Miękisz
chleba gniotłem w dłoniach, a ten chwytał sole z palców i pożerał je wraz z
wilgocią, tężejąc w kulkę plasteliny. Bezmyślnie nadawałem kształt tej bryłce,
formując ją na coś człekokształtnego – cztery kończyny, głowa… Nie bardzo udanie,
bo kulka mała, a palce niezgrabne i pozbawione talentu. Położyłem ludzika na
otwartej dłoni, a on leżał z rozrzuconymi rękoma taki bezradny i bezbronny, że
aż mi się wstyd zrobiło. Jakbym laleczkę zrobił do uprawiania magii.
-
Dziwne – pomyślałem – przecież nie pałam wściekłością względem nikogo, krzywd
żadnych też wyrównywać nie chcę, ani nawet starych zapieczonych żali przelać
nie potrzebuję, więc czemuż ta lalka chlebowa ma służyć? Po co ją do życia
powołałem?
Miałem
ją zgnieść, ukryć w pięści zaciśniętej jednym mocnym skurczem palców, zapomnieć
o widzianym, a kulkę rzucić ptakom na żer, lecz coś mnie powstrzymywało. Nie
lubię zabawy jedzeniem, a teraz leżała mi w ręku laleczka chlebowa upleciona
moimi palcami. Żałosna i do nikogo niepodobna. Bezpłciowa i wiekiem żadnym
nieobciążona – mogła być oseskiem i staruszkiem, dojrzałością, bądź nie. Taką
ideą człowieka. Pustą formą, którą dopiero trzeba napełnić uczuciami,
wspomnieniami i doświadczeniem. Po prostu życiem.
Ale
ja demiurgiem nie jestem, więc napełnić ją mogłem tylko własnym beztalenciem,
albo przekleństwem. Własnym potem z niezbyt czystych rąk i bezmyślnością dzieła
stworzenia. Gapiłem się na coś bez imienia, bo martwe natury imion nie
posiadają i żal mi było – bezimienny ludzik z zerową szansą na życie.
Szczęściem nie wpadłem na pomysł nadania mu imienia, chociaż już siebie łapię
na tym, że przestałem traktować figurkę jak rzecz, jak przedmiot - mówiąc „mu”.
Ludzik
milczał, bo przecież mówić nie potrafił, albo gadał coś w niedostępnych mi
zakresach. W każdym razie mimiką nie dysponował najwyraźniej, ani nie był
skażony niecierpliwością. Uprawiał ruch jednostajny, tak monotonny i rozciągnięty
w czasie, że zasadniczo, dla ludzkiego oka uprawiał bezruch. Raz tylko zadrżał
lekko, kiedy mi dłoń podskoczyła, gdy mijał mnie pies zaglądając z ciekawością,
cóż takiego chowam w dłoni i dlaczego bezmięsny to kawałek.
Dzień
zachowywał się przyjaźnie i wobec mojego rozleniwienia również nie spieszył się
nigdzie, więc wspólnie gapiliśmy się w moją dłoń – on trochę bardziej obojętnie,
bo nie takie rzeczy widywał w świecie szerokim, a ja, już pobudzony tłokiem myśli
sączących się we mnie mrzonkami wymyślałem zmaltretowanemu kawałkowi chleba
jakieś fantastyczne przyszłości.
Mogłem
nadać znaczenie, imię, płcią obarczyć i wiekiem, wmówić mu przeszłość
dramatyczną, albo wysłać w przyszłość z tarczą, na której mógłby powrócić, gdyby
nie podołał moim aspiracjom. Słońce zajrzało mi w kołyskę dłoni, bo mięśnie zwiotczały
i laleczka leżała w ciepłym hamaku pieszczona zaintrygowanym słońcem. A ja
gdybałem niespiesznie patrząc, jak schnie chlebowy ludzik i skóra mu pęka od
upału. Czyżby już przegrał? Zanim wymyśliłem jego los?
Wciąż
był mój i to był chwilowo jedyny pewnik. Przelać w niego nadzieje? Opowiedzieć
własne wspomnienia? Zarazić mną? Moim umysłem? Bo moim aromatem już został
zarażony, kiedy dłonie wyciskały powietrze z kromki chleba i kleiły malutką,
zabaweczkę. Jakiś gawron usiadł na drzewie i przyglądał mi się ze wzrokiem błąkającym
się pomiędzy nadzieją, a politowaniem. Że problem stworzyć potrafiłem z
niczego, zamiast zjeść kawałek chleba i zająć się czymś pożytecznym.
Co
tu gadać – zawstydził mnie, bo kiedy on żeruje, to ja za obiboka robię i
deliberuję nad nieistniejącym problemem. Rozejrzałem się, czy mój wstyd ma
większe audytorium, ale nie, więc czym prędzej włożyłem chleb w usta i nawet
niespecjalnie gryząc połknąłem ludzika. Gawron wzruszył ramionami, albo tym, co
gawrony mają do wzruszania i odfrunął, skoro skarcony wzrokiem zawiodłem jego
nadzieje i nie zaprosiłem na przekąskę.
Ludzik
ważył. Aż nieprawdopodobne ile on ważył, kiedy przemieszczał się w dół organizmu.
Może czepiał się kurczowo łapkami przełyku i tych wszystkich kanałów
prowadzących do śmietnika żołądka? Może usiłował być urojona ciążą? Ech! Już go
nie ma, a ja wciąż o jednym, zamiast do żywych wrócić. Zwarłem się w sobie i
stanowczość pobudziłem ukrytą gdzieś głęboko na peryferiach sumienia. Ręce
uwolnione od ludzika oparłem o ławkę, żeby z niej wstać dziarsko i ostatecznie.
Uniosłem miękkie tkanki i zmierzałem ku wyprostowanej pozycji, kiedy ludzik
dotarł chyba do miejsca przeznaczenia i dał głos! Klapnąłem na tyłek zdumiony
tak, że bardziej nie można – burczał na mnie!. A niech go!
Błe.
OdpowiedzUsuńNie zjadłabym czegoś takiego wymemłanego w brudnych rękach.
a ja nie memłałbym chleba nadaremnie.
UsuńCzasem ludzie memłają coś bezwiednie.
Usuńto trzeba im kupić spinnera na imieniny, albo kapsel na deskę gwoździkiem przybić i niech kręcą.
UsuńNiech się sami o to martwią - ja nie memłam.
Usuńja również. a rzeźbić nie potrafię absolutnie w niczym. plastelina też mnie nie słucha.
UsuńEks wykonał kiedyś piękną rzeźbę z szarego mydła. Szkoda, że nie potrafił spożytkować swoich talentów inaczej.
UsuńRobiłam kulki z chleba jako dziecko, teraz to nawet chleb nie ten, same polepszacze i zero zapachu.
OdpowiedzUsuńLudzika zjadłeś jak kanibal jakiś...
powiedzmy odwrotność porodu i już nie brzmi tak źle.
UsuńNa myśl nie wiem czemu przyszedł mi Golem. Może teraz takie twory można powołać z chleba też? Ja tam bym chyba też zjadł takiego ludzika, choć wydaje mi się, że w moim wykonaniu wyglądałby ciągle jak kulka, ewentualnie bezkształtna masa. Mam inne talenty (chyba), rzeźba czy ceramika się do nich nie zalicza, a to z nich najwięcej umiejętności potrzebnych do takich działań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
najwyraźniej cierpimy na podobna przypadłość - na rzeźbiarza, czy malarza nie nadaję się absolutnie. wiem, którą stroną trzymać ołówek, bo czasami nim piszę, ale z pędzlem już takiej pewności raczej nie mam. No... może bałwanka ulepiłbym... a o chlebowych golemach nie słyszała chyba literatura - próbuj - będziesz pierwszym może.
UsuńNo właśnie. Człowiek zrobi coś bezwiednie, bezmyślnie i nagle kłopot ma. Nie potężny, ale ma.
OdpowiedzUsuńmoże stąd się wzięła właśnie popularność spinnerów?
Usuń