołąb
potrafił z onym pępkiem w gardle krążyć jako ten najzupełniej naturalny (i
spragniony) satelita wokół spłoszonej i zawstydzonej samiczki (rozmiar XS) wytrwale
i chrząkać znacząco (hmmm?), żebrać o jakieś groszki…? Grochówkę na wędzonce
być może…? Coś takiego… Wstyd było podsłuchiwać, więc nie zrozumiałem do końca,
bo językowym tumanem jestem i leniem niemożebnym, a zaraz potem przyjechała
śmieciarka i zaczęła klekotać kontenerami tak zajadle, że wszystkie ptaki
uciekły. Nawet wrony zwiały złorzecząc głośno i wyraźnie (przypomnę dla
porządku, że językowo nadal jestem tumanem, czyli jest to bezczelne nadużycie, za co
wrony drugoplanowo przepraszam, jednak ośrodek X-muzy czasem potrzebuje sobie
pofolgować i winnego znaleźć, choćby był tylko fatamorganą, a w tym blogu
hegemonem jestem JA). Dopiero teraz zauważyłem, że ostrokrzewy coraz intensywniej
zrzucają staruszki-liście kolczaste bardzo i równie zeszłoroczne, żeby dla nowych
miejsce zrobić, bo te już świeżym szczypiorkiem po oczach kłują i wolę palcem
nie sprawdzać czy fizycznie również. Pani w piekarni poci się jawnie (skrycie
zapewne też), więc za chwilę ucieknie „na papieroska” żeby choć odrobinę wiatr
popieścił to, co świat ciepłych bułek oblizał słoną wilgocią lubieżnie – może ulgę
przyniesie, a może uniesienie niespodziane zagości na rumianym obliczu? Artysta usiłuje namówić plastik
manekinów do ćwiczeń, których najzdolniejsza tancerka z teatru Balszoj nie powtórzy, choćby sam
Czajkowski z grobu powstał na wzór precedensu i ukląkł przed nią i ręce złożył do modlitwy, miejscowi Walonowie
(gardzący rudą i Rudą również –uprzedzę, że niebezpiecznie jest pytać o powody) grzechoczą świeżym łupem, idealnie
niemal czystego aluminium pozyskanym wprost z gardzieli okolicznych śmietników (krystalizacja
w związku z akcesem do UE została tubylczo znormalizowana i pojedynczy kryształ
aluminium rośnie do masy około 20 gram, czyli 50 kryształów na kilogram - w hurcie z grubsza 1, góra 2 euro) i
tych, co wyszperane zostały w meandrach dziczejącej Rzeki, gdzie oko
praworządności woli nie zaglądać z obawy o barwę owego oka. I miękkich tkanek
również. Prawo woli demonstrować własną siłę, kiedy ma „przewagę ognia”. Trochę
deprecjonuje to ów fach, kiedy naczalnik
zdecydowanie mniejszy od pana Kościuszko wysyła na żer, żeby na tusz do
drukarek wystarczyło, albo na karmę dla psów tropiących ponoć. Dygresje –
znowu, ale nawet świat polityki uważa, że najważniejsze sprawy realizowane są w
alkowej – cóż mi malutkiemu do światowych umysłów?
Gołąbki na grochówkę, dziewczęta na dyskoteki. Podobno francuskiego warto się uczyć, by móc szeptać do uszka ukochanej.
OdpowiedzUsuńdo uszka szeptać mogę w jednym jedynym języku. i uczę się tego wytrwale, żeby to robić na poziomie.
Usuńżyczę Ci, żeby do Ciebie słowa docierały w języku zrozumiałym - chyba, że wolisz po francusku... (wiem, że są tacy, którzy rozumieć nie muszą, ale czują się zaszczyceni i docenieni, kiedy dociera do nich mowa niezrozumiała - pozory ważniejsze od faktów - ale jakie piękne - patrz pani...)
Osobiście w ogóle nie lubię szeptania do ucha w celach romantycznych, bo ja nie jestem romantyczna w żadnym calu. Uczę się niemieckiego, francuski mi jest obojętny.
Usuńcóż... szeptać potrafię, natomiast z językami to jest tak, że postanowiłem (i bylem zatwardziałym wyznawcą), że się nauczę. poświęcałem czas wolny i nie do końca zajęty, jednak bezskutecznie. i dumałem, i dumałem, aż znalazłem rozwiązanie - ożeniłem się z moją nauczycielką niemieckiego! i wreszcie dysponuję językiem! cud prawdziwy! (ale cicho sza, żeby się nie wydało, bo z kolejnymi językami to już nie wyjdzie - poligamia jest prawnie zakazana chwilowo)
UsuńToś mnie rozbawił. To ja mam lepszą sytuację, bo dysponuję drogą zamążpójścia, niemieckim i angielskim.
Usuńno wiesz Ty co?! a taki dumny byłem i co teraz? na skargę pójść? wysłać kobitę na kursy i niech pozyskuje kolejny?
UsuńTylko jeśli nie upłynął jeszcze termin reklamacji.
Usuńgwarancji nikt nie dawał, ale babeczka rześka całkiem, więc może? jakiś włoski, albo hiszpański? ponegocjuję.
UsuńPodoba mi się, że publicznie przeprosiłeś wrony.
OdpowiedzUsuńDobra wiadomość jest taka, że nie musisz znać wroniego - one znają Twój. Ja do zwierząt zawsze gadam po ludzku i dogadałam się nawet z szerszeniem.
swój swego... że tak odrobinę złośliwie ukąszę.
Usuńwrony to biedaczyska - skazane na chrypkę wieczną i ta maść mało atrakcyjna - zupełnie jak dziewczątka w monochromie.
Czy ja już z tego przemęczenia gonię w piętkę? Byłam przekonana, że wpisałam tu wczoraj komentarz i nawet pamiętam jego treść. Dzisiaj przecieram oczy ze zdumienia...
Usuńnic nie kasowałem - widać poszedł gdzie indziej
UsuńMógł wylądować w spamie (możesz to sprawdzić), a mogłam ja w odpływie sił umysłowych i fizycznych kliknąć nie w to, co potrzeba albo zgoła wyśnić komentarz. O kasowanie wcale Cię nie podejrzewałam, bo to nie w Twoim stylu. W każdym razie miało być o tym, że nie tyle mnie ukąsiłeś szerszeniem co połechtałeś, a jeśli chodzi o porównywanie do świata zwierzęcego to też wolę to niż wymyślanie mi od najbardziej naczelnych z naczelnych.
Usuńod tego zacząłem - ni ma - może wkleiłaś komuś innemu?
Usuńna łechtanie Ciebie, to mi odwagi braknie, ale skoro się udało i wciąż żyję, to hurra.
Alleluja zatem i do przodu, jak zwykł mawiać klasyk.
Usuńpałasz podejrzanym zamiłowaniem do klasyki. może więcej ekstrawagancji? niech nowe idzie. czas na awangardę. staruszków na emeryturę, niech się dzięcielina pała
UsuńKiedy ja lubię dzięcielinę, że o prunelach, brunelach, kontuzach i arkasach z ingredyjencjami pomuchl nie wspomnę.
Usuńz lubieniem się powalczyć nie da. ono i tak mieć będzie rację.
UsuńO! Toś mądrze rzekł.
Usuńcynicznie. nawet kiedy kicz i sztampa, to jednak siedzi w człowieku imperatyw i nie zmienisz nic gadaniem. jak z tymi, co mówią: "a ja swoje i tak wiem, nieważne co mówią inni" - niereformowalni - może nawet słusznie.
UsuńI z tym też nie sposób się nie zgodzić.
Usuńznaczy - wyczerpaliśmy temat.
Usuńtrudno o dialog, kiedy zdania się pokrywają.
Nie ma strachu - nawiąże się nowy.
UsuńJa tam wolę oglądać zaloty wróbli, a niebawem cały staw w naszym parku rechotem żab będzie rozbrzmiewał.
OdpowiedzUsuńObserwuję, że niektórzy wiosnę chcą obrazić, nosząc się nadal od stóp po głowy na czarno...
bo czarny pochłania ciepło i światło - złodzieje najnormalniej w świecie - chcą zabrać wszystko dla siebie
UsuńHyhyhyhyh ilość znaków w pierwszym zdaniu wystarczyłaby niejednemu licealiście za całe wypracowanie ;)
OdpowiedzUsuń560 ze spacjami - co poradzę, że taki rozbuchany jestem - a to nie jest szczyt moich możliwości - jakiś dziennikarz znalazł gdzieś w mojej historii zdanie przekraczające setkę słów. tu jest ich zaledwie 78.
Usuńbędę lepiej spał, wiedząc, że komuś sprawiłem przyjemność - nadal nie chcesz pisać?
I tak estyma, że masz przecinki a nie rwący potok słów :D Ano, jakoś tak wyszło. Chyba brakuje mi motywacji albo weny albo chęci albo talentu albo pomysłów. Niepotrzebne skreślić.
Usuńkiedy już uporasz się z brakami i zwalczysz niechęci, daj znać proszę - chętnie obejrzę kolejne ścienne przepoczwarzenia.
UsuńO tu akurat nadal działam, choć skończyły mi się pastele ulubione i jakoś nie mogę się wybrać do plastyka. Mogę zapytać jak Ci idzie z poszukiwaniem wydawcy, ktoś się odezwał?
Usuńsą sprawy, które lepiej brzmią w zaścianku poczty, bo je łatwiej wydukać - na razie bz
UsuńSorrki jeśli było to mało taktowne. Moja bardzo wielka culpa. Ale ja i tak wierze, że się uda!
Usuńnie szkodzi - sukcesem się pochwalić zawsze dobrze, ale samym zamiarem, to jest już nadużycie narcyza - wolę inne kwiatki.
UsuńNiestety muszę Cię rozczarować z tym zakochaniem. Pan gołąb nie tyle kocha, co chce ... resztę dopowiedz sobie sam:))
OdpowiedzUsuńseks z miłością pomylić jest łatwo - a nie widzę powodu dla bezceremonialnej dosadności - niech się puszą i używają określeń ułatwiających współżycie (że się tak niejednoznacznie wyrażę)
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuńJeśli mogłabym wybierać, to wolałabym takie wieści:
"Halo! O, halo lo lo lo lo!
Tu tu tu tu tu tu tu
Radio, radijo, dijo, ijo, ijo,
Tijo, trijo, tru lu lu lu lu
Pio pio pijo lo lo lo lo lo
Plo plo plo plo plo halo!"
A poniżej - całość:
https://www.youtube.com/watch?v=guS0Ygdjv9U
Pozdrawiam:)
rozumiem - nie wiem tylko czy wieści podlegają "woleniu".
UsuńPadłam w miejscu gołębia z pępkiem w dziobie...;) No ale taka prawda, a alkowie załatwia się najważniejsze ;)
OdpowiedzUsuńlepiej wstań szybko, bo Cię rozdziobią kruki i wrony.
Usuń