poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Poker bez granic.


Założyłaś sukienkę, która nawet w kategorii bluzeczek wydawała się dla twojego ciała zbyt kusa. I zrobiłaś to z premedytacją. Z bezwzględną pewnością, że w ten sposób wygrasz wszystko, co wygrać można i nawet ust otwierać specjalnie nie będzie trzeba. Wystarczy tylko pozwolić kolanom na chwilową swawolność, żeby pośród koronkowych precjozów grawerowanych na bieliźnie, wyhaftowanych bezduszną maszyną pojawiło się gdybanie twoją wilgocią podkreślone bardzo dyskretnie, a może nawet nieświadomie. Wystarczy, żebyś pochyliła się „niechcący” nad stolikiem świecącym czernią politurowanego drewna, żebyś łukami piersi nieskrępowanych wstydem zabłysnęła kontrastem niemal idealnym, by odebrać stołowi cały majestat podkreślony dwustuletnim dostojeństwem.

Założyłaś na siebie uśmiech, który Mona Lise zawstydziłby wieloznacznością, bo przecież nie dla zabawy przyszłaś, lecz egzekwować to, co się tobie nie należy, ale uzyskać można, kiedy w obcej głowie wywołasz zamęt i domniemania. Przyszłaś w butach, które uniosły cię ponad podłogę najwyżej jak można bez cyrkowych sztuczek, bez szczudeł i obcych ramion unoszących cię w mrok, w którym „tak” potrafisz własnym ciałem wyartykułować wyraźniej niż słowami wyrafinowanymi.

Przyszłaś sztuczna, nieprawdziwa najbardziej na świecie, schowana pośród farb i zapachów, perfidii ukrytej w fałszywych sygnałach. Udawałaś z całych sił i tylko pośladki ściskałaś, żeby skowytem ust nie zdradzić sztuczności, bo intymność powiesiłaś rankiem na wieszaku, poza zasięgiem mojego pojmowania. Prawdę zostawiłaś już o poranku, za zamkniętymi szczelnie drzwiami, do mnie przynosząc ocean pozorów, być może przed lustrem wyćwiczony przez lata, a może w spadku po błękitnym genomie przodków, którym udało się całe wieki nieść własne idee w teraźniejszość.

Ciało wypychałaś mi przed oczy, żebym utonął w domysłach, żebym w zwierzęcym świecie ślinił się podświadomie, żebym nie był w stanie utrzymać na wodzy pożądania i moje marzenia chciałaś skłonić do jednej myśli – jesteś dziwką, za której towarzystwo zapłacić muszę nie tylko portfelem, ale i duszą – przyszłaś po mnie jak Lucyfer (błagam o jedną niedyskrecję-podpowiedź, czy chociaż jeden szatan nosi biustonosz i sukienkę?), żeby mnie oszołomić własną urodą, odebrać rozum i wieść na pokuszenie aż po granicę, spoza której wrócić się już nie da nawet boskim istotom. Na zatracenie.

Za mały byłem, żeby dostrzec w czas, za słaby, żeby się obronić, a ponoć na boskie podobieństwo zostałem do życia powołany. Czart parska śmiechem, kiedy ja muszę otrzeć twarz z tej plwociny, która do tej chwili zdawała mi się potem na rozgorączkowanym organizmie. Zdawała się kroplą we mnie urodzoną pożądaniem i najbardziej szczerą ze wszystkich – jeśli chcesz powąchaj – chciałem pachnieć pożądaniem i niczym więcej – otoczyć się pragnieniem ciebie. Chciałem pachnieć dopełnieniem twojego zapachu, stać się warkoczem wspólnego spazmu, w którym utoną niedopowiedzenia, a wszechświat wymagał będzie korekty, bo zbyt wąskim go do życia ktoś powołał.

Nie wiem już sam, czy przyszłaś do mnie uzbrojona we własne ciało, żeby zdobyć przyczółek poprzez moje pożądanie, czy też przytłoczona własną niemocą ostatnie działa wytoczyłaś wobec mego oblężenia i pośród westchnień w przełęczy pomiędzy pieczołowicie dotychczas ukrywanymi piersiami wypatrujesz ostatniej deski ratunku. Pośród niezrozumienia, stereotypów, którymi samice wodzą za nosy (i nie tylko) samców ubrałaś się i ty, w strój godowy, i szczebioczesz przede mną zupełnie tak, jak ja szczebiotałbym przed tobą, gdyby role się odwróciły – wiem, we mnie wstydu już odrobinę mniej i potrafię się przyznać w zaciszu alkowej, że historia zna takie przypadki…

Nie wiem i nie rozumiem, czemu tak jest właśnie, że zamiast zrozumienia każdy szuka przewag, własnowolnie narzuconej podległości zamiast bliskości potrzebnej obustronnie. Dlaczego być musi ktoś, komu można palcem wskazać miejsce na sienniku w przedpokoju, do którego łaska pańska prowadzić może okazjonalnie, albo też rozkazem wywarczanym, żeby spełnił nie swoje marzenia, lub nie tak, jak chcieć mógłby. Bo kogo interesuje niewolnik nasieniem wypełniający wannę Kleopatry? Kogo zainteresuje sekretarka, świadomie, choć nieoficjalnie zaangażowana jako spełnienie instynktów.

Przyszłaś do mnie dzisiaj… A pośród czarnych koronek, żebrzących o zauważenie ponad krawędziami sukienki… urodziłaś aromat, którego nie da się z niczym pomylić. Tego chciałaś? Tylko tak potrafisz życie utrzymać? Boję się, że nie udźwignę zaufania – boję się, że rozum przegra i wezmę, co dzisiaj przyniosłaś nieszczerze. Że wezmę komplet pozorów i pośród skowytu spełnienia… Ty wiesz… Zwiędnie wszytko, co zostawiłaś w zaciszu porankiem, nim do mnie przyszłaś… Jutro… znów się spotkamy i znowu ktoś będzie skazany….

Patrzę ci w oczy – pokerowa zagrywka… Szarża i blef… Prawda wisi w twojej łazience, a może tonie w czeluści pościeli… Samotnie… A ty… Przyszłaś do mnie w sukience, która kryć nie może cielesności, która podwaja stawkę i zerka zuchwałym wzrokiem na stół pośród żetonów. Stać cię? Czy blefujesz…? Rzucam na stół wszystko, na co mnie nie stać - Sprawdzam! Mi łatwiej - pójść po całość... czy dlatego nie chcesz unieść wzroku ponad grzywkę? To twoja partia... Ja tylko się dosiadłem do stołu - tak sądzę... 

29 komentarzy:

  1. Zasłoń spojrzenie lustrem okularów
    I dobierz te trzy karty przykryte koronką jej majtek
    Zagraj w jej grę
    https://londynsrondyn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję za ten fragment - niech się wiedzie i niech radość mieszka tuż obok szczęścia - razem z Tobą.
      ja nie potrafię - Ty masz przewagę płci. trochę inaczej świat "czytamy"

      Usuń
  2. No właśnie. Dlaczego szukamy dominacji zamiast porozumienia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak zgadniesz, to masz Nobla i miliona w walutach stabilniejszych od PLN.

      OdpowiedzUsuń

      Usuń
    2. Przytuliłabym ten milionik, czemu nie?

      Usuń
    3. w takim razie drenuj pokłady ignorancji i pobieżności - życzę powodzenia i niech się Tobie milion rozmnoży pod życia kres.

      Usuń
    4. Chwilowo muszę znowu ratować świat. Cale życie patataj...

      Usuń
    5. to jakiś paradoks jest, żeby jedna mizerota ratowała coś tak wielkiego - a gdzie reszta? samobójcy?

      Usuń
    6. Oj, nie taka znowu mizerota!

      Usuń
  3. Przed chwilą, przypadkiem (cóż za synchroniczność!?!) przeczytałam tytuł artykułu
    na tylkomedycyna.pl, który mówi albo wręcz krzyczy:
    "Patrzenie na kobiece piersi sposobem na długowieczność mężczyzn!"

    Może Ona dba o Szefa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jest tu jakiś szef?
      zdaje się, że szefowa ma własny pomysł na zdominowanie otoczenia.

      Usuń
    2. A nie odczułam, że to ona "rządzi".

      Usuń
    3. a co poczułaś? że ktoś na niej wymusił ubiór?
      to nie praca, tylko dobrowolne spotkanie.

      Usuń
    4. Spotkania są okazją do poznania, ale w opisanym przypadku do gry przyłączyły się instynkty i poznać się nie było jak.

      Usuń
    5. jeszcze powiedz, że takie akcje miejsca nie mają. że gładką skórą i odrobiną nagości, niedopowiedzeniem w stroju odważniejszym niż trzeba nie odbywa się licytacja i walka na przewagi.

      Usuń
    6. Tego nie powiem, bo wiem że mają. Ale to dotyczy obu stron. Faceci też to potrafią. I też tak robią.

      Usuń
    7. A najgorsze, że to wszystko jest grą pozorów i że nie ma tu miejsca na prawdziwe spotkanie, które mogłoby się odbyć. Gdyby...

      Usuń
    8. sądzisz, że ona chciała się spotkać, czy coś wygrać?

      Usuń
    9. Myślę, że on zobaczył fasadę, aż boję się myśleć, co było wewnątrz. To trudne sprawy, na ogół tak się zachowują małe, niedojrzałe i skrzywdzone w jakiś sposób osóbki.

      Usuń
    10. widzę, że wolisz nie wypowiadać się o drugiej stronie. nie szkodzi.

      Usuń
    11. O tej drugiej, którą ponoć każdy ma? Nie czuję się mocna w temacie i jednak wolę słoneczne strony życia.

      Usuń
    12. miałem na myśli kobietę - wciąż odnosisz się wyłącznie do niego.

      Usuń
    13. Fasada była o niej i chyba nie potrafię inaczej się odnieść do jej zachowania. A z ocenami jestem ostrożna.

      Usuń
    14. niech więc każdy myśli swoje.

      Usuń
    15. Już nie chcę myśleć. Pora odpocząć. Dobrego wieczoru :)

      Usuń
  4. A podobno cały ten wdzięk jednak kobiety dla innych kobiet pielęgnują, nie dla mężczyzn...u nich tylko potwierdzenia szukają;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, Oko.

    Jakimś takim lepkim mi się to wszystko wydało... I coś takiego kołacze się między myślami:

    "Kobiety, zwłaszcza te inteligentne mają to do siebie, że lubią, ba! uwielbiają doprowadzać mężczyzn na skraj."

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenoczko... a ja na skraju żyję nie pierwszy rok - i chyba jakoś na tej linie sobie radzę.
      dziękuję Ci bardzo. Za Ciebie właśnie.

      Usuń